Szukających sensacji zmartwię: F-35 się nie „skończył”. Nadal jest największym, najkosztowniejszym i najważniejszym programem zbrojeniowym w USA, krajach NATO i zachodnim świecie, długo też pozostanie najnowocześniejszym w służbie samolotem taktycznym. Ma jednak problemy, częściowo znane od lat, inne nieprzewidziane, które akurat teraz stały się tematem politycznej debaty.
Dlaczego znowu? Pentagon kolejny raz bezterminowo odłożył decyzję o uruchomieniu pełnej produkcji samolotu, raporty o technicznej dostępności i kosztach użytkowania nie są optymistyczne, a z ust wojskowych i polityków padają ostre komentarze o stanie obecnym i przyszłości maszyny. To wszystko dzieje się w okresie zmiany władzy w Waszyngtonie, która zawsze daje okazję do korekty wizji sił zbrojnych, a konkurującym o zamówienia producentom otwiera „okno możliwości” lobbingowych.
Czytaj też: NATO kontra Rosja. Kto kogo wymanewruje?
Kryzys po hossie. Zalety i słabości F-35
Po prawdzie okazji do krytyki F-35 było i wcześniej sporo, głównie za przeciągający się proces doskonalenia konstrukcji, uruchamiania produkcji i wysokie początkowo koszty jednostkowe. W ostatnich kilku latach program notował jednak więcej sukcesów niż porażek. Do sił powietrznych na świecie udało się wprowadzić ponad 500 z ok. 3 tys. zamówionych samolotów, których cena jednostkowa spadła do akceptowalnego, a nawet konkurencyjnego poziomu. Samolot został wielokrotnie sprawdzony bojowo, również na bliskowschodnim teatrze, gdzie teoretycznie działały rosyjskie systemy obrony powietrznej.