Świat

Kto próbuje ominąć szczepionkową kolejkę w Unii?

Czy Polska kupi dodatkowe dawki szczepionek poza unijnym mechanizmem? Czy Polska kupi dodatkowe dawki szczepionek poza unijnym mechanizmem? Piotr Skórnicki / Agencja Gazeta
Niemcy pozyskują szczepionkę dwutorowo – z puli UE, ale i na mocy własnej umowy z producentem. Kolejne stolice robią to samo. A co planuje polski rząd?

Fala oburzenia przetoczyła się po publikacji „Politico” z 7 stycznia o – przynajmniej teoretycznym – naruszeniu przez Niemcy unijnej strategii zakupu szczepionek na covid-19. Zgodnie z planem preparaty dopuszczone do obrotu przez Europejską Agencję ds. Leków (EMA) miały do poszczególnych krajów trafiać z rozdzielnika opartego na wielkości populacji.

Czytaj też: Szczepionki powstały ekspresowo. Czy są bezpieczne?

Kupują szczepionkę na własną rękę

W czerwcu 2020 r. państwa zgodziły się na wspólne negocjacje z producentami szczepionek. Priorytetem był czas, ale i równomierna dystrybucja, tak by jak najszybciej rozwinąć odporność stadną i przywrócić swobody obywatelskie, także te dotyczące podróżowania.

Już wiadomo, że z harmonii szczepień nic nie wyjdzie. Jedne kraje radzą sobie bardzo dobrze, inne znacznie gorzej. W Niemczech czy Włoszech liczba zaszczepionych zbliża się do miliona, na przeciwległym biegunie Unii jest choćby Francja ze wskaźnikiem ledwo przekraczającym 100 tys. i Holandia, która akcję szczepień rozpoczęła później niż reszta kontynentu. Niewiele pozostało też z zakładanej solidarności w zakupach szczepionek: Niemcy zapewniły sobie dodatkowe dostawy. Jak donosi „Politico”, oprócz przysługujących im z rozdzielnika 64 mln porcji od Pfizera/BioNTechu do kraju trafi 30 mln dawek na mocy osobnego kontraktu.

Niemcy skupują też z rynku szczepionki, których nie wykorzystują inne państwa, dlatego otrzymają jeszcze 50 mln dawek od Moderny. Nie są w tym działaniu osamotnieni. Francuski rząd przyznał, że prowadzi negocjacje, podobnie postępują władze Danii. Prezydent Cypru Nikos Anastasiades ujawnił, że prowadzi rozmowy z Izraelem, bo dostawy z Unii „są niewystarczające”.

Czytaj też: Izrael szybko się szczepi. Co stoi za tym sukcesem?

Niemcy nie mają sobie nic do zarzucenia

Problem z wyjaśnieniem konfliktu o „szczepionkowy nacjonalizm” i wyłamywanie się z unijnej kolejki polega przede wszystkim na tym, że każdy twierdzi co innego. Chaos płynie przede wszystkim z Brukseli, która zachowuje się, jakby nie wiedziała do końca, czy chce Niemców karać, chronić, czy zdyskredytować. Z formalnego punktu widzenia kraje nie mogą samodzielnie negocjować zakupów. Potwierdza to Komisja Europejska, która na stronie poświęconej akcji szczepień pisze, że „po autoryzacji i produkcji szczepionka będzie udostępniana poszczególnym krajom w tym samym czasie i na tych samych warunkach”.

Niemcy bronią się, przekonując, że stwierdzenie to dotyczy tylko wspólnej puli, a nie wszystkich istniejących preparatów. Dodają przy tym, że zakup dodatkowych dawek nie narusza rozdzielnika – bo to, co Berlin miał dostać z Unii, dostał na powszechnych zasadach. Osobnego kontraktu z producentem unijne porozumienie zaś nie sankcjonuje.

Czytaj też: Covid-19 zabił już dwa miliony ludzi

Unia zakaże czy przemilczy?

Z jednej strony Bruksela Niemców krytykuje. Komisarz ds. zdrowia Stela Kiriakidu podkreśliła, że państwa nie mogą same negocjować dostaw z koncernami farmaceutycznymi, bo stoi to w sprzeczności z czerwcowym porozumieniem. Jej zdaniem to jedna z podstawowych i nienaruszalnych zasad akcji szczepień we wspólnocie. Daje do zrozumienia, że Niemcy łamią regułę solidarności, działając na szkodę Unii i osłabiając jej pozycję negocjacyjną. A to właśnie interes ekonomiczny miał być głównym powodem prowadzenia wspólnych rozmów przez Brukselę.

