Walerij Nikołajewicz Ż., zamieszkały w Mogilewie przy Prospekcie Mira, nie ukrywa, że to on zadenuncjował. Pamięta to dokładnie. Czwartek, 13 sierpnia 2020 r. Siergiej, kolega ze szkolnych lat, wkurzył go, gdy tylko stanął w progu. – Nie widzieliśmy się dawno, ze 20 lat – opowiada Walerij w rozmowie telefonicznej z POLITYKĄ. – Ja ogolony, wyperfumowany. A on z tą brodą. Pytam, po co zapuścił, a Siergiej: bo to teraz modne. I to mnie zaniepokoiło!
Dalej, gdy usiedli i rozmowa zeszła na tematy polityczne, było jeszcze gorzej. – Jestem człowiekiem radzieckiego wychowania. Lata przepracowałem jako kierowca. A on, dorobkiewicz, szwendał się gdzieś za granicą, w Polsce czy w Niemczech. I nagle mówi: Łukaszenko przegrał wybory, należy go odsunąć od władzy – i zaprasza na manifestację. Wtedy się zdenerwowałem!
– I zadzwonił pan na milicję?
– Owszem. Nie będzie mnie taki uczył, jak żyć!
Donos był krótki. Tak zapisał go milicjant dyżurny: „W gości zaszedł przyjaciel ze szkolnych lat Siergiej Filopow i agitował, by iść z nim na nielegalny miting. [Informator] uważa, że jego kolega jest jednym z organizatorów demonstracji i właśnie w niej uczestniczy”.
Walery Nikołajewicz przyznaje, że ciągle ma do starego druha Siergieja żal. Jest nawet gotów pogrzebać w papierach i podać adres, pod którym mieszka: – Jeśli byłaby taka potrzeba.
Mapa
Sasza (od 15 lat mieszka w Polsce, ale prosi, żeby nie podawać prawdziwych personaliów, na Białorusi zostali rodzice) wśród ujawnionych w internecie milicyjnych donosicieli odnalazł znajomego. – Poczułem się głupio – przyznaje. – Donosiciel to młody mężczyzna, jeszcze przed trzydziestką.