Krajowy Plan Odbudowy to wielka kroplówka euro, na której swoje rządy do końca tej kadencji chce oprzeć PiS. Uzgodnione z Komisją Europejską KPO poszczególnych krajów muszą być ostatecznie zatwierdzone przez unijnych ministrów w Radzie UE, a następnie dany rząd podpisuje stosowne umowy i zaliczkowo dostaje wypłatę do 13 proc. sumy. Polski projekt pierwotnie miał być zatwierdzony do 1 sierpnia, a teraz Bruksela nawet nie podaje nowego terminu.
Czytaj też: Wojna PiS z UE może być jeszcze droższa
Reakcja na decyzje Trybunału Julii Przyłębskiej
O ostrym przyhamowaniu KPO wskutek sporów o nadrzędność prawa Unii oraz rolę orzeczeń TSUE w dziedzinie sądownictwa pisaliśmy już w lipcu na podstawie nieoficjalnych rozmów w instytucjach UE. To z czasem stało się brukselską tajemnicą poliszynela, którą wczoraj wieczorem już oficjalnie wyjawił Paolo Gentiloni, komisarz ds. gospodarczych (były premier Włoch).
Pytany przez europosłów o przyczyny przeciągających się negocjacji z Warszawą Gentiloni wyjaśnił, że przyczyną jest kwestia nadrzędności prawa unijnego w Polsce. Ta wypowiedź padła podczas wysłuchania w Parlamencie Europejskim na temat krajowych planów odbudowy we wszystkich krajach wspólnoty. Dwa z nich, Bułgaria i Holandia, jeszcze nie złożyły projektów.
Polski KPO był wynegocjowany już w połowie lipca i Komisja Europejska przygotowywała się do jego zatwierdzenia, gdy nagle naciśnięto hamulec po decyzji Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, podważającej nadrzędność prawa Unii w Polsce (w kwestii środków tymczasowych TSUE w dziedzinie sądownictwa), oraz po odmrożeniu Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego wbrew nowej decyzji zabezpieczającej TSUE.