Trwa ewakuacja cywilów z lotniska w Kabulu. Do wczoraj do i z Afganistanu wyleciało w sumie 200 samolotów z dyplomatami, pracownikami organizacji pozarządowych i miejscowymi współpracownikami na pokładzie. Obecnie port lotniczy stanowi jedyną zachodnią enklawę w mieście opanowanym przez siły talibów. Znajduje się tam w sumie kilka tysięcy amerykańskich, brytyjskich i francuskich żołnierzy. Wkrótce do tej koalicji dołączą Polacy: w środę wieczorem prezydent Duda zdecydował o wysłaniu do Afganistanu ok. 100 żołnierzy z jednostki GROM (w skład misji weszli również lekarze, piloci i logistycy).
W Warszawie wylądował w środę pierwszy samolot z transportem ponad 70 ewakuowanych osób, w większości byli to afgańscy współpracownicy polskiego kontyngentu oraz ich rodziny. Na razie do Kabulu skierowano trzy polskie samoloty, a czwarty jest przygotowywany.
Czytaj też: Widmo kryzysu migracyjnego
GROM w Kabulu
Z wypowiedzi, jakiej szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch udzielił PAP, wynika, że misja GROM „nie ma charakteru bojowego”, a jej celem jest wyłącznie ewakuacja. To może się jednak zmienić, bo rozwoju sytuacji nie sposób przewidzieć. Dziś rano pojawiły się doniesienia o talibskich bojownikach używających broni maszynowej, by rozproszyć tłum przed lotniskiem. „Sytuacja zachodnich wojsk na miejscu jest bardzo trudna” – donosił Stuart Ramsay, korespondent Sky News.
Przed bramami wejściowymi cały czas tłoczą się tysiące ludzi. Zza ogrodzeń do żołnierzy dobiegają błagalne krzyki kabulczyków, by wpuścić ich do środka. Wojsko przed bramą główną musi podejmować dramatyczne decyzje o tym, kogo wpuścić, a kogo nie. Żołnierze często muszą decydować na podstawie tego, co widzą, ustnych świadectw Afgańczyków chcących wyjechać lub własnej oceny tego, czy czyjeś życie jest w niebezpieczeństwie.
Czytaj też: Dramat uciekających z Kabulu. Czy polskie władze reagują na czas?
Strzały nad głowami
Dochodzi również do sytuacji, że ktoś wpuszczony już na teren lotniska musi je opuścić, ponieważ po weryfikacji okazuje się, że nie kwalifikuje się do ewakuacji. Żołnierze są więc pod ogromną presją. Na filmie opublikowanym na koncie korespondenta ABC Iana Pannella na Twitterze widać wojskowych strzelających ponad głowami tłumu, by przywrócić porządek.
Z kolei już między pasami startowymi w ogromnym gorącu tłoczą się tysiące ludzi w oczekiwaniu na samolot. W terminalu ustanowiono tymczasowe placówki dyplomatyczne, a dyplomaci w pośpiechu wydają Afgańczykom wizy uprawniające ich do wyjazdu.
Chaos panuje również na drodze wiodącej do lotniska. Wzdłuż niej tłoczą się tysiące Afgańczyków w nadziei na wyjazd. Wedle doniesień mediów regularnie dochodzi tam do przypadków bicia i zastraszania cywilów przez talibskich bojowników. Dzieje się tak mimo publicznych zapewnień ich rzecznika prasowego, że współpracownicy poprzedniego rządu otrzymają amnestię i nie muszą bać się o życie.
Czytaj też: Dramatyczne sceny na lotnisku w Kabulu
Tarcia między sojusznikami
Jak podała agencja AP, 16 sierpnia USA zawarły porozumienie z przebywającymi w Katarze przedstawicielami talibów. Umowa zakłada, że nie będą przeszkadzać w ewakuacji, atakować lotniska ani w jakikolwiek sposób utrudniać cywilom wyjazdu. Gen. Frank McKenzie, który negocjował umowę, zapowiedział, że jakikolwiek atak na obywateli USA spotka się z natychmiastową odpowiedzią. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, McKenzie zobowiązał się, że amerykańscy żołnierze nie będą opuszczać terenu lotniska.
Właśnie na tym tle w ciągu ostatnich 48 godzin pojawiły się tarcia wśród zachodnich wojsk w Kabulu. Dziennik „The Daily Mirror” raportował, że brytyjskie siły specjalne z jednostki SAS zapuszczały się w różne części afgańskiej stolicy, by wydobyć z domów i bezpiecznie przewieźć na lotnisko brytyjskich obywateli, miejscowych tłumaczy oraz współpracowników swoich wojsk. To samo robili Francuzi z antyterrorystycznej jednostki RAID, którzy zabrali z budynku swojej ambasady prawie 350 osób. Siły talibów nie reagowały na pojawienie się zachodnich żołnierzy na ulicach. Jak w rozmowie ze stacją RTL ujawnił Jean-Baptiste Dulion, szef jednostki RAID, akcja została wcześniej uzgodniona z przedstawicielami talibów.
Czytaj też: Talibowie przejmują Afganistan. Ameryka ma nieczyste sumienie
80 tys. do ewakuacji tylko przez USA?
W udzielonym w środę wywiadzie dla ABC News prezydent Joe Biden dopuścił możliwość, że amerykańskie wojska zostaną w Kabulu po 31 sierpnia, jeśli wcześniej nie uda się wydostać wszystkich obywateli USA. Wedle różnych szacunków w Afganistanie wciąż przebywa 10–15 tys. obywateli USA oraz 50–65 tys. Afgańczyków współpracujących w jakiś sposób z Amerykanami. To dane Białego Domu – dziennikarze ABC donoszą, że liczba współpracowników, których trzeba będzie ewakuować, sięga 80 tys.
Czytaj też: Polacy wracają z Afganistanu. Jaki jest bilans tej wiecznej wojny?