Do prokuratury w Hanowerze, rodzinnym mieście Gerharda Schrödera, wpłynęło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Zarzut najpoważniejszy z możliwych: zbrodnia przeciwko ludzkości. Lokalna prokuratura dokumenty przekazała do prokuratury federalnej mieszczącej się w Karlsruhe, bo to ona zajmuje się tak poważnymi sprawami. Tyle wiemy na razie. Prokuratura w Karlsruhe nie chce udzielić więcej informacji. Trudno sobie wyobrazić, aby Schröder był w Niemczech sądzony za swoje związki z Rosją i Władimirem Putinem. Jednak sam fakt złożenia takiego zawiadomienia pokazuje, w jakiej sytuacji znalazł się były kanclerz w swojej ojczyźnie.
SPD ma kłopot z byłym kanclerzem
Przed rosyjską inwazją na Ukrainę wszyscy przyzwyczaili się do tego, że Schröder uważa Putina za wzorowego demokratę i jest twarzą jego biznesu w Niemczech. To jemu z pewnością Rosja w dużej mierze zawdzięcza fakt, że Niemcy tak bardzo uzależniły się od jej surowców energetycznych. W zamian Rosjanie godnie wynagradzają Schrödera. Zajmuje kierownicze stanowisko w spółce zarządzającej gazociągiem Nord Stream, jest szefem rady nadzorczej naftowego Rosnieftu, niedługo miał też wejść do rady samego Gazpromu.
Po ataku Rosji na sąsiada Niemcy oczekiwali od byłego kanclerza, że przynajmniej zawiesi pełnienie tych funkcji, a najlepiej po prostu z nich zrezygnuje. Nic takiego dotychczas nie nastąpiło. Owszem, Schröder wypowiedział się przeciw wojnie, ale zaraz dodał, że doprowadziły do niej „błędy po obu stronach”. Żadnych dymisji nie złożył i po prostu zamilkł.
Największy problem z byłym kanclerzem ma jego własna partia – SPD. Część polityków wzywa otwarcie do wykluczenia dawnego szefa, inni woleliby uniknąć gorszącego spektaklu. Bo sam Schröder mógłby nie pogodzić się z taką decyzją i zacząłby procedurę odwoławczą. Kanclerz Olaf Scholz odcina się od Schrödera i wzywa go do zakończenia związków z rosyjskim biznesem. Na razie bezskutecznie. Nie ma już w SPD głosów broniących go, odeszli ostatni sojusznicy, podobnie jak pracownicy jego biura w Bundestagu, którzy poprosili o przeniesienie do innych komórek. Jednak SPD ogranicza się na razie do symbolicznych gestów. Takich jak wykreślenie Schrödera z listy wielkich polityków socjaldemokracji, widocznej na stronie internetowej partii. Także inne organizacje reagują. Schröder przestał być np. honorowym członkiem znanego klubu piłkarskiego Borussia Dortmund.
Czytaj też: Pożegnanie z Nord Stream 2? Spółka bankrutuje
Ostatni zachodni polityk u boku Putina
Dla wielu Niemców postawa Schrödera od dawna budziła niesmak, a teraz jest wręcz szokiem. Paradoks polega na tym, że w przeszłości Schröder budował swoją polityczną karierę na sprzeciwie wobec wojny. W 2003 r., mimo amerykańskich ponagleń, nie tylko nie przyłączył swojego kraju do antyirackiej koalicji, ale razem z Francją wręcz stanął przeciw Stanom Zjednoczonym, ostro krytykując atak na reżim Saddama Husajna. Ta postawa przyniosła mu w ojczyźnie uznanie i znacznie poprawiła jego notowania. Wielu Niemców było wówczas z niego dumnych i cieszyło się, że Schröder pacyfista postawił się wojowniczemu i bardzo źle ocenianemu u naszych sąsiadów George’owi W. Bushowi.
Tymczasem dzisiaj to Schröder trwa jako jeden z ostatnich zachodnich polityków u boku Władimira Putina. Tego zwykli Niemcy, nawet ci dalecy od poglądów antyrosyjskich, po prostu nie są w stanie zrozumieć. Jeden z niemieckich komentatorów stwierdził, że Schröderowi nie chodzi o żaden gaz (do końca lobbował za uruchomieniem Nord Stream 2), ale po prostu o kasę. Być może były kanclerz powinien zamieszkać na stałe w Rosji. Nie dlatego, że w Niemczech może trafić za kratki, ale dlatego, że w oczach Niemców stracił już resztkę godności.
Zalewski: Embargo USA na rosyjskie surowce. Biden daje przykład Europie