Po półtoragodzinnej rozmowie z rosyjskim szefem dyplomacji Siergiejem Ławrowem stwierdził, że jest rozczarowany. On, minister spraw zagranicznych Ukrainy. Chciał mówić o kwestiach humanitarnych, o pomocy dla cywilów zabijanych przez rosyjskie bomby. Miał wszelkie pełnomocnictwa prezydenta Zełenskiego. Tymczasem Ławrow udawał, że nie ma przy sobie nawet numeru telefonu do Putina. Dmytro Kułeba uznał, że trudno rozmawiać o pokoju z kimś, kto wywołał wojnę i go nie chce.
Jeżeli Ławrow sądził, że Kułebę złamie i sponiewiera, to głęboko się pomylił. Kiedy rosyjski minister mówi, że przyjechał na spotkanie do tureckiej Antalyi, aby słuchać, to budzi sprzeciw demokratycznego świata. W Ukrainie giną ludzie, kobiety, dzieci, miasta zamieniają się w ruiny. Sumy, skąd Kułeba pochodzi, walczą i nie poddają się. Tak jak Charków, Mariupol, Kijów.
Kułeba mówi, że nie oczekiwał za wiele po spotkaniu z Ławrowem. Zna ten typ. Ale zrobi wszystko i będzie rozmawiał z każdym, jeśli miałoby to przybliżyć pokój w kraju. Tak widzi swoją rolę ministra spraw zagranicznych Ukrainy. Ale nie możemy przerwać wojny, jeśli nie zgadza się na to kraj, który ją zaczął – tłumaczy.
Czytaj też: Portret Kijowa. Złote kopuły i klątwa siedziby prezydenta
Dmytro Kułeba, rocznik 1981
Kułeba urodził się w jeszcze socjalistycznej Ukrainie w 1981 r. Jego ojciec też był zawodowym dyplomatą, wiceministrem spraw zagranicznych Ukrainy, ambasadorem w wielu krajach, m.in. Egipcie, Kazachstanie i Czechach. Dmytro politykę ma w genach. Ukończył prawo na kijowskim uniwersytecie im. Tarasa Szewczenki, obronił doktorat. W 2003 r. rozpoczął pracę w ministerstwie spraw zagranicznych. To była końcówka prezydentury Leonida Kuczmy, wkrótce, w 2004 r., wybuchł pomarańczowy Majdan, a potem prezydentem został Wiktor Juszczenko. Kułeba był wówczas urzędnikiem ministerialnym. Niebawem awansował, znalazł miejsce w stałym przedstawicielstwie Ukrainy przy OBWE.
Ławrow był już ministrem spraw zagranicznych Rosji, człowiekiem Putina. Czy się spotykali? Tak, wielokrotnie. Ten świat jest mały, ludzie polityki wymieniają uściski dłoni. Wtedy jednak Kułeba nie przypuszczał, że kiedyś Rosja napadnie na Ukrainę, a on zasiądzie do rozmów pokojowych. Rosyjski minister prywatnie uchodzi za miłośnika poezji i wirtuoza gitary. W Antalyi mówił, że jego kraj będzie bombardował ukraińskie miasta, aż Kijów przystanie na wszystkie warunki Moskwy. Te warunki to uznanie niepodległości separatystycznych republik w Donbasie, Krymu za część Rosji oraz gwarancja neutralności Ukrainy. Ukraina nie może ich przyjąć.
Wiosną 2016 r. Kułeba został stałym przedstawicielem Ukrainy przy Radzie Europy, najstarszej europejskiej organizacji. To już etap prezydentury Petra Poroszenki, dwa lata po aneksji Krymu i rozpętaniu przez Rosję wojny w Donbasie. Ta sama Rada Europy zawiesiła Rosję w prawach członka dzień po inwazji na Ukrainę. „Niech się cieszą, że rozmawiają bez Rosji” – komentowało rosyjskie MSZ.
Czytaj też: To miała być szybka wojna. Jak długo Rosja wytrzyma?
Został człowiekiem Zełenskiego
Kułeba jest profesjonalnym dyplomatą, nie był wcześniej człowiekiem Zełenskiego, nie należał do ekipy Ze, jak nazywano grupę bliskich współpracowników prezydenta. Przystał do niej po wyborczej wygranej w 2019 r. Doceniono jego profesjonalizm, w rządzie Ołeksija Honczaruka został wicepremierem ds. integracji z Unią Europejską i NATO. Tę nominację komentowano jako dowód podtrzymania prozachodniej polityki ekipy Ze, Kułeba prezentował bowiem zawsze proeuropejskie poglądy. Polityczką jest też jego żona Jewhenia, deputowana do rady Kijowa, w wyborach startowała z list Sługi Narodu. W 2020 r. Kułeba objął resort spraw zagranicznych w rządzie Denysa Szmyhala, zastępując Wadyma Prystajkę.
W ukraińskiej polityce zasadniczy głos w sprawach polityki zagranicznej ma prezydent; Kułeba postrzegany był jako wykonawca jego woli, a nie kreator polityki Kijowa. Ale to on w sierpniu 2020 r., czyli wnet po objęciu stanowiska, poinformował, że „wszystkie kontakty z Białorusią zostały wstrzymane i zostaną odblokowane dopiero wówczas, gdy przekonamy się, że nie niosą politycznych, wizerunkowych i moralnych strat dla Ukrainy”. Jak dodał, Kijów tak jak UE uznaje wybory na Białorusi za nieuczciwe, potwierdził też możliwość wprowadzenia sankcji personalnych wobec ludzi Łukaszenki. Stosunki z Mińskiem były już mocno nadszarpnięte, bo Łukaszenka nie zgodził się na wydanie Ukrainie członków grupy Wagnera, choć dziewięciu z nich miało jej obywatelstwo i walczyło w Donbasie przeciw ukraińskiej armii. Mińsk wydał ich Rosji, Ukrainę oskarżył o próbę destabilizacji. Na linii Mińsk–Kijów nigdy nie było tak lodowato. A dziś rosyjskie wojska atakują Ukrainę z terytorium Białorusi.
Czytaj też: Co popchnęło Putina do rozpętania wojny światowej
W bojówkach i wojskowej kurtce
Z inicjatywy Kułeby powstał Trójkąt Lubelski z Litwą i Polską. To on mówił głośno, że rurociąg Nord Stream 2 zagraża bezpieczeństwu energetycznemu Ukrainy, a także Unii Europejskiej. To była jego reakcja na zniesienie amerykańskich sankcji na tę inwestycję. Kułeba jako jeden z pierwszych ukraińskich polityków został poinformowany przez wywiad USA o możliwej rosyjskiej agresji. Początkowo nie dowierzał. Zmienił zdanie po rozmowach z przedstawicielami amerykańskiego departamentu obrony. Ławrow wówczas zapewniał, że Rosja nie szykuje się do inwazji. Teraz też opowiada, że nikogo nie zamierza napaść i wcale nie napadła na Ukrainę. „Broni się” tylko przed polityką Kijowa.
Kułeba jest dziś jedną z twarzy ukraińskiego rządu, podobnie jak Zełenski pokazuje się bez krawata i garnituru, występuje w bojówkach i wojskowej kurtce. Wzywa do deputinizacji świata. Przekonuje, że lepiej zatrzymać Putina teraz, bo potem świat zapłaci za to znacznie drożej. Stara się wypowiadać bez emocji – inaczej niż Zełenski. Cóż, jest rasowym dyplomatą. Ale mówi to samo: że Ukraina się nie podda. Że zwycięży. Że za zbrodnie na cywilach, zniszczenia, za krzywdę Ukraińców Rosja odpowie przed międzynarodowym trybunałem. Że chce rozmawiać z Moskwą o pokoju. Ale nie złoży broni i nie skapituluje.
Czytaj też: Migi dla Ukrainy? Kaskada potknięć, czyli czy leci tutaj pilot