Cel Rosjan stał się jasny po kilku godzinach agresji: jak najszybciej zmusić do kapitulacji stolicę Ukrainy i doprowadzić do ustąpienia legalnych władz. Najważniejsze bitwy tej wojny toczą się o Kijów, choć nadal na jego przedpolach. W mieście grasują grupy dywersyjne, ale to nie one zdecydują o jego losie. Po tym, jak Ukraińcy powstrzymali kilka prób szybkiego desantu na stołecznych lotniskach, na miasto z czterech stron ruszyły rosyjskie wojska pancerne. Mogą nacierać z marszu albo zamknąć okrążenie i wydać ultimatum: poddajecie się albo zaczynamy szturm.
Ukraińscy obrońcy wykazali niespodziewaną skuteczność w blokowaniu Rosjan i niszczeniu ich sprzętu, również za pomocą niedawno otrzymanej z Zachodu przenośnej broni przeciwpancernej. Rosjanie z drugiej strony prezentują nieoczekiwaną niezborność i katastrofalne morale. Zamiast zwartymi batalionami z wszelkim wsparciem i osłoną atakują luźnymi grupami, które łatwo osaczyć i rozbić. Ofensywa, która zapowiadała się na nowy blitzkrieg, zaczęła grzęznąć w trzeciej dobie. Rosjanom kończyło się paliwo, amunicja i żywność. Zaskoczeni oporem i celnością ostrzału porzucali pojazdy i uciekali – choćby po to, aby w sklepie rabować jedzenie czy prosić o paliwo ukraińską policję (prawdziwa historia spod Charkowa; zostali aresztowani). Wielu schwytanych Rosjan mówi tak, jakby nie całkiem wiedzieli, po co wjechali na Ukrainę i czemu do nich strzelają.
Ale to mógł być tylko pierwszy rzut, wysłany dla rozpoznania bojem. Rosja wciąż ma nad Ukrainą miażdżącą przewagę siły ognia i tylko jakaś kalkulacja sprawia, że jej nie użyła. W sobotę wieczorem Rosjanie poderwali w powietrze bombowce strategiczne, a wcześniej pojawiły się doniesienia o wyrzutniach rakiet termobarycznych i ciężkiej artylerii ciągnących na Kijów.