Koniec zwodzenia. Bruksela chce finansowej kary dla Polski. Rachunek będzie wysoki
Skończył się czas wywierania presji na polski rząd, żeby szanował i uznawał wyroki TSUE w kwestii praworządności. Komisja Europejska jeszcze w lipcu postawiła Warszawie ultimatum z terminem 16 sierpnia. Rząd Mateusza Morawieckiego miał się jasno określić, czy i jak szybko wprowadzi w życie ostatnie decyzje TSUE: dotyczyły zabezpieczenia tymczasowego w sprawie zamrożenia stworzonej przez PiS Izby Dyscyplinarnej, kluczowych elementów przepchniętej przez parlament tzw. ustawy kagańcowej oraz wyroku, że stworzony przez obecną władzę system dyscyplinarny dla sędziów łamie prawo UE.
Czytaj też: Wojna PiS z UE może być jeszcze droższa
Polska kontra TSUE. Morawiecki idzie na konfrontację. Rachunek będzie wysoki
Odpowiedź rządu Morawickiego nadeszła w ostatniej chwili, ale ani jej treść, ani późniejsze ruchy polskich władz „w stanowczej ocenie służb prawnych Komisji” nie spełniły wymogów TSUE. Przypomnijmy, że Morawiecki powołał się m.in. na wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, który w lipcu zdecydował, że Warszawa nie musi w tym zakresie wykonywać zabezpieczeń TSUE.
Co dzisiejsze decyzje oznaczają w praktyce? Że Polska za działania (albo ich brak) rządu PiS będzie zapewne płacić bardzo duże pieniądze liczone za każdy dzień niewypełniania postanowień i wyroków TSUE.