Świat

Czesi znoszą restrykcje, chociaż szczepią się powoli

Nauczycielka w szkole w Pradze pokazuje dziecku, jak pobrać wymaz do testu na obecność koronawirusa Nauczycielka w szkole w Pradze pokazuje dziecku, jak pobrać wymaz do testu na obecność koronawirusa David W Cerny / Reuters / Forum
Jeszcze miesiąc temu kraj okupował pierwsze miejsca w rankingach zakażeń i zgonów z powodu covid-19, a jego rząd przedłużał stan wyjątkowy. Dziś go łagodzi. Dlaczego?

Ostatnia odsłona sporu o czeskie restrykcje miała miejsce pod koniec marca. Krzywa zachorowań spadała wprawdzie wyraźnie, jednak o pełnym zwycięstwie nie można było mówić – przynajmniej według premiera Andreja Babiša. Niepokoiła zwłaszcza wysoka liczba zgonów, średnio było ich 200, więcej niż zimą i niebezpiecznie blisko poziomu z najgorszego okresu w czeskiej pandemii, czyli przełomu października i listopada ubiegłego roku. Głównie z tego powodu Babiš przekonywał najpierw swoich ministrów, później parlament, żeby stan wyjątkowy przedłużyć o kolejne dwa tygodnie, co najmniej do 11 kwietnia. Twierdził, że dopiero kilka–kilkanaście dni po świętach będzie można zobaczyć realne skutki ostrego reżimu sanitarnego.

Czeski lockdown za wysoką cenę

Teraz, po 189 dniach nieprzerwanego lockdownu (o 123 więcej niż w czasie pierwszej fali zachorowań wiosną 2020 r.), Czesi zaczynają powoli z niego wychodzić. Nie bez politycznych kontrowersji. Sam Babiš i jego koalicjanci z mniejszościowego rządu ANO 2011 i Partii Socjaldemokratycznej (ČSSD) chcieli utrzymać go dłużej, do 27 kwietnia, ale Izba Deputowanych się nie zgodziła. Tarcia na linii gabinet–parlament zdarzały się zresztą już wcześniej; za jakimkolwiek przedłużeniem restrykcji nie chciała głosować opozycja, protestowali też samorządowcy.

Spór wokół obostrzeń groził głębszym kryzysem politycznym, co zresztą w Europie Środkowo-Wschodniej nie byłoby w żadnym aspekcie dziwne. Biorąc pod uwagę tarcia w polskiej koalicji Zjednoczonej Prawicy i upadek rządu na Słowacji, oba wydarzenia wywołane w dużej mierze kwestią zarządzania kryzysem, scenariusz dymisji Babiša nie był wcale nierealny.

Ostatecznie premier i rząd obronili się, a Czesi powoli zaczynają luzować najostrzejsze restrykcje. Zdjęto przede wszystkim godzinę policyjną, obowiązującą codziennie od 21 do 5 rano. Mieszkańcy mogą też wreszcie przemieszczać się bez większych ograniczeń. Dotychczas swoboda podróżowania ograniczała się do jednostek administracyjnych właściwych dla miejsca zamieszkania – nie wolno było opuszczać swoich miast czy gmin bez powodu związanego ze zdrowiem lub pracą. Z tego względu Wielkanoc była w tym roku dla Czechów świętem stacjonarnym.

Trochę mniej zdalnie

Czechy złagodziły też m.in. ograniczenia dotyczące zgromadzeń publicznych. Teraz w zamkniętym pomieszczeniu może się spotkać do dziesięciu osób, na świeżym powietrzu – do 20. Imprezy mogą być realizowane z udziałem nawet 100 osób, choć władza może zechcieć skontrolować ich organizatorów. Wciąż obowiązuje nakaz noszenia maseczek w przestrzeni publicznej, środkach transportu i zamkniętych pomieszczeniach, zwłaszcza tam, gdzie nie da się zachować co najmniej 2 m dystansu. Rząd radzi też, by ci, którzy są w stanie, nadal pracowali zdalnie.

Do nauki w klasach, przynajmniej częściowo, wrócą najmłodsi uczniowie. Na razie będą operować w trybie hybrydowym, a każda szkoła będzie musiała przygotować system rotacji zajęć stacjonarnych i e-lekcji. W oświacie czeski rząd stara się być szczególnie ostrożny, bo właśnie zbyt szybkie wznowienie nauki przy okazji rewizji obostrzeń było jednym z głównych czynników, które przyczyniły się do wysokiej fali zachorowań w marcu.

Z drugiej strony władze spieszą się, by otworzyć placówki, bo każdy tydzień zwłoki odbija się negatywnie na młodzieży. Według danych UNESCO czescy uczniowie stracili łącznie najwięcej dni nauki stacjonarnej z powodu pandemii spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej. Dlatego minister zdrowia Jan Blatný przyznaje, że choć sytuacja nie jest w pełni opanowana, część dzieci wróci do szkół już teraz.

Czytaj też: Dzieci przestały tęsknić za szkołą

Do Czech wstęp kontrolowany

Szef Blatnego ma inne zmartwienia – Babiš najbardziej martwi się skutkami przywrócenia swobodnego ruchu po kraju. Ogłaszając zniesienie części restrykcji, zaapelował do Czechów o rozwagę i przestrzeganie zasad. Postulował też, by mimo wszystko podróże ograniczyć do minimum, jeśli nie są absolutnie konieczne. „Rozumiem, że każdy niecierpliwie czeka na normalność, ale nadal musimy być ostrożni” – mówił w sobotę.

Zmieniają się ponadto zasady podróżowania do i z Republiki Czeskiej. Od 9 kwietnia rząd w Pradze utrzymuje czterostopniowy system klasyfikowania krajów pod względem zagrożenia, jakie stanowią. Osoby podróżujące z państw z grupy „zielonej”, do której należą Australia, Nowa Zelandia, Singapur, Tajlandia, Korea Południowa i Watykan, wjadą bez przeszkód, podobnie jak przybysze z Islandii, Portugalii i Hiszpanii (grupa „pomarańczowa”).

Podróże z miejsc „czerwonych” i „ciemnoczerwonych” wymagać będą negatywnego testu PCR na obecność covid-19 nie starszego niż 72 godziny, jeśli na terenie Republiki Czeskiej spędzimy więcej niż 12 godzin. Dodatkowo po przylocie trzeba przebywać w autoizolacji i wykonać drugi test – do pięciu (kraje „czerwone”) i co najmniej pięciu dni („ciemnoczerwone”, w tym Polska). Warto przy tym sprecyzować, że podróże międzynarodowe bez ograniczeń dozwolone są tylko dla obywateli i rezydentów Republiki Czeskiej. Obcokrajowcy mogą się do kraju dostać tylko z powodów zawodowych lub rodzinnych. Podróże turystyczne są wciąż niedozwolone.

Czytaj też: Narodowe obalanie pomników w Czechach

Czesi luzują, ale szczepią wolno

Choć pandemia nie jest w pełni pod kontrolą, Czesi robią pierwsze kroki w stronę złagodzenia restrykcji. Głównie dlatego, że społeczne i ekonomiczne skutki lockdownu zaczynają ujawniać swoją pełną skalę. Zaległości w edukacji, kryzys gospodarczy i polityczne spięcia powodują, że wszyscy chcą mieć za sobą przynajmniej ten najgorszy etap ograniczeń. Władze w Pradze obiecują też przyspieszenie akcji szczepień, na razie prowadzonej w tempie co najwyżej letnim. Dwie dawki szczepionki otrzymało dotychczas 690 tys. mieszkańców, co oznacza, że pełną odporność na covid-19 ma blisko 6,5 proc. Czechów. Oby to wystarczyło, by powstrzymać ewentualną kolejną falę zachorowań.

Czytaj też: Czy szczepionek wystarczy dla całej Europy?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną