PAWEŁ RESZKA: – Cały świat dzwoni i pyta: Dmitriju Witaliewiczu, będzie wojna na Ukrainie? Będzie?
DMITRIJ TRENIN: – Wojna na dużą skalę jest według mnie mało prawdopodobna.
Wojska są skoncentrowane przy granicy, czekają w pogotowiu od tygodni…
Uważam, że przerzucenie wojsk na południowy zachód i zachód to tylko narzędzie. Kreml używa go, aby zmusić Waszyngton do zajęcia miejsca przy stole negocjacyjnym i wzięcia pod uwagę rosyjskich interesów w dziedzinie bezpieczeństwa.
Zapytam pana jak doświadczonego oficera: jak długo można trzymać żołnierzy?
Tak długo, jak będzie to konieczne z punktu widzenia naczelnego wodza.
Sytuacja jak w teatrze: strzelba została naładowana w pierwszym akcie i albo wystrzeli, albo trzeba ją rozładować, bo widownia się znudzi.
Polityka, także w wymiarze międzynarodowym, bardzo przypomina teatr, a politycy aktorów. Tyle że polityka, w przeciwieństwie do teatru, nie rozgrywa się według napisanego wcześniej scenariusza. Przedstawienie może trwać bardzo długo, a pewności, jaki będzie finał, brak.
A strzelba?
Wcale nie musi wystrzelić. Wystarczy, że odegra swoją rolę – narzędzia, które służy do powstrzymywania. Podczas zimnej wojny pociski nuklearne przez dziesięciolecia stały bezczynnie.
Rosja zaczęła od bardzo agresywnych żądań wobec Zachodu. Było chyba oczywiste, że nikt nie zamknie drzwi Paktu Północnoatlantyckiego przed Ukrainą (choć realnie nikt też jej nie chce teraz przyjmować). I że nie będzie wyprowadzania żadnej infrastruktury NATO z Europy Wschodniej. Co realnie chce osiągnąć Władimir Putin?
Celem jest przebudowa europejskiej architektury bezpieczeństwa.