Kryzys na granicy z Białorusią wchodzi w nową – zobaczymy, czy decydującą – fazę. Najpierw o sytuacji zwabionych przez reżim Alaksandra Łukaszenki. Kilkaset osób, które ostatnie dni i noce spędziły w obozowisku pod Kuźnicą, w namiotach i szałasach ze ściętych na miejscu sosnowych gałęzi, przeprowadzono w zbrojnej asyście na teren pobliskiego przejścia granicznego. Podobno obiecano im autobusy do Niemiec, ale oczywiście zostali na miejscu. Otoczono ich, skoncentrowano na maleńkiej przestrzeni i skonfrontowano ze stojącym niemal na wyciągnięcie ręki szpalerem polskiej policji, służby granicznej i wojska. W odpowiedzi władze PiS alarmowały, że spodziewają się kolejnej próby siłowego przejścia na terytorium Rzeczypospolitej. Zamiast tego – tak wyglądała większość poniedziałku – zakładnicy Łukaszenki spokojnie usiedli, rozwinęli karimaty i rozbili namioty. I czekają na jakieś zmiłowanie.
Kryzys na granicy. Piąty pakiet sankcji
Ponad ich głowami trwa polityczna próba sił. Państwa członkowskie Unii Europejskiej uzgodniły kryteria nowego, piątego pakietu sankcji nałożonych na Łukaszenkę za przewiny ostatniego roku. Na liście objętych restrykcjami (zamrożenie kapitału w przestrzeni unijnej i zakaz wjazdu) znalazło się 30 osób oraz instytucji, w tym m.in. hotel organizujący podróże dla osób mających nadzieję przedostać się na Zachód. Unia nie jest przekonana, że to zdecydowana reakcja, czego potwierdzeniem jest zapowiedź prac nad pakietem szóstym. Bez przesądzania, czy tym razem miałoby to być odczuwalne uderzenie w gospodarcze podstawy reżimu.