Pierwsi w Unii Europejskiej byli Duńczycy – na początku września tamtejszy rząd zdecydował o zdjęciu ostatnich obostrzeń. Mieszkańcy mogą bez ograniczeń korzystać z przestrzeni publicznej, organizować zgromadzenia, wchodzić do klubów, dyskotek, barów, restauracji, trenować na siłowniach i pływać w basenach. Dania zniosła też obowiązek posiadania dowodu szczepienia, negatywnego testu bądź potwierdzenia przebycia koronawirusa. Do historii przechodzą też maseczki, których nie trzeba mieć na sobie w zamkniętych pomieszczeniach ani w środkach transportu publicznego. Oraz dystans społeczny, o którym wielu Duńczyków zapomniało już 10 września, tłumnie ustawiając się w kolejkach do muzeów i podobnych placówek.
Czytaj też: Delta w Europie. Nieszczepieni mają pod górkę
Skandynawia znosi restrykcje
Co prawda zniesienie restrykcji odbija się lekko na statystykach – kraj notuje ok. 500 nowych przypadków dziennie – ale w Danii nikogo to nie niepokoi. Chorują niemal wyłącznie osoby niezaszczepione, śmiertelność jest bliska zeru, a Duńczycy politykę władz oceniają bardzo dobrze.
Zadowoleni są też sami politycy, którzy o źródłach sukcesu mówią jednoznacznie: to efekt wielu miesięcy dyscypliny, akcji szczepień i wysokiego zaufania społecznego. Dokładnie tak argumentował decyzję o zdjęciu obostrzeń minister zdrowia Magnus Heunicke. Inni politycy dodali, że obywatele, kiedy trzeba było, słuchali ekspertów, dlatego dzisiaj mogą oddychać pełną piersią.
Podobnie wygląda sytuacja w Szwecji, gdzie restrykcje zniknęły 29 września. Tam też goście wejdą do barów i restauracji bez limitu, a stolików nie trzeba separować. Zniesiono ograniczenia dotyczące wydarzeń publicznych, w tym sportowych. Rząd wycofał już nawet rekomendacje związane z pracą w trybie zdalnym w każdym sektorze, w którym jest to możliwe. Chociaż powrót do biur ma, według zaleceń władz, odbywać się „stopniowo”, to komunikat jest jednoznaczny: Szwedzi, jeśli chcą, mogą przestać już pracować z domów.
Co najmniej do 31 października utrzymane zostaną natomiast restrykcje dla osób podróżujących do Szwecji spoza Unii lub Europejskiego Obszaru Gospodarczego. One wciąż muszą okazać dowód szczepienia, ozdrowienia lub negatywny test, w przeciwnym razie czeka je kwarantanna.
Siedlecka: Czy można przymusić do szczepienia?
Włosi stawiają na szczepienia
Na południu Europy, gdzie poziom wyszczepienia jest wysoki, ale w przeciwieństwie do północy nie można mówić jeszcze o odporności zbiorowej (taką osiągnął już np. obszar metropolitalny Sztokholmu), rządy intensyfikują działania zachęcające do przyjęcia zastrzyku.
Najszerzej komentowany jest oczywiście model włoski, gdzie praktycznie zmuszeni do szczepienia zostali wszyscy pracownicy – zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym. Ogłaszając nowe prawo w połowie września, premier Mario Draghi zapowiedział, że liczy na wyszczepienie 80 proc. społeczeństwa jeszcze przed końcem miesiąca. To się w dużej mierze udało, bo ostatnie dane mówią o 78,5 proc. zaszczepionych obywateli. W nagrodę Włosi dostaną lżejsze restrykcje dotyczące limitów na imprezach publicznych – zyskają zwłaszcza kibice, bo od najbliższego weekendu stadiony będą mogły zapełnić się w 75 proc.
