Z jej salonowych gestów i swobodnego zachowania można by sądzić, że to jeszcze jedno przyjęcie, które przyszło jej zorganizować. Na salę wchodzi z lekkim uśmiechem, odprężona. Na powitanie przytula swoich prawników, muskając się policzkami, gawędzą. Jej brat i siostra przysiadają się bliżej, by zamienić kilka zdań, zawsze po francusku. Ale dzieli ich szklane przepierzenie.
Bo to nie jest ogród willi w Palm Beach, tylko sala rozpraw nowojorskiego sądu. 59-letnia Ghislaine Maxwell, bywalczyni salonów, ma na sobie nie koktajlową sukienkę, lecz więzienny uniform. A stawka jest wysoka – sześć zarzutów i zagrożenie łączną karą 80 lat pozbawienia wolności. Prokuratorzy oskarżają ją o nakłanianie i przymuszanie nieletnich dziewczyn do uprawiania seksu z nowojorskim magnatem finansowym Jeffreyem Epsteinem w latach 1994–2004 oraz przewożenie ich w tym celu na Florydę.
Na proces sądowy czekała w areszcie półtora roku, w małej celi z betonowym łóżkiem, kontrolowana przez strażników co kwadrans. Jej rodzina i adwokaci protestowali, mówiąc, że zastosowane wobec niej środki są zbyt surowe, zagrażają jej zdrowiu. Ale sędzia uważa, że po pierwsze, areszt był konieczny, bo Maxwell z łatwością mogłaby uciec za granicę, a specjalny nadzór ma zapewnić jej bezpieczeństwo, na wypadek gdyby chciała zrobić sobie krzywdę.
Te obawy nie są bezzasadne. Główny złoczyńca, jej partner w zbrodni Jeffrey Epstein, aresztowany w lipcu 2019 r. i oskarżony o handel nieletnimi kobietami w celu ich seksualnego wykorzystywania, miesiąc później popełnił w celi samobójstwo (był już wcześniej skazany na 13 miesięcy więzienia za nakłanianie do prostytucji i został zarejestrowany jako przestępca seksualny, ale kary nie odsiedział, wrócił do życia i interesów).
Starsza siostra
W tym samym czasie odtajnione dokumenty ukazały gigantyczną skalę przestępstw: setki dziewczyn zwabianych na przestrzeni kilkunastu lat do jego domów na Florydzie, Wyspach Dziewiczych i w Nowym Jorku.