Ciśnienie w ukraińskiej polityce rośnie ostatnio wraz z temperaturą za oknem. Na początku lutego władze zamknęły trzy telewizje informacyjne: 112. Ukraina, NewsOne i ZIK. To skutek państwowych sankcji nałożonych na ich oficjalnego właściciela, deputowanego Tarasa Kozaka – za nielegalny handel węglem z samozwańczymi republikami w Donbasie. Kozak przez wiele lat pracował w administracji państwowej, ale tam raczej nie dorobił się pieniędzy na trzy telewizje. Jest za to bliskim współpracownikiem Wiktora Medwedczuka. I to jego uważa się za faktycznego właściciela tych prorosyjskich stacji.
Ale to był tylko początek. 19 lutego sankcjami objęto samego Medwedczuka oraz jego żonę Oksanę Marczenko i na trzy lata zamrożono wszystkie ich ukraińskie aktywa – z powodu „finansowania terroryzmu”. Okazało się, że Marczenko posiada 75 proc. udziałów w Nowoszachtyńskiej Rafinerii w obwodzie rostowskim w Rosji. A ta dostarcza produkty naftowe dla samozwańczych republik w Donbasie. Sankcje nałożono też na 19 firm, część zarejestrowanych w Mołdawii i Portugalii, oraz na samoloty, którymi Medwedczuk i Kozak latali m.in. do Rosji.
Prezydent Wołodymyr Zełenski od początku swoich rządów mówił o zagrożeniu ze strony prorosyjskich mediów i konkretnie Medwedczuka. Zapalnikiem dla tych ostatnich działań mogło być jednak rosnące poparcie dla prorosyjskich sił na Ukrainie. Stąd uderzenie w ich lidera. Przesilenie nastąpiło 11 marca, gdy Służba Bezpieczeństwa Ukrainy przeszukała 140 obiektów związanych z siecią stacji benzynowych GLUSCO. Zdaniem ukraińskich mediów również ona należy do Medwedczuka.
Niby adwokat
W 1980 r. ukraiński poeta i dysydent Wasyl Stus drugi raz staje przed sądem. Wcześniej za „antyradziecką agitację i propagandę” dostał już pięć lat więzienia.