Dwaj kandydaci Partii Demokratycznej: Raphael Warnock i Jon Ossoff, wygrali we wtorek wybory uzupełniające do amerykańskiego Senatu w stanie Georgia. Oznacza to, że wyższa izba Kongresu USA przechodzi pod kontrolę demokratów, bo zrównali się w liczbie mandatów z republikanami (50–50), ale głos rozstrzygający wszystkie sprawy będzie należał do demokratycznej wiceprezydentki Kamali Harris. Tym samym trzy główne instytucje rządzące w USA: obie izby Kongresu i Biały Dom, do którego 20 stycznia wprowadzi się Joe Biden, znajdą się pod władzą Partii Demokratycznej.
Zwycięzcy z Georgii
Zwycięstwo Warnocka, 51-letniego pastora afroamerykańskiego Kościoła baptystów, nad urzędującą republikanką Kelly Loeffler jest samo w sobie epokowym wydarzeniem. Będzie pierwszym w dziejach czarnoskórym senatorem na amerykańskim Południu od 1870 r., kiedy po wojnie secesyjnej w Senacie zasiedli dwaj czarni przedstawiciele stanu Missisipi. W Ebenazar Baptist Church w Atlancie, z którym jest związany, odprawiał nabożeństwa legendarny Martin Luther King. Warnock zdobył ok. 50 tys. głosów (1,2 proc.) więcej niż Loeffler. 33-letni Jon Ossoff, filmowiec dokumentalista żydowskiego pochodzenia, pokonał urzędującego Davida Perdue jeszcze mniejszą różnicą głosów, zaledwie 0,4 proc., co daje rywalowi możliwość kontestowania wyniku. Jeśli zwycięstwo Ossoffa się potwierdzi, będzie najmłodszym członkiem obecnego Senatu.
Obaj demokraci wygrali głównie dzięki głosom Afroamerykanów, Latynosów w dużych miastach, jak Atlanta, oraz białych liberalnych wyborców z przedmieść. Wiejsko-małomiasteczkowe regiony Georgii to wciąż kraina konserwatywnych wyborców Partii Republikańskiej (GOP), ale historyczny wynik wtorkowych wyborów potwierdza, że zmienia się Południe USA – w tym samym stanie wybory wygrał w listopadzie Joe Biden, pierwszy demokrata od 28 lat.
Sukces partii jest wynikiem ogromnej mobilizacji czarnych wyborców, którzy głosowali w niespotykanej od dawna proporcji, a także odbiciem demograficznych zmian – młodzi wszystkich ras ciążą ku demokratom. Republikanom nie pomogła kampania przekonywania, że Warnock i Ossoff to lewicowi radykałowie popierający „socjalistyczne” zmiany.
Czytaj też: Jakiej Ameryki chce Biden?
Trump zaszkodził własnej partii
Zwycięstwo najpewniej nie byłoby możliwe, gdyby nie zachowanie Donalda Trumpa. Odmawiając uznania swej porażki i twierdząc, że wybory zostały sfałszowane – chociaż nie znaleziono żadnych dowodów – podważył zaufanie republikańskich wyborców do systemu. Jak wynika z sondaży, zniechęciło to wielu do głosowania we wtorek. Atakując republikańskie władze Georgii – jego gubernatora i sekretarza stanu – za to, że uznali wygraną Bidena, Trump wprowadził zamieszanie i podziały w GOP w tym stanie, co obniżyło frekwencję. Prezydent przyjechał do Georgii w poniedziałek i wygłosił przemówienie, poparł Perdue i Loefflera, ale większość wystąpienia poświęcił przekonywaniu, że padł ofiarą wyborczych fałszerstw.
Trump i jego sojusznicy zwalają teraz winę za porażkę w Georgii na przywódcę republikańskiej mniejszości w Senacie Mitcha McConnella. Wypowiedział się on niedawno przeciwko włączeniu do ustawy o pomocy dla ofiar pandemii czeku na 2 tys. dol. dla większości Amerykanów (poza najzamożniejszymi). Zablokował benefit, choć do wyasygnowania z budżetu takiej kwoty na stymulację popytu wezwał sam Trump, a pomysł poparli przywódcy demokratów – z Bidenem na czele. Uchwalono tylko czeki na 600 dol. McConnell i wielu innych republikanów sprzeciwiło się większej sumie, argumentując, że rośnie deficyt i dług publiczny państwa.
Czytaj też: Melania Trump chętnie opuści Biały Dom
Kongres USA dla demokratów
Nawet popierający generalnie Partię Demokratyczną „Washington Post” skrytykował projekt czeków na 2 tys. dol. jako zbyt kosztowny, zauważając, że beneficjentami zostaliby także Amerykanie, którzy nic nie stracili wskutek zdrowotnego i ekonomicznego kryzysu. Sceptycy uważają, że poszkodowanym należy pomagać bardziej selektywnie. Zdania ekonomistów na temat projektu są podzielone, ale pewne jest, że w wyborach w Georgii pomógł on demokratom. Biden wcześniej ogłosił, że jeśli zarówno Ossoff, jak i Warnock wygrają, to zdominowany przez ich partię Kongres uchwali pomoc w takiej właśnie wysokości.
Demokratyczna większość w nowym Kongresie będzie minimalna – przewaga w Izbie Reprezentantów w rezultacie listopadowych wyborów nawet się skurczyła. Biden i jego partia najpewniej nie będą w stanie przeforsować najbardziej gruntownych zmian, jak pakiet reform zmierzających do powstrzymania globalnego ocieplenia (Nowy Zielony Ład), zasadnicza reforma policji gwarantująca jej rozliczanie w wypadku drastycznego nadużycia siły albo poważniejsze restrykcje związane ze sprzedażą broni palnej. Republikanie będą udaremniać takie próby, używając instytucji filibuster, polegającej na niedopuszczaniu do głosowania nad ustawami poprzez niekończące się przemówienia – do przerwania takiej debaty potrzeba minimum 60 (na 100) głosów.
Przejęcie kontroli nad Senatem pozwoli jednak nowemu prezydentowi uchwalić niektóre ustawy, głównie budżetowe, w drodze tzw. reconciliation, czyli zwykłą większością. A przede wszystkim może być teraz spokojny, że jego nominacje do gabinetu i sądów federalnych nie będą przez Senat blokowane.
Wynik uzupełniających wyborów w Georgii, który jeszcze w listopadzie wydawał się mało prawdopodobny, jest zatem kolosalnym sukcesem Bidena i całej Partii Demokratycznej. Zawdzięczają go w dużej mierze Donaldowi Trumpowi, któremu bardziej zależało na własnej reelekcji niż na interesach jego partii i kraju.
Czytaj też: Co czeka Trumpa po wyprowadzce z Białego Domu