Czytaj też: Sport w kwarantannie
Na dyskotekę w maseczce
Fani imprez masowych cieszą się też w Hiszpanii, gdzie w pełni zaszczepionych jest nieco ponad trzy czwarte obywateli (nie ma jeszcze szczepionki dla dzieci poniżej 12. roku życia). 90 proc. otrzymało co najmniej jedną dawkę preparatu. Reżim sanitarny jest znoszony stopniowo, region po regionie. Dla przykładu: w Madrycie nie obowiązują już ograniczenia godzin otwarcia barów i restauracji, ale wciąż nie mogą one przyjmować pełnej liczby klientów. W regionie Castilla-La Mancha można tańczyć w dyskotekach, ale z założoną maseczką. Katalonia dopiero 23 września otworzyła te części klubów, które znajdują się na świeżym powietrzu, a w Kraju Basków nadal może wejść do nich tylko połowa gości.
Rząd federalny podkreśla, że strategia ma obowiązywać aż do zniesienia ostatnich restrykcji w ostatniej części kraju. Decentralizacja decyzji o zasadach w pandemii akurat w Hiszpanii sprawdziła się dobrze.
Koniec z darmowymi testami
Śrubę niezaszczepionym przykręcają z kolei Niemcy. Od 1 listopada państwo przestanie im pokrywać straty finansowe wynikające z niemożliwości podjęcia pracy przez zakażenie koronawirusem. Podobnie zatem jak we Włoszech, gdzie pracownicy sami będą musieli płacić za testy, w Niemczech rzeczywistość dla sceptyków i nieprzekonanych do szczepionek stanie się po prostu bardzo droga. Od 11 października przestaną być dostępne też darmowe testy.
Nadal obowiązują restrykcje dotyczące korzystania z przestrzeni publicznej i lokali: żeby wejść do baru, restauracji czy na siłownię, potrzebna jest dokumentacja sanitarna. Wcześniej antyszczepionkowcom problem rozwiązywał darmowy test, na który teraz już nie mogą liczyć. W ten sposób władze chcą nadgonić resztę kontynentu w akcji szczepień – dotychczas obie dawki preparatu przyjęło tam niecałe 65 proc. populacji.
Rumunia i Bułgaria w ogonie Europy
Zachód, południe Europy oraz Skandynawia powoli pozwalają swoim obywatelom zapomnieć o restrykcjach. Na taki luksus nie mogą sobie pozwolić kraje na wschodzie. Najwyższe od wybuchu zarazy są teraz wskaźniki w Rosji, gdzie 29 września zanotowano 846 zgonów z powodu covid-19. Wariant delta wciąż nie został opanowany m.in. z powodu niskiego odsetka szczepień – dwie dawki przyjęło zaledwie 29 proc. mieszkańców.
Rekordy bije też Rumunia, gdzie 28 września liczba nowych zakażeń przekroczyła 11 tys. w ciągu doby (rośnie też liczba zgonów). Zamiast więc luzować restrykcje, Rumunia je zaostrza. W najbliższych dniach najpewniej ponownie zamknie kina i teatry, restauracje będą mogły sprzedawać posiłki tylko na wynos, a uczniowie znów zostaną odesłani na naukę zdalną.
Przyczyn należy szukać w słabej akcji szczepień – dwie dawki preparatu przyjęło zaledwie 27 proc. populacji, co jest, zaraz po Bułgarii, drugim najgorszym wynikiem w UE. W dodatku kryzys pandemiczny może w Rumunii lada chwila przerodzić się w polityczny, bo chwieje się poparcie dla rządu Florina Cîțu.
Czytaj też: Komu znów grozi lockdown?
Zaufanie lepsze od obostrzeń
Czwarta fala pandemii wyraźnie dzieli Europę. W krajach zachodu, południa i północy albo restrykcji nie ma już wcale, albo obowiązują głównie niezaszczepionych. Na wschodzie jest ich znacznie więcej, a covid pozostaje realnym zagrożeniem. Polska niestety wciąż tkwi właśnie we wschodnich realiach, bo zachorowania u nas znów szybko rosną, a zaszczepionych przybywa bardzo wolno.
Łatwo ten podział kontynentu tłumaczyć kwestiami materialnymi – infrastrukturą, jakością służby zdrowia. To jednak nie wyczerpuje tematu, co doskonale widać w cytowanych już tu słowach duńskiego ministra zdrowia: obostrzeń nie potrzeba, gdy społeczeństwo funkcjonuje w oparciu o zaufanie. I to może właśnie zaufania brakuje wschodniej Europie najbardziej.
Czytaj też: Dlaczego Polak nie chce się szczepić?