W ten sposób posłowie stanowi rozwiązali problem zatoru, jaki się utworzył w celach śmierci. Karolina Południowa należy do grupy stanów najliczniej szafujących tą karą (proporcjonalnie do liczby mieszkańców), a dziesięcioletnia faktyczna przerwa w jej wykonywaniu nie była wprowadzona z miłosierdzia czy łaski – po prostu wcześniej prawo przewidywało aplikowanie skazanym śmiertelnego zastrzyku. Od dekady zaś trudno było administracji więziennej zaopatrzyć się w odpowiednie substancje trujące. Stąd rozwiązanie: od połowy maja egzekucje zostaną wznowione, bo trucizna – dawniej nakazana przez prawo stanowe – zostanie zastąpiona prądem elektrycznym lub kulą karabinową.
Trucizna godzi w wizerunek
W tej makabresce jest jeden element pozytywny i optymistyczny. Otóż odpowiednie chemiczne substancje trujące trudno było w ostatnich latach zdobyć, gdyż renomowane firmy farmaceutyczne przestały przyjmować od rządu zamówienie na ich produkcję. Koncerny uświadomiły sobie, że taka produkcja – nawet uboczna – szkodzi ich wizerunkowi na rynku; dotyczyło to m.in. znanej firmy Pfizer. Trudno się szczycić wynalezieniem i produkcją zbawiennej szczepionki i jednocześnie tłumaczyć z wytwarzania substancji wykorzystywanej do śmiertelnych zastrzyków. Oznacza to, że w społeczeństwie amerykańskim następuje powolna zmiana: kara śmierci zaczyna mieć coraz mniej zwolenników i coraz więcej Amerykanów przyjmuje pogląd zadomowiony już w Europie. To kara okrutna i barbarzyńska.
Dwa słowa o tych truciznach. Wprowadzono je – w wielu stanach w USA – z pobudek niby-humanitarnych, by skazanym złagodzić sam dzień ich zabicia w ramach prawa do egzekucji bez okrucieństwa. Pojawiało się bowiem coraz więcej doniesień prasowych o męczarniach skazańców na krześle elektrycznym. Dlatego w egzekucjach przez zastrzyk wraz ze śmiercionośnymi substancjami podawano skazanym środki uspokajające, jednak działania tych mieszanek nikt dobrze nie znał.
Kiedy jednak bliżej przyjrzano się przebiegowi tych niby-doskonalszych metod, okazało się, że okrucieństwo pozostaje. Na przykład w lipcu 2014 r. egzekucja skazanego na śmierć Josepha Wooda w stanie Arizona trwała prawie dwie godziny.
Czytaj też: Sędzia Adam Kabziński o karze śmierci
Kara śmierci dzieli Amerykanów
Amerykanie znacznie wolniej niż Europejczycy przyjmują pogląd, że kara śmierci jest okrutna i niepotrzebna. W 28 na 50 stanów ciągle kary śmierci nie zniesiono, chociaż w niektórych – np. w Kalifornii i Pensylwanii – choć pozostaje w kodeksach, przestano ją wykonywać.
Społeczeństwo jest bardzo podzielone. Kara śmierci najczęściej jest wymierzana i wykonywana w Teksasie: aż 37 proc. wszystkich egzekucji w USA odbywa się właśnie w tym stanie. Donald Trump też był wielkim jej zwolennikiem do tego stopnia, że po przegranych wyborach, odchodząc z urzędu, nie odroczył egzekucji pięciu osobom skazanym przez sąd federalny. Naruszył w ten sposób ponadstuletnią tradycję w USA, że po przegranych wyborach prezydent decyzję o skorzystaniu z prawa łaski pozostawia swemu następcy.
W marcu do Joego Bidena zaapelowała grupa ekspertów powołanych przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Chodziło im o to, by uczynił wszystko, co można, by wprowadzić abolicję w USA, a przynajmniej przywrócić moratorium na karę śmierci orzekaną przez sądy federalne (na politykę poszczególnych stanów prezydent ma niewielki wpływ). Eksperci przypomnieli ocenę dawno sformułowaną przez demokratycznych prawników: kara śmierci nie ma „wartości odstraszającej” przestępców i nie może być zgodna z prawem do ochrony życia. W USA prawnicy humaniści zwracają uwagę na dodatkowy argument. Kara śmierci jest – mówią – „z natury wadliwa”, bo nieproporcjonalnie liczniej dotyka Afroamerykanów i ludzi żyjących w ubóstwie.
Kara przestępców nie odstrasza
W maju tego roku obchodzimy 40. rocznicę zniesienia kary śmierci we Francji. Był to impuls dla ruchów abolicjonistycznych w całej Europie. Do dziś pamięta się wspaniałe wystąpienie adwokata Roberta Badintera, ówczesnego ministra sprawiedliwości, w Zgromadzeniu Narodowym, który zdołał przekonać posłów, choć – tak jak niegdyś w Polsce – opinia publiczna była w pewnej większości za utrzymaniem kary. W istocie zagadnienie kary śmierci to dziś sprawa polityki, a nie moralności czy prawa. Oczywiście problem ma ogromną literaturę, niemożliwą do zreferowania w komentarzu prasowym. W telegraficznym więc skrócie: zwolennicy kary śmierci wytaczają dwa główne argumenty – że taka kara jest skuteczna, bo odstrasza przestępców, i służy ogółowi, bo przywraca elementarny porządek moralny w państwie. Oba argumenty są fałszywe.
Nie ma żadnych dowodów na to, że kara odstrasza. W krajach europejskich, w których karę główną zniesiono, nie zwiększyła się wcale liczba przestępstw. Większość zabójstw, a te są z reguły karane najwyższą karą, zabójcy popełniają pod wpływem silnych narkotyków i nadużycia alkoholu. I – na zdrowy rozum – trudno twierdzić, że morderca odurzony alkoholem albo heroiną rozważał plusy i minusy czynu, kalkulował, czy zbrodnia mu się opłaci. Najlepszego argumentu abolicjonistom dostarczają dziś właśnie Stany Zjednoczone, wielki kraj, gdzie wykonuje się karę śmierci znacznie częściej niż gdziekolwiek indziej w cywilizowanym świecie – a równocześnie liczba mordów jest największa.
Czytaj też: Skazani na karę śmierci w Polsce
Kara wzmaga mściwość
A argument o odpłacie, o przywracaniu porządku moralnego w państwie jest sprzeczny z nauczaniem ogromnej większości autorytetów religijnych i etycznych. Skoro wspomniałem o okrągłej rocznicy zniesienia kary śmierci we Francji, właśnie w maju, przytoczę jeszcze ówczesne stanowisko konferencji francuskich biskupów. Przedstawili oni wówczas bardzo prosty wywód, dlaczego kary śmierci nie sposób pogodzić z chrześcijaństwem: „Skazać człowieka na śmierć oznacza odmówić mu możliwości poprawy. Dla chrześcijanina to poddanie w wątpliwość mocy łaski, uniwersalności odkupienia i możliwości nawrócenia”. Oczywiście nie jestem teologiem, ale na zdrowy rozum nie widzę, jak można – na gruncie wiary – dyskutować z takim argumentem.
Niewierzącym pozostaje argument racjonalny i etyczny, też znajdujący dowody w życiu Stanów Zjednoczonych: stosowanie tej kary tylko brutalizuje myślenie społeczne, nasila mściwość i poszerza żądania represji. A to nie służy na dalszą metę żadnemu społeczeństwu.
Czytaj też: Jak jest z karą śmierci na świecie? Szokujące dane