Manifestacje i happeningi przeciw czczeniu Krzysztofa Kolumba w krajach Nowego Świata odbywają się każdej jesieni. Ale tego roku z Kolumbem i z jego następcami szczególnie ostro rozprawia się Meksyk – okazją jest 200-lecie wyzwolenia się kraju spod hiszpańskiej korony.
Meksykanie strącili z cokołu sławnego żeglarza, nazywanego – w historii pisanej przez zwycięzców – „odkrywcą Ameryki”. Dla ścisłości: posąg Kolumba zdjęto z piedestału rok temu, by poddać go konserwacji. Potem jednak władze stolicy Meksyku chętnie zgodziły się z autorami petycji, by sławny żeglarz na pomnik już nie wracał.
1.
Przez wieki pisano, że Kolumb był Genueńczykiem, synem raczej ubogiego tkacza wełny. Jak wielu jego rówieśników szybko ruszył w morze na pokładach małych frachtowców. Gdy jednak syn Kolumba, Ferdynand, poszukiwał śladów ojca w Genui, na żadne nie trafił, mimo że w XVI w. – już po czterech wyprawach Kolumba do Nowego Świata – miasto szczyciło się sławnym admirałem.
Współczesne, choć mające już kilka dekad badania i spekulacje historyków kwestionują również ten – wydawałoby się niepodważalny – przekaz. Jedna z hipotez powiada, że Kolumb był wprawdzie Genueńczykiem, ale nie synem tkacza, lecz sklepikarza. Przypisywano mu najrozmaitsze pochodzenie – portugalskie, hiszpańskie, francuskie, szkockie. Pewien historyk amator z Portugalii wysnuł nawet bajkę o litewsko-polskim pochodzeniu Kolumba – miał być rzekomo synem Władysława Warneńczyka.
Jeszcze inna hipoteza – ta akurat wielce prawdopodobna – głosi, że Kolumb najpewniej pochodził nie z Genui, lecz z podległej miastu greckiej wyspy Chios. Jej zwolenniczka profesor Ruth Durlacher-Wolper sugeruje, że Kolumb był synem bizantyjskiego szlachcica i córki katalońskich kupców.