Jeszcze dziwniej brzmi wypowiedź głównej negocjatorki Unii do spraw zakupu szczepionek Sandry Galliny. Podczas wysłuchania w Parlamencie Europejskim, odpowiadając na pytania członków komisji zdrowia publicznego i środowiska, przyznała wprawdzie, że jest „zaniepokojona” doniesieniami o indywidualnych zakupach, ale zaraz dodała, że poważnie w nie wątpi. „Nie widziałam ani jednego indywidualnego zamówienia i nie sądzę, żebym kiedykolwiek takie zobaczyła” – stwierdziła 12 stycznia. Zapewniła też, że takie sytuacje nie zagrożą wspólnej puli szczepionek – porozumienie, które ma z producentami Bruksela, zakłada, że to Unia najpierw dostanie wynegocjowane dawki.

Słowa Galliny są o tyle dziwne, że informacja na temat niemieckich zakupów jest dostępna na stronach tamtejszego rządu i resortu zdrowia. W podobnym tonie wypowiadał się rzecznik Komisji Europejskiej Eric Mamer. Z kolei przewodnicząca KE Ursula von der Leyen powiedziała o tym wprost. Jak pisze portal EU Observer, 8 stycznia wyraźnie podkreśliła, że indywidualne negocjacje są niezgodne z prawem UE.

Czytaj też: Czy szczepionek na covid wystarczy dla całej Europy?

Czy Polska też ominie kolejkę?

Jest więc ogromny chaos – zarówno w Brukseli, jak i w poszczególnych stolicach. Na razie każdy zdaje się robić, co chce. A Polska? Rząd Mateusza Morawieckiego nie wydał jednoznacznego komunikatu w tej sprawie. Nie zaprzeczył, ale i nie potwierdził, że Polska kupi jakiekolwiek szczepionki sama. Przyznał natomiast, że nie skorzystał z pełnej puli przysługujących nam dawek od Moderny. Zapytał o to na Twitterze poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba, powołując się m.in. na doniesienia „Politico”.

Odpowiedział mu szef KPRM Michał Dworczyk, wyjaśniając, że na dostawę od Moderny trzeba by zaczekać do końca 2021 r. To za długo, więc Polska od drugiej transzy odstąpiła. Według Dworczyka nie zakłóci to jednak całej akcji, bo w tym samym czasie Polska otrzyma 60 mln już zamówionych dawek. Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Krzysztof Szczerski powiedział w wywiadzie dla radiowej Jedynki, że należałoby rozważyć rozmowy z koncernami „tylko, jeśli europejski system zawiedzie na całego”. W przeciwnym razie byłoby to „nielojalne”. Do momentu publikacji tego artykułu kancelaria premiera nie odpowiedziała na pytania „Polityki” w tej sprawie.

Tymczasem jak 15 stycznia doniósł Reuters, Pfizer musi ograniczyć dostawy do Europy z powodu zmian w procesie produkcji. Ma to usprawnić dystrybucję, ale może opóźnić tę zaplanowaną na styczeń i luty. Michał Dworczyk uspokajał, że każdy polski pacjent, który otrzymał pierwszą dawkę szczepionki, ma zagwarantowaną drugą. Wcześniej przyznał też, że rząd „analizuje wszystkie możliwości”, by zwiększyć pulę dostępnych preparatów.

Czytaj też: Coraz większy bałagan ze szczepionkami w Polsce

W sprawie szczepień Polska z UE

Konflikt wokół szczepionkowych negocjacji zdaje się odsłaniać Europę różnych prędkości. Są kraje takie jak Niemcy, które chcą się zabezpieczyć na każdą ewentualność. Kupują więc nawet te preparaty, których nie dostaną co najmniej przez rok, a pierwszeństwo u wszystkich producentów, w tym niedopuszczonych jeszcze do użytku Oxford/AstraZeneca czy Johnson&Johnson, i tak ma UE. Berlin robi więc w ramach wspólnoty wszystko, na co wspólnota mu pozwala, a obok, we własnym zakresie, jeszcze trochę.

Inne państwa, jak Cypr, w Brukselę nie wierzą prawie w ogóle. Pozostałe, najwyraźniej Polska też, ufają decyzjom UE w kwestii dostaw, tempa realizacji zamówień i ich preferencyjnego traktowania. To być może pierwszy raz od dawna, kiedy Warszawa jest tak wyraźnie „prowspólnotowa”. Warto się z tego oczywiście cieszyć, przynajmniej na płaszczyźnie politycznej. Oby nie okazał się to jednak błąd w zakresie ochrony zdrowia publicznego.

Czytaj też: Jedna dawka szczepionki wystarczy? Dylematy

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną