Wchodząc na stronę rosyjskiego Sputnika V, nie sposób przeoczyć hasła: „Pierwsza zarejestrowana szczepionka przeciwko Covid-19”. Ikonki Facebooka, Twittera, Instagrama i Youtube’a zachęcają, aby zasubskrybować Sputnika. Więcej możemy przeczytać w kilku wersjach językowych – kolejno w rosyjskiej, angielskiej, chińskiej, arabskiej, hiszpańskiej, portugalskiej, francuskiej, filipińskiej i malajskiej.
Również po niemiecku. Angela Merkel oświadczyła niedawno, że „każda szczepionka jest mile widziana w Unii Europejskiej” i nie widzi przeciwwskazań, aby wykorzystać Sputnika, jeśli otrzyma odpowiednie certyfikacje. Zgadza się z nią niemiecki Instytut Roberta Kocha.
– Niemiecki rząd jest pod dużą presją, bo społeczeństwo oczekuje szybszego tempa szczepień. Merkel obiecała, że do jesieni każdy chętny Niemiec będzie mógł się zaszczepić. Złamanie tej obietnicy może zaszkodzić chadekom w zaplanowanych na wrzesień wyborach – mówi Lidia Gibadło, analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Rosjanie dobrze o tym wiedzą. Jeśli Niemcy zdecydują się na Sputnika V i okaże się on skuteczny, innym europejskim stolicom, które dziś mają wobec rosyjskiej oferty obawy polityczne, trudno będzie wytłumaczyć własnym obywatelom, że „szczepionka ma narodowość”. A ma?
Nawet córka Putina
Do światowego wyścigu szczepień Moskwa przystąpiła zaraz po wybuchu pandemii. Nazwa jej najbardziej znanej szczepionki (bo nie jedynej) – Sputnik V – nawiązuje do innego wyścigu: kosmicznego z czasów zimnej wojny. Wówczas, w 1957 r., początkowo prowadzenie objęli Sowieci, wynosząc na orbitę Sputnika I. Tym razem ogłaszając, że jako pierwsi wynaleźli szczepionkę, nawiązują do tamtych wydarzeń i dają do zrozumienia, że również teraz wyprzedzili Stany Zjednoczone i resztę świata.