System kościelny, czyli kuria rzymska, „rząd” państwa papieskiego, utrudnia niezależne od niego dochodzenia w sprawie nadużyć seksualnych, których sprawcami są członkowie kleru. Utrudnia pod pretekstem, że te brudne sprawy podlegają ostatecznie jurysdykcji Watykanu, a konkretnie „ministerstwa” doktryny, czyli Kongregacji Nauki Wiary.
Watykan decyduje
Takie smutne wnioski płyną z informacji o wewnętrznej instrukcji Stolicy Apostolskiej na temat udostępniania akt dotyczących przestępstw pedofilii. Rozesłał ją władzom kościelnym w Polsce nuncjusz papieski w Warszawie abp Pennacchio. Niuanse i zawiłości prawne z tym związane opisuje Tomasz Krzyżak w artykule „Watykan knebluje biskupów” w „Rzeczpospolitej”.
Od momentu, gdy dochodzenie przejmuje ta instytucja, tylko Watykan może wydawać jakiekolwiek dokumenty instytucjom niekościelnym, w tym świeckim komisjom (takim jak u nas komisja prof. Kmieciaka), sądom i prokuratorom. I to na ich wniosek przekazany drogą dyplomatyczną. A droga dyplomatyczna to sfera relacji międzypaństwowych, czyli polityka. Jedne rządy poprą starania o dokumentację, inne niekoniecznie, zwłaszcza gdy są w dobrej komitywie z Watykanem.
Czytaj też: „Nie powiem tak, nie powiem nie”. Biskup, który krył pedofilów
Watykański knebel na biskupów
To samo dotyczy biskupów. Nawet gdyby mogli, nie wszyscy byliby chętni do współpracy. Niektórzy „knebel” watykański przyjmą z ulgą. Mogą teraz rozłożyć szeroko ręce w geście pozornej bezradności: my jesteśmy gotowi do pomocy, ale Watykan rzuca kłody. Wolno więc zapytać: a czy Franciszek też? Bo jak pogodzić instrukcję z oficjalną polityką obecnego papieża wzywającego do zera tolerancji dla krzywdzenia dzieci przez pedofilów w sutannach? Przecież papież może w Kościele wszystko. Zwalanie winy na kurialistów nie zwolni go od tych pytań. Brak odpowiedzi podważa wiarygodność papieża, więc Franciszek ma naprawdę kłopot.
Jak ta zmiana frontu wpłynie na walkę z pedofilią w Kościele? Na pewno jej nie pomoże. Przyniesie korzyści systemowi, ale rozwlecze śledztwa niezależne od Kościoła. Prokuratura pod władzą ministra Ziobry, choć teoretycznie może takie dochodzenia prowadzić, odetchnie z ulgą podobnie jak biskupi. A niezależne sądy świeckie natrafią na dodatkowe przeszkody w wymierzeniu sprawiedliwości.
Czytaj też: Pożar w Kościele
Tak Kościół zarządza kryzysem
Że coś się święci, zapowiadała już odmowa wydania akt Sądowi Okręgowemu w Kaliszu dotyczących sprawy bp. Edwarda Janiaka. Nuncjusz Pennacchio odmówił wydania dokumentów, powołując się na decyzję Watykanu, a Watykan odmówił, powołując się na „nienaruszalność” akt zdeponowanych w archiwum Stolicy Apostolskiej. Dokumenty, o które sąd poprosił via ministerstwo spraw zagranicznych – czyli na zasadzie pomocy prawnej zalecanej przez sam Watykan w takich sprawach – były potrzebne do wydania wyroku w sprawie cywilnej założonej przeciw kurii kaliskiej przez braci Pankowiaków. Chodzi o milion złotych zadośćuczynienia za krzywdy wyrządzone im przez ks. Hajdasza. Bp Janiak mógł być uwikłany w tuszowanie tej sprawy.
Tzw. zarządzanie kryzysem w instytucji polega przede wszystkim na ograniczaniu strat materialnych i wizerunkowych, a w dalszej kolejności wymaga ewentualnego naprawienia szkód i krzywd oraz uczciwej analizy błędów, które do kryzysu doprowadziły. Instrukcja rozesłana przez nuncjusza pasuje jak ulał do tej metody, ale to wątpliwa zasługa. Zwłaszcza że w innych katolickich Kościołach lokalnych biskupi i wierni wcale takich kół ratunkowych od Watykanu nie oczekują, tylko podejmują wspólnie z władzami świeckimi wysiłki, by wyjście z kryzysu pedofilskiego ułatwiać, a nie utrudniać.
Czytaj też: Papieski prałat, kompozytor „Barki”, pedofil