„Przemawiam, by ogłosić zakończenie naszego wycofania z Afganistanu i koniec wojskowej operacji ewakuacji amerykańskich obywateli, obywateli innych krajów i narażonych Afgańczyków” – oświadczył późnym wieczorem czasu polskiego, ale już po północy czasu afgańskiego najwyższy dowódca wojskowy odpowiedzialny za Bliski Wschód, czterogwiazdkowy gen. Kenneth McKenzie. Zmęczony, spocony, z ulgą na twarzy powiedział, że ostatni samolot transportowy C-17 wzbił się w powietrze z lotniska im. Hamida Karzaja w Kabulu o 15:29 czasu waszyngtońskiego, mniej więcej godzinę przed jego wystąpieniem. Zgodnie z przyjętym zwyczajem dowódca ogłosił to w chwili, gdy maszyna była poza przestrzenią powietrzną Afganistanu.
Ewakuacja została zakończona – przynajmniej na jej wojskowym etapie. Termin wycofania wojsk USA z Afganistanu został dotrzymany. Nie zdarzył się kolejny zamach. Ale z ust doświadczonego generała nie padło ani słowo o zwycięstwie.
Czytaj też: Afganistan po zamachu w Kabulu. Zło odradza się bardzo szybko
Afganistan. Ile osób pozostało poza murem okalającym lotnisko?
Jeśli ktoś ma pełne prawo odczuwać satysfakcję, to po dwóch tygodniach utrzymywania niemal nieprzerwanego mostu powietrznego z Kabulu o sukcesie mogą mówić lotnicy-transportowcy. W czasie całej operacji, wedle podanych przez generała danych, Kabul opuściło dzięki nim 123 tys. osób, czyli ponad 7,5 tys. osób dziennie w 16 dni. Rekordem dziennym było 19 tys. ewakuowanych. Aby zabezpieczyć funkcjonowanie lotniska, Amerykanie musieli dosłać do Kabulu ponad 5 tys. wojskowych, którzy byli też ostatnimi zabranymi przy odwrocie.