Świat

Konfederacja panuje na Facebooku? Jak algorytm dokarmia skrajną prawicę

Mark Zuckerberg Mark Zuckerberg Anthony Quintano / Flickr CC by 2.0
Wewnętrzny raport Facebooka dowodzi, że w serwisie znacznie lepiej radzą sobie kampanie i wpisy skoncentrowane na negatywnym przekazie. Pośrednimi beneficjentami są partie radykalne, w Polsce – Konfederacja.

O rosnącej przewadze skrajnej prawicy nad resztą ugrupowań w mediach społecznościowych mówi się od dawna, nie tylko w kontekście polskiej sceny politycznej. Nad Wisłą jest to jednak szczególnie widoczne, bo komunikacja w sieci odegrała instrumentalną rolę w wyborach dopiero w 2015 r. Wtedy dwie kolejne kampanie wygrał PiS – również dzięki skutecznej mobilizacji elektoratu właśnie w social mediach. Architektem tego sukcesu był Paweł Szefernaker, obecnie sekretarz stanu w resorcie spraw wewnętrznych. Jego strategię docenili szefowie, ale też zewnętrzni eksperci – otrzymał m.in. wyróżnienie New Europe 100, kierowane do innowatorów przestrzeni publicznej. Patronami nagrody byli m.in. Google i brytyjski dziennik „Financial Times”.

Czytaj też: Czy to koniec dyktatu cyberkorporacji?

Konfederacja panuje na Facebooku

Z czasem wahadło w polskich „soszjalach” przechyliło się jeszcze bardziej w prawo. Zyskały ugrupowania radykalne, a w ostatnich latach niepodzielnie panuje Konfederacja. Oficjalny profil konfederatów na Facebooku śledzi 665 tys. osób, ponad dwa razy więcej niż PiS (307 tys.) i PO (308 tys.). Krzysztofowi Bosakowi, który w ubiegłym roku był kandydatem na prezydenta, „like′a” dało więcej użytkowników (356 tys.) niż szefowi PO i byłemu przewodniczącemu Rady Europejskiej Donaldowi Tuskowi (354 tys.). Zwłaszcza to ostatnie daje do myślenia, bo choć Bosak jest rzeczywiście bardzo sprawny w sieci, to mimo wszystko Tusk ma zasięg kontynentalny i jest rozpoznawalny za granicą.

Skąd zatem sukces Konfederacji w mediach społecznościowych? Stoi za nim wiele czynników, a jak donosi amerykański dziennik „Washington Post”, jednym z nich może być algorytm. Według informacji gazety wewnętrzny raport firmy, sporządzony w 2019 r. po wyborach do Parlamentu Europejskiego, wykazał, że nowa technologia, wprowadzona rok wcześniej, dała przewagę treściom negatywnym.

Przedstawiciele Facebooka zorganizowali wówczas tournée po Europie, podejmując próbę weryfikacji wpływu platformy na rzeczywistość polityczną w różnych krajach. Ważny jest kontekst tej kampanii – miała miejsce po skandalu Cambridge Analytica i kolejnych przeciekach o wykorzystywaniu przez rosyjskie służby Facebooka do pogłębiania polaryzacji w USA i promowania Donalda Trumpa. Firma już wiedziała, że treści publikowane w internecie mogą być używane jako broń polityczna.

Czytaj też: Co wie o nas Facebook i jak to wykorzystuje?

Facebook lubi to: negatywne wpisy

W rodzimym kontekście ten wpływ był dość umiarkowany. Polscy politycy, zwłaszcza przedstawiciele PiS i PO, żalili się wprawdzie Facebookowi, że nowy algorytm działa na ich niekorzyść, promując negatywne komunikaty, ale hegemonicznej pozycji skrajnej prawicy do końca to nie wyjaśnia.

