Stany Zjednoczone do środy były źródłem komunikatów o obronie zasad demokratycznych w innych częściach świata. Ale ostatniej nocy to przywódcy europejscy – głównie za pośrednictwem Twittera – wzywali Amerykę do uporządkowanego przekazania władzy Joemu Bidenowi. A prezydenta Donalda Trumpa – do uszanowania wyników wyborów.
Czytaj też: Dzień amerykańskiej niesławy
Trump i jego zwolennicy depczą demokrację
Jako jeden z pierwszych o „wstrząsających scenach” na Kapitolu – z wezwaniem do poszanowania wyników wyborów – napisał szef NATO Jens Stoltenberg, choć taka ingerencja w sprawy wewnętrzne któregoś z krajów sojuszu (nie mówiąc o najważniejszym kraju członkowskim) jest czymś wyjątkowo rzadkim.
„Kiedy zwolennicy odchodzącego prezydenta chcą siłą podważyć prawomocne wyniki wyborów, podważana jest uniwersalna zasada jedna osoba–jeden głos” – komentował prezydent Emmanuel Macron w specjalnym nagraniu wideo. Przypomniawszy o długim sojuszu dwóch – amerykańskiej i francuskiej – demokracji, zapewnił, że Francja stoi mocno i z oddaniem po stronie Amerykanów i wszystkich, którzy chcą wybierać swoich przywódców w sposób demokratyczny. „To, co się zdarzyło, to nie jest Ameryka. Wierzymy w siłę amerykańskiej demokracji” – oświadczył Macron.
Niemcy reagowały najpierw wpisami szefa dyplomacji Heiko Maasa, który podkreślił, że pogarda dla instytucji demokratycznych ma niszczycielskie skutki, a wrogowie demokracji są „zadowoleni z tych niesamowitych obrazów z Waszyngtonu”.