Spotkałem go 26 lat temu w drzwiach. Wychodziłem od fryzjera z długimi, ledwie przystrzyżonymi włosami, a on – łysy dwumetrowiec – wchodził do salonu. Rzucił żart, że u mnie fryzjer za bardzo się nie napracował, a u niego będzie miał jeszcze mniej roboty. Zapamiętałem tamten moment, bo otarłem się o gwiazdę. Dzisiaj telewizyjny showman Sławi Trifonow będzie decydował o składzie i polityce rządu. Jest przywódcą największej partii politycznej w rozdrobionym parlamencie, ma dwa mandaty więcej niż rządząca do tej pory partia Bojko Borisowa GERB (Obywateli na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii), która zwyciężała przez ostatnie 13 lat.
Dla jednej czwartej wyborców Sławi okazał się alternatywą po dekadzie, w której Bułgaria kojarzona była głównie z korupcją, biedą i dramatyczną sytuacją demograficzną oraz polityką podporządkowaną wąskim interesom rządzących, a także powiązanych z nimi oligarchów. Według jego zwolenników Sławi to człowiek sukcesu, patriota o zdecydowanych poglądach, który wie, jak naprawić państwo sknocone i ukradzione przez ekipę Borisowa.
Showman
Wdarł się na szczyt, budując cierpliwie pozycję komentatora i głośnego krytyka bułgarskiego życia społecznego. Jego kariera aktorska rozpoczęła się w telewizyjnym show „A Kuku!” – pierwszym studenckim pokomunistycznym programie rozrywkowo-satyrycznym w telewizji publicznej. To była absolutna nowość w ówczesnej siermiężnej Bułgarii, oaza wolności i nieskrępowanego myślenia. Po latach wciąż pamiętany jest skandal, gdy w trakcie programu ogłoszono, że właśnie wybuchł reaktor atomowy w Kozłoduju, jedynej elektrowni atomowej w kraju, siejąc oczywiście panikę wśród telewidzów. „A Kuku!” otworzył drogę do kariery wszystkim uczestnikom, ale najwyżej w rozrywce zaszedł właśnie Trifonow, głównie za sprawą programu „Show Sławiego”.