Rosjanie poirytowali Amerykanów, ale nie tylko, bo także innych przywódców mocarstw, może z wyjątkiem Chińskiej Republiki Ludowej, która pracuje nad podobną bronią. Na pokładzie stacji orbitalnej ISS przebywa w tym momencie siedmiu austronautów: czterech amerykańskich i jeden niemiecki oraz dwóch rosyjskich. I okazało się, że na wysokości nieco ponad 400 km nad ziemią co 93 minuty przelatują przez chmurę odłamków, więc muszą się chować do specjalnych, wzmocnionych schronów na pokładzie, przygotowanych na wypadek znalezienia się wśród meteorytów.
Rosja w kosmosie hasa do woli
Amerykańscy specjaliści nie mogli się nadziwić, że Rosjanie narazili życie nie tylko obcych astronautów, ale i dwóch własnych. Przecież musieli wiedzieć, czym taki test się skończy. Oczywiście, ich postępowanie wywołało ostre protesty USA i wysokich przedstawicieli NATO, ale żadne mocarstwo nie ma specjalnie narzędzi ani możliwości, by im w tym przeszkodzić. Głównie dlatego, że nie istnieje odpowiedni traktat. Układ ABM z maja 1972 r. dotyczący zakazu rozwijania broni przeciwrakietowej o zasięgu pozaatmosferycznym przestał obowiązywać w czerwcu 2002, gdy wypowiedzieli go sami Amerykanie. A zrobili to w obawie przed rakietami strategicznymi Korei Północnej i Iranu, które takie pociski rozwijają (Korea dysponuje też bronią jądrową).
Obowiązują co prawda traktaty o nieumieszczaniu broni jądrowej ani prowadzeniu prób jądrowych w kosmosie, pierwszy od 1967 r., a drugi od 1963, ale nie dotyczą broni konwencjonalnej. Zresztą radziecki, a później rosyjski system przeciwrakietowy A-35 z 1976 r.