Świat

Pratasiewicz w areszcie domowym. Stare sztuczki Łukaszenki

Raman Pratasiewicz, 14 czerwca 2021 r. Raman Pratasiewicz, 14 czerwca 2021 r. Viktor Tolochko / East News
Łukaszenka spróbował sposobu, który wielokrotnie dał efekt: pokazuje, że nie jest taki zły, jakim go malują. Szczęśliwie tym razem Bruksela nie dała się nabrać na te stare sztuczki.

Raman Pratasiewicz i jego dziewczyna Sofia Sapiega zostali przeniesieni z mińskiego więzienia do aresztu domowego. Informację potwierdziła moskiewska sekcja BBC, znalazła się też na kanale Nexta na Telegramie. Już sam fakt, że droga tego newsa wiodła via Moskwa, jest zastanawiający (a może właśnie nie?). Wiadomość dotarła z opóźnieniem, do zmiany miejsca pobytu Pratasiewicza doszło już kilka dni temu. Wczoraj podobno jakiś bloger sfilmował go spacerującego po parku, wrzucił materiał do sieci i rozmówkę z nim. Nie wiadomo jednak, czy nie był to bloger z KGB.

Bruksela nie dała się nabrać

Od rodziny Sapiegi wiadomo, że dziewczyna przebywa w wynajętym mieszkaniu. Raman pewnie też został przeniesiony do służbowego mieszkania KGB. Opozycjonista Franak Viaczorka podał, że jest on pod „opieką” funkcjonariuszy, którzy z nim mieszkają. Prawnikom pary zabroniono udzielania jakichkolwiek informacji, dlatego nadal panuje chaos. Pratasiewicz został niedawno zmuszony do współpracy z reżimem, wystąpił w rządowej telewizji, gdzie przyznał się do stawianych mu zarzutów, płakał i śmiał się naprzemian. Być może on też ma pomysł na to, jak grać z władzami, mając świadomość stawki – jest nią przecież życie.

Tymczasem Bruksela zatwierdziła właśnie sankcje wobec Białorusi, obejmujące m.in. sektor paliwowy, nawozów sztucznych i bankowy, czyli strategiczne i czułe punkty białoruskiej gospodarki. Sankcje wprowadziły też Kanada i Londyn. Ten zbieg zdarzeń nie wydaje się przypadkowy. Być może Łukaszenka oczekiwał, że złagodzenie warunków przetrzymywania Pratasiewicza i Sapiegi w areszcie rozczuli Brukselę i Unia przestanie się tak srożyć. Na Mińsk, ale i na Moskwę, bo liderzy dyskutowali wczoraj także o nawiązaniu rozmów na linii UE–Putin. Moskwa w „sprawie” Pratasiewicza i Sapiegi zapewne odegrała jakąś rolę.

Łukaszenka spróbował sposobu, który wielokrotnie przynosił efekt: pokazuje, że nie jest taki zły, jakim się go maluje. Tym razem, szczęśliwie, Bruksela nie dała się nabrać na te stare sztuczki. Łukaszenkę to wyraźnie zaskoczyło. W czasie wczorajszego wystąpienia w Mińsku nie był w stanie ukryć wściekłości, mówił wręcz o możliwości ogłoszenia stanu wyjątkowego, żeby bronić się przed atakującą Europą, a nawet światem.

Czytaj też: „Pratasiewicz ma być wolny”. Europa ogłasza sankcje

Łukaszenka chce sprawy załagodzić

Nie ulega wątpliwości, że Pratasiewicz jest wykorzystywany jako element gry politycznej. Łukaszenka przekroczył jednak wszelkie granice, dokonując porwania samolotu pasażerskiego z Aten do Wilna i zmuszając go do lądowania w Mińsku. Wszystko po to, by wyciągnąć z pokładu Pratasiewicza i Sapiegę, niechętnych reżimowi młodych ludzi. Może przemyślał ten krok i związane z nim ryzyko konfliktu, by pokazać Białorusinom, że dosięgnie ich wszędzie, nawet w przestrzeni powietrznej?

Nie sądził jednak chyba, że odzew w Europie i świecie będzie tak silny. Że poruszy nawet tych, którzy dotąd przymykali oko na jego działania, a określenie „ostatni europejski dyktator” traktowali żartobliwie.

