Celem pierwszych ataków były lotniska wojskowe, także w Kijowie i Charkowie, składy amunicji, lokalne sztaby armii, pojawiły się doniesienia o desancie morskim w okolicach Odessy i Mariupola, walkach lotniczych, zestrzeleniu rosyjskiego myśliwca, o przekroczeniu granicy przez rosyjskie wojska lądowe w obwodzie charkowskim. Przez przejścia graniczne z Białorusią przejeżdżały kolumny czołgów. Według ukraińskiego MSW przed godz. 5 rano oddziały rosyjskie i białoruskie zaatakowały posterunki i patrole straży granicznej.
Czytaj też: Wojna. Putin rozpoczął operację na Ukrainie
Wojenne orędzie Putina
Wcześnie rano rosyjska telewizja wyemitowała wojenne orędzie Władimira Putina, który wydał rozkaz specjalnej operacji wojskowej. Uznał, że Rosja nie może dłużej znosić zagrożenia ze strony Ukrainy, wezwał ukraińskich żołnierzy do złożenia broni i spokojnego powrotu do domów. Celem nie ma być okupacja, a całą odpowiedzialność za przelaną krew ponoszą wyłącznie Ukraińcy. Dodał, że ktokolwiek spróbuje przeszkodzić Rosji albo jej zagrozi, musi liczyć się z konsekwencjami, jakie nie miały precedensu w historii. Podobnie rosyjska armia informuje, że celem ataku – ostrzału rakietowego, lotniczego i artylerii – są wyłącznie instalacje wojskowe.
To inwazja na pełną skalę, mówią władze w Kijowie. Jeszcze w godzinach porannych w miastach na wschodzie kraju było spokojne, aczkolwiek było widać mieszkańców szykujących się do wyjazdu. Duży ruch zapanował na trasach wyjazdowych z Kijowa. Wiele osób w pierwszym odruchu zeszło do schronów.
Czytaj też: Jakie sankcje? Putina trzeba pokonać jego metodami
Biden rozmawiał z Zełenskim
Gdy na rosyjsko-ukraińskim pograniczu rozpoczynał się dzień, w Waszyngtonie był późny wieczór, więc Amerykanie – z których reakcją musi liczyć się Rosja – mogli reagować bez opóźnienia. Prezydent Joe Biden rozmawiał z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Biden uznał, że rosyjski atak był niesprowokowany i niczym nieusprawiedliwiony, poinformował też Zełenskiego o kolejnych amerykańskich krokach, zapowiada nałożenie – jeszcze nieokreślonych – ostrych sankcji na Rosję.
Zełenski wzywa świat do reakcji. Pierwsze ataki zbiegły się z posiedzeniem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Ukraiński ambasador wystąpił z emocjonalnym wystąpieniem, ostrzegł, że dla zbrodniarzy wojennych nie ma czyśćca, bo idą od razu do piekła. Wezwał też rosyjskiego przedstawiciela, by dał gwarancje, że nie zostaną zaatakowane ukraińskie miasta, i natychmiast zadzwonił do swego przełożonego, szefa dyplomacji w Moskwie – w odpowiedzi usłyszał, że to nie wojna, a „operacja specjalna”. Poza tym jest za wcześnie, by ministra budzić.
Czytaj też: Putin rozrabia na balkonie. Zagrożenie dla Polski gwałtownie wzrosło
Jak zareaguje Zachód?
Politycznie na świecie 24 lutego będzie najbardziej intensywnym dniem roku. Skala i tempo reakcji, przede wszystkim Stanów Zjednoczonych (i ich sojuszników z NATO) oraz Unii Europejskiej, określą, w jakich warunkach będzie toczyć się rosyjska ofensywa. Jakiekolwiek sankcje powinny być przyjęte błyskawicznie, choć pewnie nie skłonią Putina do odwrotu, ale wyznaczą, w jakiej atmosferze będzie toczyła się wojna.
Ostra faza konfliktu w Gruzji w 2008 r. trwała kilkadziesiąt godzin, ale już próba opanowania Donbasu kilka lat później wywołała ciężkie walki, pociągnęła tysiące osób i wywołała kryzys humanitarny. Tym razem skala działań wojennych, stawka oraz międzynarodowe osadzenie konfliktu są nieporównywalnie większe. Ile by ta wojna nie trwała i jak bardzo okazała się krwawa, jasne jest, że Rosja oraz Białoruś powinny być traktowane jak państwa zbójeckie, obłożone międzynarodową anatemą, i muszą ponieść konsekwencje proporcjonalne do wagi złamania pokoju z krajem tak tragicznie dotkniętym imperialnymi wojnami w XX w.
Wszystko wskazuje na to, że rozpoczęła się prawdopodobnie największa i najpoważniejsza wojna w Europie od 1945 r. Ukraina walczy sama.
Czytaj też: Czy Ukraina ma się jak bronić?