Świat

Indie będą neutralne klimatycznie dopiero w 2070?

Węgiel trzyma wielu Hindusów przy życiu i daje jedyną szansę, by wyżywić rodziny i ratować się od skrajnej biedy. Węgiel trzyma wielu Hindusów przy życiu i daje jedyną szansę, by wyżywić rodziny i ratować się od skrajnej biedy. Supratim Bhattacharjee/ Zuma Press / Forum
Wygląda na to, że Indie chcą jechać na gapę. Z mieszanymi uczuciami odebrano deklarację premiera Narendry Modiego, że jego kraj osiągnie węglową neutralność dopiero w 2070 r. Dla klimatu Ziemi to za późno.

Indie dopiero w 2070 r. chcą emitować tyle, ile będą w stanie pochłonąć, np. w swoich lasach. Tymczasem każdy rok pompowania gazów podnoszących temperaturę atmosfery potęguje zagrożenia dla ludzkości i całej biosfery, od kondycji której nasz gatunek jest uzależniony. Postawa Indii – trzeciego po Chinach i USA największego emitenta dwutlenku węgla – może być więc rozczarowująca. Z drugiej strony równie opieszałe są Chiny, a także Rosja czy Arabia Saudyjska, które swoją neutralność węglową zapowiadają o dekadę wcześniej, raptem na 2060 r.

Indie chcą jechać na gapę

Wygląda to też trochę na jazdę na gapę, skoro m.in. Japonia, Nowa Zelandia, Stany Zjednoczone, Unia Europejska, Wielka Brytania deklaruję własny stan równowagi na połowę wieku. Swoją drogą, to też nie jest jakieś wielkie wyrzeczenie, biorąc pod uwagę potencjały gospodarek i historyczne emisje, które przełożyły się na amerykański czy europejski dobrobyt. Powinny się też przełożyć na odpowiedzialność, bo akurat dwutlenek węgla akumuluje się w atmosferze, stąd ci, którzy dotąd wyprodukowali go dużo, powinni jako pierwsi przestać to robić. W patrzeniu na postawę Indii ta historyczna perspektywa jest kluczowa, podobnie jak produkcja na jednego mieszkańca, koło siedmiokrotnie mniejsza niż w USA. Ale że Indie mają populację zbliżającą się powoli do 1,5 mld osób, to też ponoszą odpowiedzialność za ograniczenie swojej porcji spalin.

Cel ogłoszony przez Modiego wygląda na wykonalny i jest tylko nieco bardziej ambitny niż już przygotowywane plany rozwoju indyjskiego systemu energetycznego. Zapowiedź nie miała jednak gryfu międzynarodowego zobowiązania, wygłoszonego na istotnej konferencji i z fanfarami. Jest też pewnym zaskoczeniem, bo u progu szczytu w Glasgow rząd zapewniał, że Indie nie chcą się do niczego w sprawie ścinania emisji zobowiązywać. Także dlatego, że kwestie klimatu to w tamtejszej debacie względna nowość, niemniej od kilku miesięcy pozostaje jedną z najważniejszych spraw dyskutowanych i opisywanych w gazetach. Z próbami przewidywania odpowiedzi na najbardziej kluczowe pytania o najbliższe półwiecze, stojące pod znakiem emisyjnej transformacji, która dotknie niemal każdej części gospodarki.

Czytaj też: Indie duszą się od smogu

Trudne rozstanie z węglem

Indyjska energetyka oparta jest w 70 proc. na spalaniu węgla, wydobywanego na wielką skalę metodą odkrywkową, ale o nim w Glasgow Modi nie wspomniał. Krajowi, będącym po Chinach nr 2 w produkcji i spalaniu węgla, trudno się z nim rozstać. Z pracy w branżach związanych z jego wydobyciem, obróbką i sprzedażą utrzymuje się 4 mln mieszkańców. I nie zawsze – jak np. w Polsce – są to dobrze zorganizowani, opłacani lepiej niż w innych częściach gospodarki górnicy skupieni w związkach zawodowych, dysponujących negocjacyjną siłą, z którą muszą się liczyć politycy. Często to pracujący na własną rękę, którzy za wór węgla ważący 200 kg dostają równowartość niecałych 10 zł. Z reguły urobek dostarczają odbiorcom, korzystając z bardzo skromnych środków lokomocji, obładowują nim rowery, motorowery lub towarowe riksze. Ich węgiel trzyma przy życiu i daje jedyną szansę, by wyżywić rodziny i ratować się od skrajnej biedy.

Osiągnięcie neutralności będzie wymagało przeorania innych branż. O ile łatwo sobie wyobrazić dekarbonizację przemysłu, w tym producentów stali, cementu czy nawozów, o tyle znacznie większej zręczności będzie wymagało ścięcie emisji z rolnictwa, wyeliminowanie małych palenisk w domach i firmach. Wiadomo, że trzeba przestawiać się na energię elektryczną, ale z nią w Indiach są problemy, obecność prądu w gniazdach bywa loterią.

Rzecz dotyczy zmiany sposobu życia i pracy niezamożnego społeczeństwa, setek milionów rodzin. I nic dziwnego, że Indie domagają się biliona (tysiąca miliardów) dolarów od państw rozwiniętych na inwestycje w krajach rozwijających się. Znaczna część tej kwoty powędruje na indyjskie przedsięwzięcia, np. odnawialne źródła energii. Inna historia, czy uda się taką kwotę zebrać. Przecież nadal zbiera się 100 mld na konto 2020 r., sumy przyrzeczonej jeszcze w Paryżu.

Czytaj też: Pierwsze na świecie miasto neutralne węglowo

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną