Duma i uprzedzenia
Rozmowa z prof. Bogdanem Góralczykiem o Chinach, Ameryce i nowym modelu rozwojowym
JĘDRZEJ WINIECKI: – Biden czy Trump? Kogo wolą Chińczycy?
BOGDAN GÓRALCZYK: – Donald Trump był wyzwaniem dla chińskich elit. Uważają się za racjonalne i nie lubią nieprzewidywalnych partnerów. Dość późno uznały, że być może właśnie taki kapryśny Trump byłby dla nich najbardziej użyteczny, bo dalej polaryzowałby Amerykanów.
Co zmieni Joe Biden?
Biden, z programem jednoczenia rodaków, nie jest ulubieńcem Pekinu. Ameryka wraca do wartości w polityce, znów będzie się upominać o prawa Hongkongu, Tybetańczyków i Ujgurów, mocniej będzie bronić Tajwanu. Nowy prezydent wpada w antychińskie koleiny poprzednika, który zerwał z obowiązującym przez kilkadziesiąt lat podejściem, by z Pekinem robić przede wszystkim interesy. W połowie kadencji Trump uznał Chiny za strategicznego rywala i to się szybko nie zmieni.
Gdzie w tej układance miejsce dla Europy?
Z chińskiej perspektywy Unia Europejska nie jest żadną potęgą. Pekin widzi przede wszystkim dwie najsilniejsze stolice, Paryż i Berlin, a nie Unię. Zresztą to właśnie kanclerz Angela Merkel i prezydent Emmanuel Macron dopiero co doprowadzili do podpisania unijno-chińskiej umowy inwestycyjnej.
Ma otworzyć chiński rynek dla europejskich przedsiębiorców, ale trudno się w niej doszukać wzajemności.
Bo to chińskie zwycięstwo. Również dlatego, że dzieli Unię w pomysłach na stosunki z Chinami. Jedni są za współpracą, choćby Viktor Orbán. Drudzy wolą twarde stawianie warunków, np. dotyczących 5G czy Huawei. Trzeci widzą w Chinach rosnącego wroga i powołują się na wartości. Kolejni – to stanowisko m.in. Polski – chcą, by ściśle konsultować się z Amerykanami, aby nie osłabiać partnerstwa atlantyckiego.