Zamiast złożyć wniosek, by Trybunał Sprawiedliwości UE nałożył na polski rząd karę za niewykonanie postanowienia o zawieszeniu działalności Izby Dyscyplinarnej, Komisja Europejska zrobiła ruch pozorny. Ogłosiła, że „rozszerza” toczące się postępowanie z procedury naruszeniowej o wątek działalności ID. I dała rządowi Polski miesiąc na odpowiedź na ten pierwszy etap – trzystopniowej – procedury naruszeniowej.
A więc przed nami miesiące wymiany korespondencji w tej sprawie. Żeby było dziwniej, KE ten dodatkowy wątek dołożyła do toczącej się już procedury naruszeniowej w sprawie tzw. ustawy kagańcowej. W ustawie rzeczywiście jest wątek poszerzający odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów o delikt badania, czy sędzia powołany na wniosek neo-KRS jest powołany właściwie.
Czytaj też: W co Kaczyński gra z Europą i czym się to skończy
Po co Komisja wykonała ten ruch?
Trudno się opędzić od myśli, że na odczepnego. Po to, żeby liczne organizacje i dyplomaci przestali jej suszyć głowę, że powinna zwrócić się do TSUE o nałożenie kary finansowej za każdy dzień niewykonania postanowienia o zawieszeniu Izby Dyscyplinarnej.
Zawieszona Izba już dwojgu sędziom: Beacie Morawiec i Igorowi Tuleyi, odebrała możliwość orzekania, uchylając immunitet. A KE udaje, że tego nie widzi. Wcześniej Izba zawiesiła immunitet sędziemu Pawłowi Juszczyszynowi.