Świat

„Tak się dusi wolne media”. Świat o polskim proteście

„Media bez wyboru” to protest przeciwko nowej daninie, tzw. składce solidarnościowej. „Media bez wyboru” to protest przeciwko nowej daninie, tzw. składce solidarnościowej. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Polskie portale, stacje radiowe i telewizyjne zawiesiły w środę swoją pracę, a o ich proteście szeroko pisały media za granicą. Komentują zgodnie: to gaszenie światła dla demokracji.

W środę 10 lutego niezależne polskie media wstrzymały się od podawania informacji w czasie rzeczywistym. Zamiast tego umieściły w swoich kanałach komunikacyjnych czarne plansze z napisem „Media bez wyboru”. To protest przeciw nowej daninie, tzw. składce solidarnościowej. Ze składką nie ma ona jednak nic wspólnego, bo słowo to sugeruje jakiś stopień dobrowolności. W praktyce to ukryty podatek od zysków z reklam. Obóz rządzący, który i tak od objęcia władzy w 2015 r. skutecznie ogranicza mediom źródła przychodów, kierując reklamy spółek skarbu państwa wyłącznie do tytułów związanych z prawicą, z pomocą nowego podatku będzie w stanie wyeliminować z rynku sporą część niezależnych wydawców.

Jerzy Baczyński: Dlaczego protestujemy

Nowy podatek. Zamach na suwerenność

Protest, przeprowadzony w ścisłej koordynacji między redakcjami, nie umknął uwadze zagranicznych mediów. Agencja Reutera już we wtorek informowała o planach PiS, cytując list otwarty wydawców i redakcji do polskich władz i liderów partii politycznych. Przytoczyła fragment o ryzyku osłabienia lub eliminacji części medialnych graczy. Jak też zauważyła, zdaniem polityków Zjednoczonej Prawicy media z zagranicznym kapitałem mają w Polsce zbyt duże wpływy, a w grudniu ubiegłego roku państwowy koncern paliwowy Orlen ogłosił zamiar przejęcia grupy Polska Press, najważniejszego wydawcy prasy lokalnej w kraju.

O środowym proteście Reuters pisał już bardziej szczegółowo, prezentując plansze emitowane tego dnia w mediach. „Tu miał być twój ulubiony program” – głosiły napisy na ekranach telewizorów i komputerów. Agencja cytuje inicjatorów akcji, twierdzących, że podatek pogłębi nierówności między mediami niezależnymi i prorządowymi, a jednocześnie zada kolejny cios polskiej suwerenności. Zestawia to ze słowami rzecznika rządu Piotra Müllera, który na antenie niebiorącej udziału w proteście TVP stwierdził, że taki podatek „istnieje już w kilku krajach UE”, a polski projekt jest na razie „w fazie konsultacji”.

Czytaj też: Zapowiadane nowe obciążenie to haracz

PiS działa jak Fidesz

Czarną przyszłość przed polskimi redakcjami maluje serwis „Politico”. Cytuje rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara, który „nie ma wątpliwości, że podatek uderzy w niezależne media”. Dodaje, że podejrzenia o polityczne motywy PiS są uzasadnione, biorąc pod uwagę liczne wypowiedzi prominentnych polityków władzy przeciw tytułom, które zachowują niezależność.

Wydarzenia z Polski „Politico” wstawia w szerszy europejski kontekst. Zestawia działania PiS z Fideszem na Węgrzech, przypominając, że oba kraje spadły w rankingu wolności prasy Reporterów Bez Granic. Polska, która w 2015 r. zajmowała 18. miejsce, w ubiegłorocznym zestawieniu znalazła się na 62. (na 180), Węgry – na 89. W Unii niższe od Polski pozycje zajmują tylko Grecja (65.) i Bułgaria (111.).

Skalę protestu podkreśla z kolei Bloomberg, informując, że pod listem otwartym do władz podpisało się ok. 50 prywatnych redakcji. Podobnie jak inne zagraniczne tytuły serwis przypomina, że zapowiedź podatku nie powinna dziwić – jest bowiem prostą kontynuacją linii politycznej rządzącej partii. PiS od lat próbuje na różne sposoby „repolonizować” media, pisze Bloomberg, nie zważając przy tym na krytykę UE i USA. Serwis zwraca też uwagę, że rząd nad Wisłą „sięga po wskazówki z Węgier”. Ciekawy w tej depeszy jest poza wszystkim fakt, że niedostępny dla Bloomberga w środę był rzecznik polskiego rządu, goszczący przecież w rządowej TVP.

Demokracja umiera w ciemnościach

Wątpliwości co do wpływu nowego podatku na stan demokracji w Polsce nie ma też redakcja dziennika „La Repubblica”. W obszernym komentarzu pisze on, że to przykład, „jak zdusić i kupić niezależną prasę”. Gazeta informuje, że choć oficjalnie chodzi o „składkę na publiczną służbę zdrowia” w czasach pandemii koronawirusa, w praktyce to atak na media, które nie są posłuszne, a bez zysków z reklam mogą przestać istnieć.

W podobnym tonie wypowiada się „Washington Post”, alarmując, że podatek zagrozi wolności słowa i niezależności polskich mediów. Dziennik, któremu od kilku lat przyświeca hasło „demokracja umiera w ciemnościach”, podkreśla, że danina byłaby kolejnym kontrowersyjnym ruchem prawicowej władzy. Relacje między nią a Unią były napięte z powodu konfliktu wokół reformy sądownictwa – walka z mediami może sytuację jeszcze pogorszyć. Podobnie jak „Politico” „Washington Post” zauważył mocny spadek Polski w rankingu wolności prasy i „orbanizację” mediów, czyli stopniowe przejmowanie ich przez spółki zależne od decyzji politycznych.

Na systemowe skutki nowej daniny i skojarzenia z drogą węgierką zwraca też uwagę hiszpański dziennik „El País”. Gazeta cytuje m.in. premiera Morawieckiego, który zapewniał, że chodzi o ściąganie podatków od gigantów technologicznych, takich jak Facebook, Amazon i Google.

Wątpliwości co do intencji rządu Zjednoczonej Prawicy nie ma serwis „Deutsche Welle”, który stwierdza, że wolność mediów w Polsce jest systematycznie ograniczana. Kanał Euronews cytuje Adama Bodnara o uderzeniu w niezależne tytuły, ilustrując swoją relację planszami z napisem „Media bez wyboru” z Twittera m.in. „Gazety Wyborczej” i TVN24. BBC zauważa z kolei, że choć rząd zapowiada walkę z amerykańskimi koncernami, podatkiem uderzy też w lokalnych wydawców. Z kolei „Guardian” przytacza reakcję Reporterów Bez Granic – organizacja oskarża PiS o używanie pandemii covid-19 jako pretekstu do „zduszenia mediów”.

Wolność mediów, wolność nauki, wolność...

Warto zauważyć, w jakim kontekście depesze z Polski pojawiają się w światowych serwisach. Otóż doniesienia o strajku poprzedzał inny news – o wyroku na badaczy Zagłady prof. Barbarę Engelking i prof. Jana Grabowskiego, oskarżonych o użycie w książce nieprawdziwych informacji na temat udziału Polaków w atakach na Żydów. Zagraniczne redakcje cytują stanowisko Instytutu Yad Vashem, który uznał wyrok za „poważny atak na wolność badań naukowych”. Razem z opisami wojny, którą niezależnym mediom wypowiedział obóz Zjednoczonej Prawicy, obraz sytuacji w naszym kraju staje się bardzo spójny. Jeśli więc wierzyć mottu „Washington Post” o śmierci demokracji, to w Polsce zrobiło się ostatnio bardzo ciemno.

Czytaj też: Repolonizacja mediów, czyli co zamierza PiS

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama