Francja sprawuje w tym półroczu prezydencję w Radzie UE. Formalnie oznacza to kierowanie instytucją, w której rządy 27 krajów są reprezentowane przez swych ministrów i która wspólnie z Parlamentem Europejskim stanowi przepisy oparte na projektach Komisji Europejskiej. Zwłaszcza w przypadku krajów tak istotnych jak Francja prezydencja staje się dodatkową okazją do promowania jej własnych unijnych priorytetów czy wręcz wizji rozwoju Europy.
Czytaj też: Macron chce „wkurzyć” niezaszczepionych
Macron: Praworządność to nasz skarb
Teraz ten wymiar prezydencji jest jeszcze silniejszy, bo jest spleciona z kampanią przed kwietniowymi wyborami prezydenckimi we Francji. Wedle sondaży Emmanuel Macron, który zamierza ostro grać tematyką unijną, zdecydowanie wchodzi do drugiej tury, a tam miałby się zmierzyć albo z Marine Le Pen (sondaże dają mu wygraną), albo z prawicową Valérie Pécresse (badania opinii nie dają teraz rozstrzygającego wyniku).
Choć PiS zdeklarował się jako ideowy sojusznik Le Pen w sprawach przyszłości Europy m.in. podczas szczytu skrajnej prawicy w Warszawie, to polska dyplomacja miała do niedawna pewne nadzieje, że Macron „potrzebujący sukcesów prezydencji”, zwłaszcza podczas kampanii wyborczej, zechce unikać eskalowania praworządnościowych sporów z nami czy Budapesztem. Tyle że potwierdził w tym tygodniu w Parlamencie Europejskim, że Francja zamierza przeprowadzić w lutym w Radzie UE wysłuchanie Polski w ramach postępowania z art. 7 (a w marcu wysłuchanie Węgier).
Organizacja takich kilkugodzinnych wysłuchań jest zwykle zwalczana przez polską dyplomację jako akt nieprzyjazny wobec Warszawy. „Nie pozwólmy na przyjęcie koncepcji, że praworządność jest wymysłem Brukseli, którego jedynym strażnikiem jest Bruksela. A to słyszymy w niektórych stolicach. Praworządność to nasz wspólny skarb” – powiedział Macron do europosłów. Zarazem podkreślał potrzebę dalszego perswazyjnego podejścia do krajów, by wróciły do poszanowania wspólnych wartości.
Rok 2022: wielkie wyzwania Europy. Czy głos Polski będzie się liczył?
Co z zamrożonymi miliardami dla Polski
Pomimo licznych debat w ramach art. 7, postępowań przeciwnaruszeniowych czy nawet wyroków i kar TSUE obecnie najboleśniejszym orężem instytucji UE jest wart miliardy euro postpandemiczny Krajowy Plan Odbudowy zamrożony przez Komisję Europejską zarówno wobec Polski, jak i Węgier.
To dla Paryża dość komfortowa sytuacja, bo Rada UE nie musi zajmować się tym politycznie toksycznym tematem, dopóki Bruksela nie da zielonego światła. Francja na forum unijnym – jak przynajmniej wynika z obecnych nieformalnych sygnałów – ani nie zamierza naciskać na Komisję, by zaczęła „wyrozumiale” traktować Warszawę w kwestii Funduszu Odbudowy, ani też nie szykuje się do wywierania presji, by przyjęła bardziej stanowcze stanowisko wobec „demokracji nieliberalnych”.
Jednak zamrożenie pieniędzy z Funduszu Odbudowy sprawia, że francuskiej prezydencji towarzyszy niepokój, czy Warszawa i Budapeszt istotnie nie zechcą utrudniać prac w ramach nacisków na odblokowanie środków. Ryzyko dotyczy m.in. pakietu reform związanych z kryzysem klimatycznym „Fit-For-55” (choć dla prawie wszystkich projektów w tym pakiecie nie potrzeba jednomyślności krajów UE) oraz prac nad minimalną stawką podatku CIT zgodną z niedawnymi ustaleniami OECD (tu potrzeba konsensusu). Unijni dyplomaci, również spoza Francji, przyznają, że są świadomi zagrożenia, ale dotychczas brak ze strony Polski jasnych ostrzeżeń.
Czytaj też: Śniadanie Dudy z Macronem. Paryż wart mszy, Warszawa też
Wojna kulturowa z PiS?
Jednak siłą Unii jest zdolność do dość skutecznego „szufladkowania” różnych tematów, by problemy w jednej dziedzinie nie skażały współpracy w innym obszarze. W niemałym stopniu to nadal jakoś udaje się również w kwestii praworządności, a bardzo zręcznym graczem w takim „szufladkowaniu” jest sam Macron.
Francuz ostro krytykuje niszczenie praworządności, a jednocześnie – jak w grudniu zeszłego roku – odwiedza Viktora Orbána w Budapeszcie podczas szczytu Grupy Wyszehradzkiej w ramach koordynacji przed francuską prezydencją. Francja i Polska, pomimo ostrych różnic w poglądach na pożądany rozwój Unii, zawarły taktyczny sojusz na rzecz uznania gazu i energii atomowej za (częściowo) zielone źródła energii na użytek unijnej „taksonomii”, czyli przewodnika dla inwestorów. Ten projekt jest zwalczany przez Niemcy. Ponadto gestem docenianym przez Paryż jest polska zapowiedź powrotu do pełnego zaangażowania wojskowego w strasburski Eurokorpus.
Macron postawił w europarlamencie postulat uzupełnienia unijnej Karty Praw Podstawowych o prawo do aborcji oraz wymogi ochrony środowiska. Karta określa podstawowe zasady, których instytucje UE i państwa członkowskie muszą przestrzegać przy wdrażaniu unijnego prawa. Ale kwestie zdrowia reprodukcyjnego leżą w wyłącznych kompetencjach krajów, a nie Brukseli. Pomysł Macrona, teoretycznie grożący wojną kulturową z PiS, to zatem raczej deklaracja polityczna, a nie cel osiągalny w przewidywalnej przyszłości.
Czytaj też: Wywiad z Marine Le Pen, czyli zestaw nieprawd i nonsensów