Świat

PiS nie ogłasza restrykcji, bo boi się protestów. Nie ma racji

Protest przeciwko covidowym obostrzeniom w Brukseli, 21 listopada 2021 r. Protest przeciwko covidowym obostrzeniom w Brukseli, 21 listopada 2021 r. Hatim Kaghat/ Belga Press / Forum
Premier Mateusz Morawiecki powtarza, że nie zamierza wprowadzić restrykcji, bo obawia się wybuchu społecznego niezadowolenia. W dowód przywołuje protesty w innych krajach. I mija się z prawdą.

Dzienny przyrost zakażeń bije w Polsce rekordy – nie tylko czwartej fali, ale w ogóle od wybuchu pandemii w zeszłym roku. Wirus, który miał już być „w odwrocie”, uparcie nie chce nas opuścić. Samo to nie musi zwiastować katastrofy, bo znaczne wzrosty notuje wiele krajów. W dodatku eksperci już od pierwszych dni zarazy podkreślali, że wirus zostanie z nami długo, może nawet na zawsze, niemal jak grypa. Kluczem, co od miesięcy uparcie powtarza środowisko naukowe, będzie taka strategia sanitarna, która pozwoli ograniczyć ofiary, obciążenia dla służby zdrowia i gospodarki.

Czytaj też: Covid. Rząd nadal w awangardzie bezmyślności

Strategia PiS, czyli brak strategii

Niestety, gdy świat od miesięcy powtarza we wszystkich konfiguracjach słowo „strategia”, polskie władze zdecydowały się puścić drążek samolotu i wyłączyć silniki. Polityka sanitarna rządu PiS to od tygodni spadek swobodny. Choć liczba zachorowań rośnie, a ze szpitali dochodzą sygnały o brakach miejsc, zaplecza sprzętowego i problemach finansowych, przez które z pacjentami chorymi na covid nie ma komu pracować, Mateusz Morawiecki nie wprowadził żadnych nowych obostrzeń. Na początku rząd wskaźniki zwyczajnie lekceważył, a kiedy już dłużej nie dało się tego robić, wyciągnął argument natury politycznej: że przywrócenie reżimu sanitarnego wywołałoby falę protestów i w gruncie rzeczy okazałoby się kontrproduktywne.

Reklama