Świat

Euro 2020. Polska–Szwecja 2:3. Jednak pożegnanie. Lewandowski to za mało

Euro 2020. Robert Lewandowski strzela bramkę w meczu Szwecja - Polska Euro 2020. Robert Lewandowski strzela bramkę w meczu Szwecja - Polska Anton Vaganov / Forum
Nie udało się. Szwecja zaskoczyła drużynę Paulo Sousy i odesłała Polaków do domu mimo dwóch goli Roberta Lewandowskiego.

Szwedzi mogą, Polacy muszą. Taka była sytuacja wyjściowa. Tylko zwycięstwo mogło przedłużyć uczestnictwo Polaków w Euro 2020. Jedno było wiadomo na pewno. W Sankt Petersburgu będzie gorąco. Ponad 30 st. C to nie jest najlepsza temperatura do uwijania się na boisku. Do tego Polacy odpoczywali kilkadziesiąt godzin krócej niż przeciwnicy. To oczywiście w żaden sposób nie tłumaczy utraty bramki po stu sekundach meczu.

Czytaj też: Bóle futbolowe

Euro 2020. Dwie poprzeczki Roberta Lewandowskiego

Szwedzki selekcjoner Janne Andersson, ogłaszając skład, przeciął wszelkie spekulacje na temat ulgowego potraktowania rywali znad Wisły. Najsilniejsze zestawienie świadczyło o tym, że Szwedzi postanowili wygrać grupę E. I natychmiast to udowodnili.

Zaczęło się tragicznie. W drugiej minucie było 1:0 dla Szwedów, którzy zamiast się bronić – jak przewidywali fachowcy – ostro ruszyli do przodu. Całkowicie zaskoczyli Kamila Glika i jego kolegów z polskiej obrony. Emil Forsberg strzelił obok bezradnego Szczęsnego. Jeszcze na dobre się nie zaczęło, a już trzeba się było żegnać z marzeniami?

Kilkanaście minut później Robert Lewandowski mógł przywrócić nadzieje. Z najbliższej odległości dwa razy główkował w poprzeczkę. Ta sytuacja będzie być może wracała do Polaka w sennych koszmarach. Później jeszcze Piotr Zieliński huknął z dystansu, ale szwedzki bramkarz zna swój fach.

Z czasem przedmeczowe scenariusze zaczęły się sprawdzać. Drużyna Janne Anderssona zwierała szyki na własnej połowie. Polacy próbowali ataku pozycyjnego, w którym nie czują się zbyt pewnie. Było sporo dośrodkowań, z których jednak nic nie wynikało.

Czytaj też: Co się stało, Polacy. Euroemocje i polskie nadzieje

Euro 2020. Marzenia na chwilę odżyły. I prysły

Przed upływem godziny gry wydawało się, że można pożegnać się ze złudzeniami. Forsberg jeszcze raz wpisał się na listę strzelców. I wtedy Piotr Zieliński świetnie podał do Roberta Lewandowskiego, który nie dał szans bezbłędnemu do tej pory Olsenowi. No, ale to było znacznie za mało. Gdyby jeszcze uznano gola Jakuba Świerczoka, który pojawił się po chwili na boisku... Jednak VAR był bezwzględny.

Gdy Robert Lewandowski wyrównał stan meczu na 2:2 w 84. minucie, marzenia odżyły. Niestety, wszelkie nadzieje przekreślili w doliczonym czasie gry Szwedzi.

Po tym, co pokazali Polacy w Sewilli w zremisowanym meczu z Hiszpanią, wierzyliśmy, że teraz może już będzie tylko lepiej. Owszem, na pierwszy mecz ze Słowacją „nie dojechaliśmy”, ale teraz reprezentacja będzie rosła z meczu na mecz. I gdyby nie głupio stracony gol, całkiem możliwe, że tak by było. Bo nie można Polakom odmówić determinacji, szczególnie w drugiej połowie.

Szwedzi okazali się zbyt mocnym przeciwnikiem. Pocieszające jest tylko to, że nasza reprezentacja nie poddała się i uporczywie starała się odmienić losy meczu. Tym bardziej trzeba westchnąć: jaka szkoda porażki ze Słowacją.

Czytaj też: Fenomen Lewego

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną