Władimir Putin, dwie dziennikarki w studiu i ponad półtora miliona pytań. Punktualnie w południe czasu moskiewskiego rozpoczęła się doroczna audiencja narodu u prezydenta. Putin odpowiadał na pytania nurtujące Rosjan, począwszy od spraw krajowych, lokalnych i prywatnych, kończąc na kwestiach zajmujących głowę państwa, czyli globalnej polityce. Konferencja trwała prawie cztery godziny, co plasuje ją wśród tych krótszych. W 2013 r. prezydent mówił ponad pięć godzin. Może znużyła go rutyna – to już 18. bezpośrednia linia. Pierwszą zorganizowano w 2001 r. i do tej pory nie odbyła się zaledwie trzykrotnie – w 2004, 2012 i rok temu z powodu koronawirusa i referendum ws. poprawek do konstytucji.
Putin mówi do obywateli
Tegoroczna audiencja miała być inna – bardziej nowoczesna i bez zbędnych pośredników, jak tłumaczył rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Zrezygnowano z pytań od dziennikarzy i czynowników, czyli lokalnych działaczy. Pytali wyłącznie obywatele, co nie dziwi, gdyż to rok wyborczy – pod koniec września odbędą się wybory do Dumy, rosyjskiego parlamentu, a prezydent walczy o silny mandat dla swoich rządów. Każdy mógł więc wysłać mail, SMS, nagrać filmik lub zadzwonić podczas programu. Służby prasowe wybrały zaś te pytania, na które Putin chciał odpowiadać.
Jeszcze przed programem było jasne, że Rosjan najbardziej interesują covid, szczepionki i sprawy bytowe. Putin zaczął więc od wyjaśnienia, czym się zaszczepił. Wszystkich tym usatysfakcjonował, bo od dawna trwało dochodzenie na ten temat. „Tym samym, czym zaszczepiono armię [czyli Sputnikiem V], przecież jestem głównodowodzącym” – odpowiedział. Jak dodał, nie chciał ujawnić tego wcześniej, bo byłoby to nie fair, Rosja ma wszak cztery preparaty (Sputnik V, Sputnik Light, EpiVacCorona oraz CoviVac).
Generalnie każda Priamaja Linia to okazja, by kreować prezydenta na dobrego gospodarza. W tym roku, ze względu na wybory, to wręcz konieczność. Putin nie omieszkał więc, co czyni rzadko, publicznie potwierdzić, że popiera rządzącą Jedną Rosję. Wysłuchał też szeregu skarg i zażaleń. Obywatele wiedzą już, że bezpośrednia linia z prezydentem to ostatnia deska ratunku – Putin jest jak ostateczna instancja. Rozstrzygający. Ale pod jednym warunkiem: trzeba się dodzwonić lub nadesłać wiadomość, która zostanie odczytana.
Czytaj też: Putin świętuje rocznicę aneksji Krymu
Car jest dobry, bojarzy są źli
Władimir Władimirowicz odpowiadał szczegółowo na konkretne pytania głubinki (prowincji), wzmacniając swój wizerunek przywódcy kompetentnego i sprawczego. Poproszono go m.in. o pomoc dla biednych rodzin z dziećmi, które nie radzą sobie ze spłatą kredytów i żyją za 1,5 tys. rubli miesięcznie. „Wczoraj podpisałem ustawę, dzięki której nie będzie można odebrać im dochodu poniżej minimum socjalnego”. Można? Można. Putin jest do tego empatyczny. „To szumowiny” – podsumował, dowiedziawszy się o weteranie z Krasnojarska, oszukanym przez nieuczciwą firmę. Jedna z prowadzących przypomniała, że weteran ten siedział z prezydentem w trybunie honorowej w czasie tegorocznej parady zwycięstwa.
Zasada tych igrzysk medialnych brzmi: car jest dobry, a bojarzy są źli. Winnymi niepowodzeń są z reguły rząd i lokalne władze, a sukcesy idą na konto centrali. Wyprodukowanie szczepionki to zatem osiągnięcie Kremla, ale trudności logistyczne, walka z trzecią falą koronawirusa i niepopularne obostrzenia to już nie jego odpowiedzialność. „Skąd tak wysoka cena kartoszki? Czy ktoś to kontroluje?” – zapytała Walentina, jedna z obywatelek. Putin tłumaczył, że to nie jego (tj. władzy federalnej) wina, że „banany z Ekwadoru są tańsze od marchewki i kartofli”. Dodał, że ceny żywności rosną na całym świecie, ale i pocieszał, że największe podwyżki miały miejsce rok temu. To rząd interweniował, wprowadzając subsydia i sprowadzając produkty z Białorusi i Turcji.
Rosja. Wielki naród i potęga militarna
Ulubione tematy rosyjskiego prezydenta, kiedy wyraźnie w rozmowie się ożywia, dotyczą globalnej polityki. Na tę część konferencji czekają analitycy, dziennikarze zagraniczni i dyplomaci, a Putin zawsze korzysta z okazji, żeby wysłać sygnał do partnerów zagranicznych. W tym roku eksperci obstawiali, że pojawi się wątek Ukrainy, Joe Bidena i NATO.
Na pierwszy ogień poszła Ukraina. „Dlaczego nie ma jej na liście wrogich państw?” – ktoś zapytał. Bo Ukraińcy nie są wrogami, odparł prezydent, są częścią wielkiego ruskiego narodu. Obiecał artykuł, w którym wytłumaczy, dlaczego są jednością. Przypomniał, że jedni i drudzy w przeszłości padali ofiarami imperializmów i podał przykład Polski, która chciała Ukrainę podbić. Innymi słowy: to nie Ukraińcy są źli, lecz ich rządzący. „Zełenski oddał pełnię władzy. Decyzje zapadają w Waszyngtonie, częściowo w Berlinie i Paryżu” – mówił, wyjaśniając, dlaczego nie chce się spotkać z prezydentem Ukrainy. Przekaz jest prosty: Kreml odda przysługę Ukraińcom, usuwając szkodliwy dla nich rząd i przywracając stary porządek, ideę „jednego wielkiego narodu”. Na granicy rosyjsko-ukraińskiej należy się więc spodziewać co najmniej kolejnych eskalacji.
Częścią wielkiego narodu są – uważa Putin – mieszkańcy Krymu. Tuż po szczycie w Genewie marynarka Rosji na Morzu Czarnym „była zmuszona ostrzelać” okręt brytyjski, na pokładzie którego byli również Amerykanie. To mogło widzów skonfundować, bo po szczycie z prezydentem USA rządowe media donosiły wyłącznie o sukcesie dyplomatycznym Rosji, podkreślając, że tylko jej przywódca spotkał się z Bidenem sam na sam. Dlatego Putin dodał: „nie sądzę, żeby świat stanął u progu III wojny światowej, gdybyśmy ten okręt zatopili”. Sugerował w ten sposób, że Zachód nie zaryzykuje konfrontacji z Rosją. To zaś oznacza, że liczy się z jej potęgą militarną.
Czytaj też: Po szczycie Biden–Putin. Warto rozmawiać, ufać nie trzeba
Czy Putin planuje emeryturę?
Nie mogło zabraknąć pytań pozornie trudnych, dzięki którym Putin mógł przedstawić swoją wersję różnych zdarzeń. W sprawie sankcji Stanów Zjednoczonych i UE znów przekonywał, że bez względu na to, jak bardzo chcą Rosję przestraszyć, kraj wciąż się rozwija, wzmacnia, a w wielu kwestiach jest silniejszy od USA. Nic przecież nie działa lepiej na ego zwolenników wielkiej Rosji i jej prezydenta niż świadomość, że choć bywa trudno, to na Zachodzie jest jeszcze gorzej.
Smaczkiem każdych igrzysk są pytania z puli „prywatne/plotkarskie”. W poprzednich latach prezydenta dopytywano o córki, jego rozwód oraz aktualne sympatie. W tym roku zechciał odpowiedzieć na pytanie o ewentualnego następcę. Wiadomo, że wprowadzone rok temu poprawki do konstytucji gwarantują mu władzę do 2036 r., niemniej wielu zastanawia się, kiedy przejdzie na emeryturę. Żartując, Putin odparł: „kiedy przyjdzie czas”. Na poważnie dodał, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale czuje się odpowiedzialny, by rekomendować kogoś godnego przejąć stery Matiuszki Rossiji.
Czytaj też: Jak Nawalny ośmieszył Putina