Świat

100 dni Bidena. Idzie dalej niż Obama

Joe Biden wygłosił w Kongresie przemówienie w setnym dniu swoich rządów. Joe Biden wygłosił w Kongresie przemówienie w setnym dniu swoich rządów. Reuters / Forum
Ameryka potrzebuje radykalnych zmian w polityce społeczno-ekonomicznej zmierzających do sprawiedliwszego podziału majątku narodowego. Taką wizję roztoczył Joe Biden w swoim pierwszym przemówieniu w Kongresie.

Prezydent podkreślił potrzebę rozładowania napięć rasowych po serii zabójstw Afroamerykanów i obiecał rozliczać funkcjonariuszy z nieuzasadnionego użycia siły. Przyrzekł poprzeć przygotowaną przez demokratów ustawę umożliwiającą głosowanie w wyborach jak największej liczbie obywateli – w opozycji do inicjatyw republikanów w stanach, gdzie starają się ograniczyć frekwencję demokratycznego elektoratu. Obiecał też podjąć starania na rzecz kontroli dostępu do broni palnej.

Przemówienie z opóźnieniem

Ponadgodzinne przemówienie Biden wygłosił w setnym dniu swoich rządów, kiedy zwykle dokonuje się pierwszych podsumowań. Mógł się przede wszystkim pochwalić sukcesami w walce z koronawirusem – dzięki akcji szczepień, które postępują szybciej, niż przewidywano. Udało się również, jak przypomniał, wydobyć Amerykę z zapaści gospodarczej, choć przesłanki do tego stworzył już Donald Trump.

Nowy prezydent wygłasza pierwszą mowę w Kongresie zwykle w lutym, miesiąc po inauguracji, ale z powodu pandemii wystąpienie przesunięto o dwa miesiące i zastosowano nadzwyczajne środki ostrożności. Na sali Izby Reprezentantów, gdzie normalnie przy takiej okazji zasiadają wszyscy członkowie obu izb Kongresu i goście, w sumie ok. 1400 osób, w tym roku było ich tylko ok. 200 – blisko jedna czwarta kongresmenów i senatorów, przedstawiciele korpusu dyplomatycznego, prezes Sądu Najwyższego i część gabinetu Bidena. Na galerię dla publiczności wpuszczono tylko kilkanaście osób. Wszyscy siedzieli w maseczkach, z Bidenem włącznie, który zdjął swoją tylko w czasie przemówienia.

Czytaj też: „Będę walczyć o reelekcję”. Pierwsza konferencja Bidena

Biden podniesie podatki

Biden przedstawił projekt ustawy o wydatkach z budżetu na kwotę 1,8 bln dol., które mają być przeznaczone na pomoc państwa dla Amerykanów o niskich i średnich dochodach. Plan przewiduje dotacje dla rodzin z mniej zamożnych warstw na opiekę nad małymi dziećmi (od dwóch do pięciu lat), tak by pokrywały z własnej kieszeni tylko do 7 proc. wydatków na ten cel.

W ustawie znalazła się też federalna gwarancja płatnych trzymiesięcznych urlopów rodzinnych i chorobowych, które na razie zapewnione są w niektórych stanach albo zależą od umów z pracodawcą. 109 mld dol. ma pójść na zapewnienie bezpłatnych dwuletnich studiów w lokalnych college′ach, do których uczęszczają zwykle studenci z biedniejszych środowisk, i zwiększenie federalnych stypendiów dla studiujących na pozostałych uczelniach. Projekt przewiduje także rozmaite ulgi podatkowe dla rodzin z dziećmi.

Tak ogromne wydatki mają zostać sfinansowane z podwyższonych podatków od korporacji i najzamożniejszych Amerykanów. W poprzednio zgłoszonych projektach Biden proponował podnieść daniny od korporacji z 21 do 28 proc. i od osób o dochodach ponad 400 tys. dol. rocznie. W najnowszym planie wezwał Kongres do znacznego podwyższenia także podatków od zysków kapitałowych. Propozycje spotykają się z surową krytyką republikanów i popierających ich komentatorów w prawicowych mediach, twierdzących, że plan prezydenta i demokratów w Kongresie – tj. głównie podwyżki podatków – doprowadzi do zahamowania wzrostu gospodarki.

Dalej niż Obama, bliżej Roosevelta

Kongres uchwalił już ustawę o pomocy dla ofiar pandemii z wydatkami ok. 1,9 bln dol. na rozmaite cele społeczne, a w kolejce czeka projekt o naprawie infrastruktury wartości 2,2 bln dol. Demokraci dołączyli do tego wiele programów niezwiązanych z nią bezpośrednio, natomiast również zmierzających do niwelowania ogromnych nierówności. Podobne plany – znaczącej redystrybucji dochodu narodowego w drodze wydatków rządowych w celu stymulacji gospodarki – miał Barack Obama. Nie mógł jednak zdecydować się na tak śmiałe posunięcia, gdyż objął rządy w czasie głębokiej recesji w 2009 r.

Czytaj też: Koronawirus zainfekował gospodarkę

Obecnie gospodarka już nabiera rozpędu, prognozy mówią o rekordowym wzroście w tym roku, więc Biden i wspierający go demokraci mogą sobie pozwolić na ambitny program wzmożonej interwencji państwa i rządowych inwestycji zmierzających – poza społecznymi celami – do modernizacji kraju. Bidena zaczyna się porównywać do F.D. Roosevelta, którego New Deal zasadniczo zmienił Amerykę i rozładował napięcia społeczne.

W przemówieniu w Kongresie prezydent jednak zaznaczył, że stawką jest dzisiaj także wygranie wyścigu ekonomicznego i cywilizacyjnego z Chinami, których autokratyczny model i sukcesy gospodarcze stają się atrakcyjne dla wielu krajów dawnego „trzeciego świata”. Stąd m.in. nacisk na edukację i inwestycje w naukę i najnowocześniejsze technologie. Od tego – podkreślał Biden – zależy ostateczne zwycięstwo demokracji, której Ameryka w oczach świata była do niedawna wzorem.

Czytaj też: Kolorowy gabinet Bidena

Ale do Dudy wciąż nie zadzwonił

Kwestie międzynarodowe, jak zwykle w orędziach prezydentów w Kongresie, zajęły niewiele miejsca w przemówieniu. Biden przypomniał m.in. o swoich ostrzeżeniach pod adresem Putina, że Ameryka stanowczo zareaguje na nieprzyjazne dla niej posunięcia Moskwy. Wspomniał, że planuje wycofanie wszystkich wojsk z Afganistanu do 11 września, rocznicy ataku terrorystycznego Al-Kaidy na USA.

Działalność Bidena na scenie globalnej skupia się na dążeniu do naprawy szkód poczynionych tu przez jego poprzednika w Białym Domu: odbudowie nadwerężonych sojuszy i poprawie stosunków z krajami Unii Europejskiej. Dzwonił w tym celu do przywódców kilkudziesięciu krajów. Jednym z pominiętych na tej liście pozostaje Andrzej Duda.

Realizację programu Bidena utrudnia ostry podział polityczny w USA. Prezydent podkreślił, że zależy mu na współpracy z Partią Republikańską, która jednak uporczywie odmawia poparcia najważniejszych jego inicjatyw, twierdząc, że pcha on Amerykę w objęcia „socjalizmu”. Mimo opozycji republikanów demokratyczny obóz Bidena ma szansę przeforsować wspomniane ustawy o naprawie infrastruktury i pomocy dla rodzin. Mogą być uchwalone zwykłą większością, gdyż realizacja ich postanowień bezpośrednio wpływa na budżet kraju. Jeśli to się uda, oblicze Ameryki ulegnie zmianie, a notowania Bidena, który cieszy się obecnie poparciem 53 proc. obywateli, będą zwyżkowały.

Czytaj też: Jak żyją nielegalni amerykańscy imigranci

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Ukraina przegrywa wojnę na trzech frontach, czwarty nadchodzi. Jak długo tak się jeszcze da

Sytuacja Ukrainy przed trzecią zimą wojny rysuje się znacznie gorzej niż przed pierwszą i drugą. Na porażki w obronie przed napierającą Rosją nakłada się brak zdecydowania Zachodu.

Marek Świerczyński, Polityka Insight
04.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną