Świat

Misja Karen Donfried. USA stają mocno w obronie Ukrainy

Karen Donfried na spotkaniu z przedstawicielami administracji Władimira Putina w Moskwie Karen Donfried na spotkaniu z przedstawicielami administracji Władimira Putina w Moskwie Maxim Grigoryev / TASS / Forum
Administracja USA kontynuuje dyplomatyczną akcję mającą zapobiec rosyjskiej inwazji na Ukrainę, o której mówi się w związku ze zgromadzeniem 100 tys. wojsk na jej granicy.

Zgodnie z zapowiedziami ze zdalnej rozmowy Joe Bidena z Władimirem Putinem i spotkania amerykańskiego prezydenta z ukraińskim przywódcą Wołodymirem Zełenskim administracja USA kontynuuje swoją dyplomatyczną akcję. Ma ona zapobiec rosyjskiej napaści, o której mówi się w związku ze zgromadzeniem 100 tys. wojsk na ukraińskiej granicy.

Na początku tego tygodnia asystentka sekretarza stanu USA ds. Europy i Eurazji Karen Donfried przyjechała do Kijowa, by zapewnić Ukrainę o poparciu dla jej niepodległości i integralności terytorialnej oraz potwierdzić, że w razie napaści – jak obiecał Biden – Ameryka wprowadzi bardzo ostre, do tej pory niestosowane sankcje na reżim Putina. W ukraińskiej stolicy Donfried spotkała się z szefem dyplomacji Dmytro Kulebą i przedstawicielem Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie Pietem Blondem.

Czytaj też: Wojenne gry graniczne wokół Ukrainy. Czego chce Putin?

Najwyższy szczebel pod Bidenem

Dopiero po wizycie w Kijowie Donfried pojechała do Moskwy – zgodnie z zasadą, że nie będzie się niczego ustalać bez konsultacji z rządem w Kijowie. Możemy się tylko domyślać, iż wysłanniczka departamentu stanu potwierdziła tam zamiary amerykańskiego rządu. Tego samego dnia, w środę, doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan rozmawiał ze swym rosyjskim odpowiednikiem Jurijem Uszakowem. Sullivan to już najwyższy szczebel poniżej Bidena.

W czwartek Donfried odwiedziła Brukselę. Wizyta w centrali Unii Europejskiej miała potwierdzić, że sojusznicy Stanów Zjednoczonych na Starym Kontynencie będą z nimi solidarni w polityce wobec ukraińskiego kryzysu. W Brukseli Amerykanka rozmawiała m.in. z polskim wiceministrem spraw zagranicznych Marcinem Przydaczem. Trasa jej europejskiej podróży nie objęła Warszawy, czemu trudno się dziwić – Polska nie uczestniczy w rozmowach na temat Ukrainy w czworokącie normandzkim (Rosja, Ukraina, Niemcy, Francja) – ale tematem spotkania z Przydaczem była sytuacja na ukraińskiej granicy i rosyjskie zagrożenie na wschodniej flance NATO.

Putin, przypomnijmy, domaga się ostatnio pisemnej deklaracji sojuszu, że nie będzie się dalej rozszerzał na wschód. Zaproszenie Ukrainy do NATO byłoby – ostrzegał – przekroczeniem „czerwonej linii”. W odpowiedzi administracja USA oświadczyła to samo, co powtarza zawsze – Rosja nie ma prawa weta co do tego, kto będzie członkiem sojuszu.

Świerczyński: Ukraińska wrzutka Putina. Czy NATO da się skusić?

Inwazja Rosji jest do pomyślenia

Nie wiemy na razie, co dokładnie powiedziała Donfried swym rozmówcom w Kijowie i Moskwie i jaki był przebieg jej spotkań w Brukseli. Prof. Uniwersytetu Georgetown Charles Kupchan, były doradca Clintona i Obamy ds. europejskich, uważa jednak, że jej podróż sama w sobie miała sens jako ostrzeżenie dla Moskwy. „Symbolika tych wizyt jest równie ważna co ich treść – jako demonstracja dla Rosji, że Waszyngton jest mocno zaangażowany w te dyplomatyczne działania. Może nic z nich nie wyjdzie, ale należy próbować”, mówi ekspert. Główne znaczenie wizyt Donfried polega na tym, że USA, które za kadencji Trumpa nie interesowały się dyplomacją w sprawie Ukrainy i pozostawiały ją krajom europejskim, pragną aktywnie w niej uczestniczyć. Trump gotów był nawet wstrzymać dostawy broni dla Ukrainy, domagając się w zamian wszczęcia śledztwa przeciw synowi Bidena, który robił tam interesy, ale wycofał się z tego pod naciskiem Kongresu.

W USA pojawiają się komentarze, że Putin tak naprawdę nie planuje frontalnej inwazji Ukrainy (po aneksji Krymu i pomocy prorosyjskim separatystom w zajęciu Donbasu), gdyż wojna byłaby dla niego zbyt kosztowna militarnie (straty własne), ekonomicznie (sankcje) i politycznie (groźba fermentu w kraju, tak jak po inwazji Afganistanu przez ZSRR). Według ekspertów takich jak emerytowany generał Jack Keane głównym celem rozmieszczenia wojsk na granicy z Ukrainą jest wywarcie presji na USA i cały Zachód, aby poczyniły istotne ustępstwa. Innymi słowy, rosyjski prezydent blefuje. Ale to tylko spekulacje. „Nie wiemy, jakie są motywy Putina. Inwazja jest do pomyślenia”, mówi Kupchan.

Czytaj też: Rosja u granic Ukrainy. Co może zrobić Biden?

Czy Zachód oprze się presji Putina?

Koncesje, o które Putinowi chodzi, to naturalnie obietnica nieprzyjęcia Ukrainy do NATO. Biden wyraźnie dał mu do zrozumienia, że Ameryka pod jego kierownictwem nie pójdzie na wojnę w obronie Ukraińców. Z drugiej strony rząd USA w 2008 r. obiecał Ukrainie, że jej członkostwo w sojuszu nie jest wykluczone, i włączył ją do programów partnerstwa, które pozwalają aspirującym do NATO krajom korzystać z pomocy w postaci dostaw broni i sprzętu oraz szkolenia wojsk przez amerykańskich specjalistów. Zełenski nalega szczególnie na tego rodzaju wojskową pomoc, uważając ją za silniejszy wyraz wsparcia niż zapowiedź sankcji.

Czytaj też: Ukraina stawia na NATO w grze z Rosją

Dostawy nowoczesnej amerykańskiej broni na Ukrainę i wspólne ćwiczenia także wywołują furię Putina, który twierdzi, że Ameryka i NATO starają się Rosję „otoczyć”. Trudno ocenić, czy sam wierzy, że Zachód jest dziś realnym, fizycznym zagrożeniem dla Rosji, ale argumenty jego propagandy w tym duchu mogą trafiać na podatny grunt w kraju, który przeżył kilka inwazji z Zachodu (Polska w XVII w., Napoleon, Hitler), i podsycać nacjonalistyczną paranoję zagrożenia, a w konsekwencji impulsy agresji. Putin w każdym razie domaga się nie tylko skreślenia Ukrainy z listy zaproszeń do NATO, lecz również rezygnacji z dozbrajania tego kraju. Pytanie, czy Waszyngton i jego europejscy sojusznicy oprą się i takim żądaniom.

Wilczak: Rosja o krok od inwazji. Co na to Ukraina?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną