Świat

Kara śmierci: wolisz krzesło elektryczne czy kulę z karabinu?

Bloomington, protest przeciwko wykonaniu kary śmierci na Lisie Montgomery i dwóch innych kobietach, styczeń 2021 r. Bloomington, protest przeciwko wykonaniu kary śmierci na Lisie Montgomery i dwóch innych kobietach, styczeń 2021 r. Jeremy Hogan / SOPA Images / Shutterstock / East News
Gubernator stanu Karoliny Południowej podpisał ustawę, która skazanych na karę śmierci zmusza teraz do wyboru sposobu jej wykonania: albo krzesło elektryczne, albo pluton egzekucyjny.

W ten sposób posłowie stanowi rozwiązali problem zatoru, jaki się utworzył w celach śmierci. Karolina Południowa należy do grupy stanów najliczniej szafujących tą karą (proporcjonalnie do liczby mieszkańców), a dziesięcioletnia faktyczna przerwa w jej wykonywaniu nie była wprowadzona z miłosierdzia czy łaski – po prostu wcześniej prawo przewidywało aplikowanie skazanym śmiertelnego zastrzyku. Od dekady zaś trudno było administracji więziennej zaopatrzyć się w odpowiednie substancje trujące. Stąd rozwiązanie: od połowy maja egzekucje zostaną wznowione, bo trucizna – dawniej nakazana przez prawo stanowe – zostanie zastąpiona prądem elektrycznym lub kulą karabinową.

Trucizna godzi w wizerunek

W tej makabresce jest jeden element pozytywny i optymistyczny. Otóż odpowiednie chemiczne substancje trujące trudno było w ostatnich latach zdobyć, gdyż renomowane firmy farmaceutyczne przestały przyjmować od rządu zamówienie na ich produkcję. Koncerny uświadomiły sobie, że taka produkcja – nawet uboczna – szkodzi ich wizerunkowi na rynku; dotyczyło to m.in. znanej firmy Pfizer. Trudno się szczycić wynalezieniem i produkcją zbawiennej szczepionki i jednocześnie tłumaczyć z wytwarzania substancji wykorzystywanej do śmiertelnych zastrzyków. Oznacza to, że w społeczeństwie amerykańskim następuje powolna zmiana: kara śmierci zaczyna mieć coraz mniej zwolenników i coraz więcej Amerykanów przyjmuje pogląd zadomowiony już w Europie. To kara okrutna i barbarzyńska.

Dwa słowa o tych truciznach. Wprowadzono je – w wielu stanach w USA – z pobudek niby-humanitarnych, by skazanym złagodzić sam dzień ich zabicia w ramach prawa do egzekucji bez okrucieństwa. Pojawiało się bowiem coraz więcej doniesień prasowych o męczarniach skazańców na krześle elektrycznym. Dlatego w egzekucjach przez zastrzyk wraz ze śmiercionośnymi substancjami podawano skazanym środki uspokajające, jednak działania tych mieszanek nikt dobrze nie znał.

Kiedy jednak bliżej przyjrzano się przebiegowi tych niby-doskonalszych metod, okazało się, że okrucieństwo pozostaje. Na przykład w lipcu 2014 r. egzekucja skazanego na śmierć Josepha Wooda w stanie Arizona trwała prawie dwie godziny.

Czytaj też: Sędzia Adam Kabziński o karze śmierci

Kara śmierci dzieli Amerykanów

Amerykanie znacznie wolniej niż Europejczycy przyjmują pogląd, że kara śmierci jest okrutna i niepotrzebna. W 28 na 50 stanów ciągle kary śmierci nie zniesiono, chociaż w niektórych – np. w Kalifornii i Pensylwanii – choć pozostaje w kodeksach, przestano ją wykonywać.

Społeczeństwo jest bardzo podzielone. Kara śmierci najczęściej jest wymierzana i wykonywana w Teksasie: aż 37 proc. wszystkich egzekucji w USA odbywa się właśnie w tym stanie. Donald Trump też był wielkim jej zwolennikiem do tego stopnia, że po przegranych wyborach, odchodząc z urzędu, nie odroczył egzekucji pięciu osobom skazanym przez sąd federalny. Naruszył w ten sposób ponadstuletnią tradycję w USA, że po przegranych wyborach prezydent decyzję o skorzystaniu z prawa łaski pozostawia swemu następcy.

W marcu do Joego Bidena zaapelowała grupa ekspertów powołanych przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Chodziło im o to, by uczynił wszystko, co można, by wprowadzić abolicję w USA, a przynajmniej przywrócić moratorium na karę śmierci orzekaną przez sądy federalne (na politykę poszczególnych stanów prezydent ma niewielki wpływ). Eksperci przypomnieli ocenę dawno sformułowaną przez demokratycznych prawników: kara śmierci nie ma „wartości odstraszającej” przestępców i nie może być zgodna z prawem do ochrony życia. W USA prawnicy humaniści zwracają uwagę na dodatkowy argument. Kara śmierci jest – mówią – „z natury wadliwa”, bo nieproporcjonalnie liczniej dotyka Afroamerykanów i ludzi żyjących w ubóstwie.

Kara przestępców nie odstrasza

W maju tego roku obchodzimy 40. rocznicę zniesienia kary śmierci we Francji. Był to impuls dla ruchów abolicjonistycznych w całej Europie. Do dziś pamięta się wspaniałe wystąpienie adwokata Roberta Badintera, ówczesnego ministra sprawiedliwości, w Zgromadzeniu Narodowym, który zdołał przekonać posłów, choć – tak jak niegdyś w Polsce – opinia publiczna była w pewnej większości za utrzymaniem kary. W istocie zagadnienie kary śmierci to dziś sprawa polityki, a nie moralności czy prawa. Oczywiście problem ma ogromną literaturę, niemożliwą do zreferowania w komentarzu prasowym. W telegraficznym więc skrócie: zwolennicy kary śmierci wytaczają dwa główne argumenty – że taka kara jest skuteczna, bo odstrasza przestępców, i służy ogółowi, bo przywraca elementarny porządek moralny w państwie. Oba argumenty są fałszywe.

Nie ma żadnych dowodów na to, że kara odstrasza. W krajach europejskich, w których karę główną zniesiono, nie zwiększyła się wcale liczba przestępstw. Większość zabójstw, a te są z reguły karane najwyższą karą, zabójcy popełniają pod wpływem silnych narkotyków i nadużycia alkoholu. I – na zdrowy rozum – trudno twierdzić, że morderca odurzony alkoholem albo heroiną rozważał plusy i minusy czynu, kalkulował, czy zbrodnia mu się opłaci. Najlepszego argumentu abolicjonistom dostarczają dziś właśnie Stany Zjednoczone, wielki kraj, gdzie wykonuje się karę śmierci znacznie częściej niż gdziekolwiek indziej w cywilizowanym świecie – a równocześnie liczba mordów jest największa.

Czytaj też: Skazani na karę śmierci w Polsce

Kara wzmaga mściwość

A argument o odpłacie, o przywracaniu porządku moralnego w państwie jest sprzeczny z nauczaniem ogromnej większości autorytetów religijnych i etycznych. Skoro wspomniałem o okrągłej rocznicy zniesienia kary śmierci we Francji, właśnie w maju, przytoczę jeszcze ówczesne stanowisko konferencji francuskich biskupów. Przedstawili oni wówczas bardzo prosty wywód, dlaczego kary śmierci nie sposób pogodzić z chrześcijaństwem: „Skazać człowieka na śmierć oznacza odmówić mu możliwości poprawy. Dla chrześcijanina to poddanie w wątpliwość mocy łaski, uniwersalności odkupienia i możliwości nawrócenia”. Oczywiście nie jestem teologiem, ale na zdrowy rozum nie widzę, jak można – na gruncie wiary – dyskutować z takim argumentem.

Niewierzącym pozostaje argument racjonalny i etyczny, też znajdujący dowody w życiu Stanów Zjednoczonych: stosowanie tej kary tylko brutalizuje myślenie społeczne, nasila mściwość i poszerza żądania represji. A to nie służy na dalszą metę żadnemu społeczeństwu.

Czytaj też: Jak jest z karą śmierci na świecie? Szokujące dane

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną