Wejść do jednej drugiej finału najbardziej prestiżowego turnieju to wielkie osiągnięcie. A cóż dopiero, gdy robi się to po zwycięstwie nad Rogerem Federerem? I do tego w trzech setach 6:3, 7:6 (7:4) i 6:0. Polak był przed przyjazdem w światowej czołówce. Po wygranych z Daniłłem Miedwiediewem i przede wszystkim ze Szwajcarem jest w samym jej czubie.
Hubert Hurkacz i jego potężny serwis
Pewnie buzują we mnie emocje, ale wydaje mi się, że tak świetnie grającego Polaka jeszcze nie widzieliśmy. Właściwie ani przez moment nie stracił kontroli nad wydarzeniami na korcie. Można analizować każdy element jego gry i zachwycać się. Na pewno wielką rolę odegrał obezwładniający przeciwnika serwis, wielkie wrażenie robiła gra przy siatce… Poza tym nie onieśmielił go centralny kort i publiczność niezmiennie zakochana w ośmiokrotnym triumfatorze turnieju.
Wiadomo, forma niemal 40-letniego mistrza była zagadką, pewnie dla niego samego również. Przez ostatnie dwa lata wychodził na kort rzadko. Nie tylko z powodu pandemii, ale także operacji i rekonwalescencji. A jednak na trawie postanowił jeszcze raz powalczyć o 21. tytuł. Stanął do rywalizacji i jako najstarszy zawodnik w historii dotarł do ćwierćfinału. Kolejnych rekordów nie będzie, bo po przeciwnej stronie siatki stanął 24-letni Polak z Wrocławia. Trzeba jednak oddać Federerowi, że potrafił pogodzić się z dotkliwą przecież porażką z wielką klasą. Ani razu nie okazał frustracji i pogratulował rywalowi z uśmiechem. Trzeba to docenić.
Hurkacz to uosobienie skromności
Niewykluczone, że w środowe popołudnie wielki Federer pożegnał się ze swoim ulubionym turniejem. Jeśli nie, to coraz mniejsze będą szanse na jakieś znaczące osiągnięcia. Jeśli miało to być pożegnanie z Londynem po 22 latach startów, to świetnie się złożyło, że nastąpiło to w meczu z Hurkaczem. Co ciekawe, nasz reprezentant mówi, że Szwajcar był jego idolem z dzieciństwa.
Hubert Hurkacz nie jest showmanem. Przeciwnie, to uosobienie skromności, ale od dzisiaj będzie się musiał liczyć ze znacznie większym zainteresowaniem mediów. Nie tylko z powodu sukcesu, ale także sposobu, w jaki go osiągnął.
Dotychczas tylko Jerzy Janowicz w 2013 r. dotarł do przedostatniego etapu Wimbledonu. Hurkacz ma szansę zajść jeszcze wyżej.