Żarty tym razem się skończyły. Cały zachodni świat uznał postępowanie białoruskiego prezydenta za wyjątkowy skandal i potępił to, co zaszło. Nie wiadomo wprawdzie na pewno, czy sprawa została wprost poruszona podczas niedawnego szczytu Biden–Putin, ale amerykański przywódca poparł europejskie sankcje, uznał zdarzenie z samolotem za skandaliczne i niedopuszczalne i zażądał natychmiastowego uwolnienia Pratasiewicza. Areszt dla opozycyjnego dziennikarza nazwał „haniebnym atakiem na opozycję polityczną i wolność prasy”. To, że zdecydowano się polepszyć warunki uwięzienia Pratasiewicza i Sapiegi, może jedynie wskazywać, że Łukaszence chodzi teraz o załagodzenie sprawy.

Czytaj też: Polska jest bierna w sprawach białoruskich. Co ją tak blokuje?

Na Białorusi bez zmian. Więzienia są pełne

Wszystko inne na Białorusi pozostaje, jakie było. W więzieniach przebywa blisko 500 ludzi z wyrokami, a głównie bez, za to tylko, że sprzeciwili się fałszerstwom wyborczym, protestowali lub użyli zakazanego koloru biało-czerwono-białego czy herbu Pogoń. Z długimi wyrokami siedzą dziennikarze i działacze opozycji, a nawet ci, którzy ośmielili się stanąć przeciw Łukaszence do rywalizacji w wyborach prezydenta. W celi wciąż przebywa mąż Swiatłany Cichanouskiej Siarhiej i Wiktar Babaryka, którym uniemożliwiono start. Tymczasem Mariji Kalesnikowej, szefowej jego sztabu, prokuratura właśnie postawiła zarzuty w sprawie karnej.

Tysiące Białorusinów w różnym wieku zmuszono do wyjazdu z kraju. Trzy działaczki polskiej mniejszości, przetrzymywane w więzieniu, odesłano do Polski bez prawa powrotu. W fatalnych warunkach są więzieni szefowa Związku Polaków Andżelika Borys i wybitny działacz polonijny, dziennikarz Andrzej Poczobut.

Szczególnie dramatyczne informacje dochodzą w sprawie Poczobuta. Choruje na covid, nie jest odpowiednio leczony, a cierpi na arytmię i inne choroby, co w połączeniu z koronawirusem zagraża jego życiu. Żona dziennikarza kilkakrotnie apelowała o pomoc dla niego. Niestety, nie udziela się jej żadnych informacji. Adwokat też nie ma do nich dostępu. Wiadomo jedynie, że Poczobut jest pozbawiony opieki medycznej oraz leków.

Andżelika Borys przebywa w wieloosobowej celi. O jej sytuacji zdrowotnej także nic nie wiadomo. Oboje są zakładnikami, podobnie jak cała polska mniejszość, której los służy Łukaszence do rozgrywek z Warszawą i Brukselą. „To są nasi Polacy” – wykrzykuje Łukaszenka i daje do zrozumienia, że zrobi, co zechce, bo polska mniejszość to niemalże jego własność.

Czytaj też: Białorusini w Polsce boją się o życie

Putin lotnisk Łukaszence nie otworzy

Łukaszenka zawsze prowadził grę polityczną i dbał o równowagę na obu flankach: wschodniej, moskiewskiej, i zachodniej, europejskiej i amerykańskiej. Teraz tę równowagę utracił zdecydowanie. Świat zachodni okazał się zjednoczony, wstrzymując loty na Białoruś, zamykając niebo dla Belavii, wprowadzając sankcje wobec osób, aktywów i najważniejszych sektorów gospodarki.

Putin może otworzyć dla Mińska kasę, czyli uruchomić kredyty. Nie otworzy jednak zachodnich rynków ani lotnisk. Czy nowa sytuacja zmusi Łukaszenkę do złagodzenia represji? Czy zapowiedzią jakiejś odwilży jest umieszczenie Pratasiewicza w areszcie domowym zamiast więziennej celi? A może przeciwnie, zrobi wszystko, żeby zniechęcić do protestów, zastraszyć, zgnębić tych, nad którymi ma władzę?

Zbliża się rocznica ubiegłorocznych wyborów. Prezydent nie jest tak naiwny, by oczekiwać, że ludzie zapomnieli, co zaszło, że pogodzili się z rzeczywistością. Że kolejny raz udało się ich zastraszyć.

Czytaj też: Putin–Łukaszenka, gra bez sentymentów

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną