W zeszłym miesiącu na swoim blogu Facebook pochwalił się szczegółami wartej miliard dolarów inwestycji. Długim na 37 tys. km światłowodem, który połączy 23 kraje Afryki z Bliskim Wschodem i Europą. Nie jest to pierwsza w historii firmy próba „połączenia świata” – jak reklamuje projekt Mark Zuckerberg. Poprzednie zostały porzucone ze względu na masowe protesty, jakie wybuchły w odpowiedzi na plany cyfrowego giganta.
W 2016 r. w mieszkańcy Indii wyszli na ulice, aby wymusić na władzy zatrzymanie Free Basics – programu Facebooka, który dostarczyłby darmowy internet do ich kraju. Projekt „miał wyciągnąć ludzi z biedy, stworzyć miliony miejsc pracy i rozszerzyć możliwości edukacyjne”. Protesty okazały się skuteczne i na szczęście do wdrożenia nie doszło. Dlaczego na szczęście?
Jak zwykle – diabeł tkwi w szczegółach. Internet może i byłby bezpłatny, ale projekt był obciążony innego rodzaju kosztem. Ceną miało być oddanie władzy nad tym, co ma być wyświetlane.
Czytaj też: Podmorskie kable. Do czego służą i dlaczego interesują Rosjan
Facebook wabił Indie, teraz kusi Afrykę
Nie wszystkie kraje miały tyle szczęścia co Indie. Free Basics wciąż działa w wielu państwach Afryki i Azji. Konsekwencje altruistycznych działań Facebooka najlepiej widać na przykładzie Kenii. Spośród 16 dostępnych w aplikacji serwisów tylko trzy są lokalnego pochodzenia. Jeśli chcesz odwiedzić coś spoza stron wybranych przez platformę, musisz dodatkowo zapłacić. Przed misją ratunkową Facebooka Kenia nie miała ani problemu z szybkością internetu (łącze mobilne jest tam szybsze niż w USA), ani z niedoborem serwisów internetowych.
Wdrożenie programu pozwoliło wyciąć wszystkich lokalnych dostawców usług. Tam, gdzie program działa, internetem jest Facebook. W rezultacie cały strumień wartości odpływa od wielu miejscowych firm w stronę portalu Zuckerberga i garstki korporacji, które z nim współpracują.
Kolejnym etapem misji „łączenia świata” jest 2Africa – tak nazywa się światłowód. I ponownie ujawnia on prawdę o rozwoju technologicznym w korporacyjnym wydaniu. A mianowicie: technologia jest odbiciem interesów jej twórcy. Brytyjscy kolonialiści opowiadali o łączeniu świata za pomocą kolei, ale używali jej do wywozu surowców, a Facebook potrzebuje nowej infrastruktury do ekstrakcji danych.
Czytaj też: Google, Apple, FB i Amazon w pandemii zbierają żniwa
Zuckerberg podłącza świat do sieci. Czyżby?
Afryka od lat jest dość dobrze połączona z globalną siecią, a 2Africa będzie 20. podmorskim kablem telekomunikacyjnym w regionie. W tym świetle wypowiedzi Zuckerberga o podłączaniu kontynentu do świata brzmią co najmniej protekcjonalne, ale przede wszystkim są nieprawdziwe.
Jaki jest więc prawdziwy cel 2Africa? Odpowiedź jest standardowa. Zbudować zamknięty ekosystem, w którym można uwięzić użytkowników.
Jak to działa, dobrze obrazuje krótka historia opowiedziana przez Zuckerberga w odpowiedzi na krytykę Free Basics. „W zeszłym roku odwiedziłem Chandauli, małą wioskę w północnych Indiach, która właśnie została podłączona do internetu. Miałem szansę porozmawiać z grupką uczniów, którzy uczyli się, jak korzystać z sieci. Niesamowite doświadczenie...”. Naturalnie CEO Facebooka nie dodał, że przez internet rozumie 35 konkretnych stron wybranych przez swoich korporacyjnych menedżerów.
Pytanie, czy kierowali się potrzebami lokalnej społeczności, czy logiką akumulacji danych osobowych, może zejść na dalszy plan. Sednem problemu jest to, że prywatna firma stoi na straży dostępu do internetu ludzi najbiedniejszych.
Strategia działa doskonale. Free Basics wciągnął na platformę Facebooka ponad 100 mln użytkowników z krajów Globalnego Południa. I właśnie o to toczy się bitwa. Kto ma monopol nad cyfrową infrastrukturą, ten ma władzę nad danymi – kluczowym zasobem ekonomii informacji.
Facebook liczy na sukcesy swoich projektów podobnych do Free Basics. Światłowód o wysokiej wydajności będzie niezbędnym elementem przejęcia kontroli nad siecią w krajach Afryki i Azji.
Czytaj też: Groźny spam z Afryki Zachodniej
Internet jak sieć kolei
Niestety, problem sięga dużo głębiej niż monopolistyczne aspiracje Zuckerberga. Retoryka Facebooka odwraca uwagę od tego, że na trawiące od dziesiątek lat problemy Globalnego Południa nie ma prostego technicznego rozwiązania. Mobilne aplikacje nie wyciągają ludzi z biedy, a dostęp do internetu nie daje wszystkim równych szans na rynku. Skomplikowanych problemów z analfabetyzmem, nierównościami czy dyskryminacją kobiet nie rozwiąże kolejny podmorski kabel.
Jest dokładnie na odwrót. Opowieść o „technologicznym rozwiązaniu” od wieków pomaga pogłębiać dominację bogatej Północy nad biednym Południem. Czy mowa o XVIII-wiecznych imperiach, czy o cyfrowych korporacjach, misje łączenia świata służą narzuceniu byłym koloniom ściśle określonego kierunku rozwoju technologicznego. Kierunku, który oczywiście ma sprzyjać stronie „obdarowującej”.
By służyć społeczeństwu, brytyjska sieć kolei w Indiach musiała zostać przejęta i przebudowana, ponieważ omijała mniejsze miejscowości. To samo należy zrobić z cyfrową infrastrukturą. Ponad 3 mld użytkowników czyni z Facebooka globalną infrastrukturę komunikacyjną. Najwyższa pora, by także ona zaczęła służyć interesom ludzi.
Czytaj też: Sieć 5G w cieniu spiskowych teorii