Zdecydowanie istnieje kilka czynników stojących za sukcesem Konfederacji i ciężko jednoznacznie powiedzieć, jaka jest w tym rola algorytmu Facebooka. Zwłaszcza że kiedy go zmieniono – w 2018 r. – Konfederacja w obecnym kształcie jeszcze nie istniała. Ale wielokrotnie w publikacjach naukowych pisaliśmy, że media społecznościowe stanowią pewien rodzaj alternatywnej sfery publicznej. Te podmioty, które są gorzej widoczne w tradycyjnych mediach głównego nurtu, mają tendencję do szerszego wykorzystywania internetu i przez to angażują więcej osób – mówi „Polityce” dr hab. Dominik Batorski z Uniwersytetu Warszawskiego, socjolog internetu, członek zarządu firmy analitycznej Sotrender. To m.in. na jego badania powoływał się w swojej publikacji „Washington Post”.

Faktem jest, że od marca 2018 r. na Facebooku posty negatywne niosą się znacznie lepiej i dalej niż pozytywne. Według raportu to pokłosie zmiany polityki samej firmy, która za pomocą nowego algorytmu chciała promować treści i konwersacje „o głębszym znaczeniu”. Wyszło inaczej. Pozytywne wpisy straciły na wartości, negatywne poszerzały zasięgi. Według polskich polityków, rozmawiających w 2019 r. z przedstawicielami Facebooka, mogło to wręcz doprowadzić do „wojny domowej w mediach społecznościowych” i pogłębienia polaryzacji.

Byłbym ostrożny w mówieniu, że algorytm nakręca polaryzację – komentuje Batorski. – Ten wątek pojawił się w kontekście skarg polskich polityków do Facebooka, ale wydaje mi się, że dużo jest w tym atrybucji, którą politycy wykonują, przerzucając winę za polaryzację na algorytm – a ona wynika z masy innych rzeczy. Na przykład PiS, owszem, w 2016 czy 2017 r. publikował sporo negatywnych postów, ale 2018 r. to już przejście na bardziej pozytywne wpisy, chwalenie się sukcesami. Tutaj więc nie widać jakichś drastycznych skutków działania algorytmu. Widać ją natomiast w reakcjach na te posty, bo rzeczywiście od marca 2018 r. posty nacechowane negatywnie są znacznie częściej udostępniane. Czy to znaczy, że algorytm Facebooka promuje negatywne treści? Myślę, że taki jest odbiór wielu osób, w tym polityków, którzy się Facebookowi na to skarżyli. Ale moim zdaniem to w dużej mierze kwestia wrażenia. Takich treści jest po prostu więcej i pojawia się pytanie: czy to kwestia działania algorytmu, czy po prostu użytkownicy chętniej te treści udostępniają. Ta druga rzecz też ma znaczenie.

Czytaj też: Czy serwis Marka Zuckerberga jest politycznie neutralny?

Algorytm nie jest bez winy

Czy oznacza to, że światowy gigant technologiczny jest zupełnie bez winy, a odpowiedzialni za polaryzację są jego użytkownicy? I tak, i nie. – Czasem Facebookowi przypisuje się zbyt duży wpływ, niż ma to miejsce w rzeczywistości. Po części wynika to z faktu, że to sfera nieprzejrzysta i nie ma możliwości przeanalizowania wszystkiego. Więc nie dziwi mnie, że takie komentarze się pojawiają – mówi Batorski.

Dodać do tego należy zachowanie mediów tradycyjnych, w których ostry podział ideologiczny jest już bardzo wyraźny – to też nie pozostaje bez wpływu na zachowania wyborców czy użytkowników mediów społecznościowych. Polska nie jest zresztą pod tym względem wyjątkiem, bo zjawisko rosnącej popularności skrajnej prawicy w internecie jest relatywnie powszechne w Europie i Ameryce Północnej. To też linia obrony samego Facebooka. Dział prasowy firmy zauważa, że jeśli polaryzacja wynikałaby z zasad funkcjonowania portalu, istniałaby wszędzie tam, gdzie Facebook jest popularny, a to akurat się nie dzieje.

Problem Facebooka leży gdzie indziej – to brak przejrzystości, utajnianie danych i nieświadomość możliwych skutków działania algorytmów. W tych obszarach krytyka jest zasłużona, bez względu na to, czy pochodzi od polityków, ekspertów, czy zwykłych użytkowników.

Czytaj też: Facebook wreszcie zauważył problem rasizmu

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną