Świat

Ocean bardzo niespokojny. Czy powstaną nowe państwa na Pacyfiku?

Referendum niepodległościowe w Nowej Kaledonii, 2018 r. Referendum niepodległościowe w Nowej Kaledonii, 2018 r. Mathurin Derel / AP Photo / East News
Niepodległe Nowa Kaledonia, Bougainville, Papua Zachodnia – czy polityczną mapę Pacyfiku przerysuje spóźniona dekolonizacja i katastrofa klimatyczna? To wszystko bardziej skomplikowane.
Mapa OceaniiFactbook/Wikipedia Mapa Oceanii

Wynik trzeciego w ciągu czterech lat referendum niepodległościowego na Nowej Kaledonii na pierwszy rzut oka nie budzi wątpliwości. 96,5 proc. mieszkańców kolonii na południowym Pacyfiku zagłosowało za pozostaniem częścią Francji na specjalnych warunkach. Porozumienie między jej władzami a Paryżem, podpisane w 1998 r. w Noumei, stolicy Nowej Kaledonii, przewidywało tylko trzy referenda. Poprzednie, w 2018 i 2020 r., zakończyły się podobnie. Mogłoby się więc wydawać, że 12 grudnia rozwiały się marzenia o niepodległości.

Czytaj też: Dżakarta przenosi się na Borneo. Będzie katastrofa?

Kolonie chcą niepodległości

A jednak to nie takie proste. Trzecie referendum odbyło się bowiem w atmosferze konfliktu. Zwolennicy niepodległości domagali się przesunięcia go z uwagi na pandemię, ale rząd obstał przy swoim harmonogramie. Niepodległościowcy zbojkotowali więc proces i kwestionują jego prawomocność. To nie są protesty grupy aktywistów bez szerokiego poparcia. W 2018 r. za niepodległością opowiedziało się 43,3 proc. wyborców, dwa lata później – 46,7 proc. Bojkot widać we frekwencji: w przeszłości przekraczała 80 proc., w tym roku sięgnęła tylko 44 proc.

Spory o status Nowej Kaledonii będą więc trwały, a to tylko jedno z kilku potencjalnie nowych państw na Pacyfiku. Bougainville, dziś autonomiczna prowincja Papui Nowej Gwinei, w 2019 r. zagłosowało niemal jednomyślnie za niepodległością i od tego czasu prowadzi rozmowy o secesji z władzami centralnymi. O suwerenność apelują mieszkańcy Polinezji Francuskiej, a Papua Zachodnia nie chce już być częścią Indonezji. Kilka tygodni temu zamieszki na Wyspach Salomona ożywiły rozmowy o secesji Malaity, najgęściej zamieszkałej wyspy archipelagu.

Region pełen państw, stworzonych często przez europejskich kolonizatorów, do dziś traktowany jest po macoszemu. Łatwo tak myśleć o miejscach mających niewielką populację, rozsianych na wysepkach na drugim końcu świata. Ale wielu ich mieszkańców chciałoby mieć własne państwo.

Czytaj też: Dlaczego świat zaczął bić się o piasek?

Niesamodzielne, czyli niezdecydowane

Nowa Kaledonia jest wyjątkowa nie tylko dlatego, że ma specjalny status w ramach Francji, inny niż liczne jej terytoria i departamenty zamorskie. Jest też jednym z 17 obszarów niesamodzielnych uznawanych przez ONZ – czyli takich, które wciąż nie zdecydowały o swoim losie. Sześć z nich znajduje się na Pacyfiku, ale tylko w Nowej Kaledonii realnie toczy się proces dekolonizacyjny.

W latach 70. i 80. Kaledończycy – zarówno autochtoniczni Kanakowie, jak i część francuskich osadników – nie stronili od przemocy, choć nigdy na dużą skalę. Ich protesty doprowadziły do ponownego wpisania terytorium na listę ONZ (usuniętego w 1946 r.) i dialogu z Paryżem. Od porozumień z Matignon w 1988 r. dekolonizacja postępuje pokojowo. Porozumienie z Noumei gwarantuje Nowej Kaledonii, że nawet po odrzuceniu niepodległości w trzech referendach (co formalnie właśnie nastąpiło) dojdzie do kolejnych głosowań określających jej status i gwarantujących daleko idącą niezależność.

Na liście ONZ od 2013 r. jest też Polinezja Francuska ze statusem wspólnoty zamorskiej i równocześnie wyjątkowym tytułem „kraju zamorskiego wchodzącego w skład Francji”. Mimo silnych tendencji niepodległościowych Polinezyjczycy nie doczekali się jak dotąd podobnej szansy co Kaledonia, a wręcz przeciwnie – Paryż próbuje przekonać ONZ, by ponownie skreśliła Polinezję z listy terytoriów niesamodzielnych.

Opinie mieszkańców są tu podzielone, nie bez znaczenia są kwestie finansowe – Paryż przekazuje Kaledonii ponad miliard euro rocznie, a Polinezji nawet więcej. Niepodległość mogłaby się im po prostu nie opłacać. Ale paternalizm kolonizatorów na pewno powoduje rozczarowanie demokracją, bo spora część – być może większość – mieszkańców tych terenów chciałaby rozwodu. Przepchnięcie trzeciego referendum wbrew woli połowy Kaledończyków czy ignorowanie ambicji Polinezyjczyków ma niewiele wspólnego z partnerskim traktowaniem ponad 500 tys. ludzi z obu kolonii.

Czytaj też: „Życie seksualne dzikich” wiek później

Pech geopolityczny

Francuskie kolonie, a przynajmniej Nowa Kaledonia, mają ten luksus, że funkcjonują w ramach demokratycznego, zinstytucjonalizowanego państwa i są formalnie uznane za terytoria niesamodzielne: mają prawne podstawy do rozmów o referendach, flagach czy daleko idącej autonomii. Dekolonizacja to jedyna względnie niekontrowersyjna ścieżka do niepodległości, choć przypadek Polinezji pokazuje, że i ona jest niepewna.

Dużo trudniej jest tym, którzy próbują się oderwać od teoretycznie zdekolonizowanych państw. Po drugiej wojnie światowej oenzetowski system opiera się na nienaruszalności granic i zwykło się przyjmować, że o ile koloniom należy dać szansę niepodległości, o tyle narysowanych przez Europejczyków granic ruszać nie wolno. Teoretycznie ma to zniechęcać do wojen, w praktyce stanowi gwóźdź do trumny dla wielu narodów, które miały pecha zostać mniejszością w koloniach.

Bougainville właśnie przez geopolitycznego pecha trafiło do australijskiej Nowej Gwinei, która potem została niepodległą Papuą Nową Gwineą. Region ten jest geograficznie i kulturowo związany z Wyspami Salomona i był niemiecką kolonią. Ale po przegraniu przez Niemcy pierwszej wojny światowej ich kolonie zostały rozdysponowane bez uważania na geografię czy kulturę regionu. Bougainville stoczyło między 1988 a 1998 r. niezwykle brutalną wojnę z władzami centralnymi (przy okazji skonfliktowane grupy secesjonistów często mordowały się nawzajem).

Pod presją międzynarodową w 2019 r. doszło do referendum, w którym 98 proc. głosujących (przy 88-proc. frekwencji) zagłosowało za niepodległością. Rozmowy z władzami w Port Moresby są powolne, a pandemia dodatkowo je skomplikowała, ale nie ma większych wątpliwości, że autonomiczny region zostanie w niedalekiej przyszłości nowym państwem. To jednak wyjątek w skali nie tylko regionu, ale i świata.

Secesja na pokaz i na serio

Na południowym krańcu tego samego archipelagu rosną napięcia między władzami Wysp Salomona na wyspie Guadalcanal a sąsiednią Malaitą. Rząd centralny jest prochiński, skorumpowany i od dawna oskarżany o ignorowanie Malaity, choć mieszka tam więcej ludzi niż na Guadalcanal. Ludzie z Malaity, mający związki gospodarcze i polityczne z Tajwanem, grożą secesją raczej na pokaz niż serio, ale konflikty separatystyczne nierzadko zaczynają się od takiego politycznego pozowania.

Z kolei na drugim końcu wyspy Nowej Gwinei o niepodległość od Indonezji od lat 70. zabiega Papua Zachodnia. Mieszkańcy zachodniej części nie mają wiele wspólnego kulturowo czy politycznie z Dżakartą ani Bali, ale że to region niesamowicie bogaty w surowce naturalne, to Indonezja brutalnie tłumi jakiekolwiek przejawy dążeń niepodległościowych – samo wywieszenie flagi Papui Zachodniej może zaprowadzić do więzienia. Secesjoniści chcieliby być uwzględnieni na liście terytoriów niesamodzielnych ONZ. Mają historyczne powody, bo Papua Zachodnia była osobną jednostką polityczną w ramach holenderskiej kolonii.

Czytaj też: Inwestycje w znak towarowy nieistniejącego państwa kwitną

Niepodległe, ale zależne

O zmianach granic czy powstawaniu państw zwykło się mówić w kontekście Afryki, ale to na Pacyfiku ten proces może mieć najbardziej wymierne rezultaty. Na samej liście ONZ są jeszcze dwa amerykańskie terytoria: Guam i Amerykańskie Samoa, które wprawdzie nie domagają się niepodległości, ale chciałyby wyrównania statusu. Ponieważ są koloniami, a nie stanami, ich mieszkańcy nie mogą wybierać prezydenta, a ich przedstawiciele w Kongresie nie mają prawa głosu. Przynajmniej symbolicznego uznania chcieliby też Hawajczycy mający silne argumenty za tym, że Królestwo Hawajów przyłączono do Stanów wbrew woli mieszkańców.

Nawet te kraje, które formalnie są niepodległe, trudno uznać za całkowicie niezależne. Nauru do niedawna funkcjonowało jako kolonia karna dla Australii, która wysyłała tam uchodźców i migrantów. Wyspy Cooka dobrowolnie podporządkowały się Nowej Zelandii, a Wyspy Marshalla – Stanom. Tokelau to wciąż formalnie nowozelandzka kolonia, choć w praktyce taka sytuacja odpowiada obu stronom.

Klimat przesuwa granice

Większość krajów i terytoriów na Pacyfiku to niewielkie, biedne regiony, o których rzadko słychać, więc łatwo traktować je niezbyt poważnie. To zresztą problem nie tylko dla tych, którzy państwo chcieliby dopiero mieć. Ci, którzy już są w ONZ, mogą z niego zniknąć przez zmianę klimatu. Kiribati, archipelag wysp, które wystają średnio ledwo niecałe 2 m nad powierzchnię oceanu, będzie pierwszym krajem, który całkowicie zniknie z mapy. Ocean zatopi Tuvalu i najważniejsze miasta, m.in. Vanuatu czy Palau. Prezydent tego ostatniego wygłosił na niedawnym szczycie klimatycznym ONZ przemówienie (wideokonferencyjne), stojąc po kolana w wodzie.

Ocean Spokojny nie jest więc spokojny pod względem politycznym. To ogromne terytorium pełne ważnych zasobów naturalnych i przyrodniczych, obszar sporu o wpływy między Chinami a USA, ale też region, gdzie mieszkańcom wciąż często odmawia się równego głosu. Nieważne, czy chcą własnego państwa, czy uratowania już istniejącego, dla kolonizatorów i neokolonizatorów ich ambicje są często tylko przypisem do geopolitycznych rozgrywek.

Czytaj też: Dlaczego Indie to najcenniejsza kolonia Wielkiej Brytanii?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną