Świat

„Rosjanie złapali oddech”. Zachód musi wzmocnić sankcje

Ukraiński żołnierz na Majdanie Niepodległości w Kijowie Ukraiński żołnierz na Majdanie Niepodległości w Kijowie Umit Bektas / Reuters / Forum
Obecne sankcje niewiele zmieniają w codziennym życiu Rosjan. Dalej podróżują samolotami, tylko nieco dłużej. A my codziennie zaopatrujemy Rosję milionami dolarów – twierdzi Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa, wykładowca WSAiB w Gdyni.

NORBERT FRĄTCZAK: Jest czwartek, ósmy dzień wojny. Ukraińcy dzielnie się bronią, ale Rosjanie robią postępy, właśnie zdobyli Chersoń. Jak pan ocenia ryzyko militarnego zwycięstwa Rosji?
MARCIN SAMSEL: Z perspektywy ostatnich 24 godzin wydaje mi się to, niestety, coraz bardziej prawdopodobne. Rosjanie złapali oddech i ich szanse rosną. Jeżeli nic się nie zmieni na froncie i Ukraińcy czegoś nie zrobią, to po zdobyciu Chersonia – jak myślę – zdobycie Odessy zajmie bardzo niewiele czasu. Mariupol już jest praktycznie zdobyty, co otworzy Rosjanom dodatkowe możliwości transportowe i zaopatrzeniowe. Obudzili się i ich warunki mocno się poprawiły. Front północno-wschodni także wyraźnie się przesuwa do linii Dniepru.

Czytaj też: Nawet pomniki są po naszej stronie. Notatki czasu wojny

Co to oznacza, że „Rosjanie złapali oddech”?
Po kilku dniach, gdy Rosjanie mieli olbrzymi problem z logistyką, zaczęli sobie radzić. Siły, które już są na terenie Ukrainy, dostają potrzebną pomoc. Jeszcze małą, ale dostają. Ukraińcy mimo drobnych sukcesów ze środy znaleźli się w defensywie. Chersoń jest z kolei strategicznym punktem do rozpoczęcia ofensywy w kierunku Odessy i przebicia się do Naddniestrza. Są jeszcze świeże, niewykorzystane dotąd siły, które otoczą Odessę ze wszystkich kierunków. Blisko są rosyjskie okręty, trwają przygotowania do desantu. Brytyjscy analitycy szacują, że desant zacznie się w czwartek, może najpóźniej w piątek.

Front wschodni został przełamany, podchodzi do linii Dniepru, z Rosji na Ukrainę zmierza wiele kolejowych transportów zaopatrzeniowych. Rosjanie chcą zrównać Charków z ziemią, a potem opanować, co pozwoli im stworzyć bazę wypadową do wymiany wojska i naprawy sprzętu. Generalnie działania wojenne na Ukrainie dzieją się na trzech płaszczyznach: wywiadowczej, operacyjnej (czołgi, piechota) i logistycznej (bez której czołgi nie pojadą). Jeżeli one nie współgrają, przegrywa się wojnę.

Z którą z tych płaszczyzn Ukraińcy mają teraz największe problemy?
Słabnie logistyka ukraińska, a poprawia się rosyjska. Niestety, pojawia się zmęczenie, brak nowych sił, w amunicji. Front mocno się rozlał, ciężko się przed tym bronić siłami, którymi obecnie dysponuje Ukraina na tych odcinkach. Ale zaznaczmy, że duża część armii jeszcze nie walczy, spodziewając się kolejnych ataków w innych częściach kraju.

Ukraińcy zapowiadają kontrofensywę. Jak pan ocenia jej szanse?
Oni wręcz muszą zrobić gdzieś kontrofensywę, nawet domyślam się gdzie. Liczę też na ataki na terytorium Rosji i Białorusi, bo wydaje się, że są wręcz konieczne. W tym akcje sabotażowe, chociażby na transporty z paliwem zmierzające na granicę z Ukrainą z rafinerii rosyjskich. Wojsko rosyjskie potrzebuje ich jak tlenu, a braki w paliwie opóźniają marsz i atak. Czołgi i inny sprzęt bez paliwa i amunicji staje się łatwym celem, a z czasem kupą złomu.

Czytaj też: Myśliwce dla Ukrainy? To nie takie proste

Skąd ta zmiana sytuacji militarnej? Ukraińcy stawiają Rosjanom silny opór.
Ze zniszczeń poczynionych przez Rosjan: użycia artylerii, systemu rakiet Grad, bombardowań dywanowych, które spowodowały, że Ukraińcy musieli się nieco odsunąć od Rosjan i mniej jest bezpośrednich walk. Jednocześnie w wyniku bombardowań zginęło wielu cywilów.

Co bardzo ważne, dla rosyjskich generałów, a zwłaszcza dla Władimira Putina, ilość strat nie ma znaczenia. To detal. Jeżeli na Ukrainie zginie np. 80 tys. rosyjskich żołnierzy, Putin powie „trudno”. Traktuje ich jak mięso armatnie, które ma zrealizować cel. To myślenie w doktrynie Rosji nie zmieniło się od setek lat, a Putin już przekroczył wszelkie granice. Dla mnie to barbarzyńca.

Putin staje się coraz bardziej bezwzględny?
Jest coraz bardziej bezwzględny, ale też coraz bardziej wystraszony. A świat stanął w miejscu, zaszachowany groźbą wojny atomowej, której w moim przekonaniu nie będzie. Wiele krajów ma dziś tyle bomb atomowych, że wszyscy są zaszachowani. A ich użycie przez Putina nie działa tak, na szczęście, że naciśnie jeden guziczek i już – wywoła III wojnę światową. Europa, bojąc się wojny atomowej, zginie od zwykłych rosyjskich kul karabinowych.

Putin nie cofnie się w obliczu sankcji?
Te sankcje nie działają. Nawet słynny system SWIFT nie został całkowicie wyłączony – niektóre rosyjskie banki zostaną odcięte dopiero za dziesięć dni. Rosjanie odczują te sankcje dopiero za sześć miesięcy, a Ukraina padnie za sześć dni, jeżeli się nic nie zmieni.

Czytaj też: Nawet sojusznicy opuścili Putina. Kto mu pozostał?

Co zatem powinien zrobić Zachód?
Rozszerzyć zakres sankcji. Europa musi zrozumieć – my już jesteśmy na wojnie. Bo wojna toczy się nie tylko na polu bitewnym, jak sądzimy, pamiętając chociażby II wojnę światową. Nawet ci mieszkańcy Francji, którzy dziś rano spokojnie jedzą croissanta w paryskiej kawiarence, są na wojnie. Tylko myślą, że jeżeli nie słychać strzałów, to nie wojna.

Jakie jeszcze sankcje powinno się wprowadzić?
Wie pan, ile tysięcy ciężarówek wiezie w tym momencie towary do Rosji po drogach UE? Ile amerykańskich statków wpływa teraz do rosyjskich portów z jedzeniem, ubraniami, elektroniką? Rosja to 144 mln mieszkańców, a wielki świat nałożył sankcje na 675 obywateli. Naprawdę możemy powiedzieć, że jako świat zrobiliśmy już wszystko? Sankcje będą odczuwalne dla przeciętnego Rosjanina, który ma zagraniczne konta z euro i dolarami, jak zostaną nałożone na 100 tys. mieszkańców, np. na wszystkich urzędników wysokiego szczebla w ministerstwach obrony Rosji i ministerstwie finansów.

Obecne sankcje niewiele zmieniają w ich codziennym życiu. Dalej podróżują samolotami, tylko nieco dłużej. A my codziennie zaopatrujemy Rosję milionami dolarów przewożonymi w pociągach, ciężarówkach i statkach. Jeden z największych dostarczycieli pożywienia do Rosji – Gruzja – nie nałożył sankcji. I oni chcą do Unii Europejskiej? Jakie kraje azjatyckie, poza Japonią, przyłączyły się do sankcji? Czas się zdecydować – albo z Europą i Stanami, albo z Rosjanami.

Czytaj też: Magazyny broni otworzyły się szeroko. Unia wreszcie się budzi

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama