Możesz założyć perukę i fantazyjne ciuchy. Ale to oczy sprawiają, że stajesz się kobietą. Transformacja zaczyna się od zamaskowania brwi i nałożenia podkładu supracolor nad powiekami. Zazwyczaj różowego, bez łączenia z innymi kolorami – zgodnie z zasadą, że im skromniej, tym piękniej. Potem czas na rzecz najtrudniejszą: tusz do kresek, żeby podkreślić kontury oczu. Jeśli coś się tu sfuszeruje, trzeba zaczynać wszystko od nowa. Valerie Divine opanowanie tej sztuki zajęło kilka tygodni.
– Kobiety twierdzą, że ich makijaż wydobywa zalety i ukrywa wady. W naszym przypadku nadaje on twarzy zupełnie nowy kształt. Sprawia, że stajemy się innymi osobami – opowiada Valerie, 29-letni drag queen z Budapesztu. Prosi, żeby nie podawać jego prawdziwego imienia i nazwiska. – Ale w przeciwieństwie do osób transseksualnych nie staramy się wyglądać realistycznie. Nasza branża opiera się na iluzji.
W sierpniu Valerie wygrał konkurs Drag Queen Hungary, który jest przepustką dla utalentowanych amatorów do świata profesjonalnych drag. Przygotowywał się rok. Ze znajomym fryzjerem pracował nad różnymi wariantami uczesania, ćwiczył śpiew i krok sceniczny. Zainwestował w ubrania i peruki dobrej jakości, a te kosztują 200–300 euro. I teraz czuje się zawiedziony: ostatni raz występował w Halloween. Od listopada na Węgrzech obowiązuje godzina policyjna, a dwa największe kluby gejowskie oferujące regularne występy drag, Alterego i Crush, są zamknięte, przy czym Crush – definitywnie.
Jednak to nie tylko restrykcje związane z Covid-19 sprawiają, że Valerie uważa, iż wszedł do branży w najgorszym momencie. Bo wraz z pandemią psuje się także atmosfera w Budapeszcie, mieście do niedawna kosmopolitycznym i cyganerskim, które w ciągu ostatnich trzech dekad zyskało międzynarodową renomę jednego z najbardziej postępowych centrów rozrywki w Europie Środkowej.