Jak dowiedział się „New York Times”, Donald Trump dyskutował z doradcami, czy prewencyjnie nie ułaskawić członków swej najbliższej rodziny zatrudnionych w administracji albo nieformalnie uwikłanych w jego kampanie. Chodzi tu o córkę Ivankę i jej męża Jareda Kushnera pracujących w Białym Domu oraz dwóch synów: Donalda juniora i Erika, którzy z niezwykłym zaangażowaniem wspierają ostatnio coraz bardziej absurdalne wysiłki Trumpa, aby unieważnić wynik wyborów.
Na najstarszych dzieciach i zięciu ciążą podejrzenia o rozmaite korupcyjne praktyki, ale formalnie o nic ich nie oskarżono. O podobne ułaskawienie, uprzedzające ewentualne kryminalne zarzuty, stara się też podobno osobisty adwokat prezydenta Rudy Giuliani, który w ubiegłym roku na jego polecenie szukał na Ukrainie dowodów obciążających Joego Bidena.
Trump ułaskawi sam siebie?
Do ułaskawień swojej rodziny – i siebie samego – wezwał Trumpa główny propagandzista prawicowej telewizji Fox News Sean Hannity. Stronnicy prezydenta argumentują, że to konieczne, bo po objęciu władzy przez Bidena jego administracja będzie dążyć do postawienia ich przed sądem. Zdaniem Hannity′ego i innych motywem będzie oczywiście zemsta polityczna, chociaż sądząc z doniesień z ostatnich czterech lat, nie brakuje podstaw, by działalność Trumpa, jego rodziny i niektórych współpracowników stała się przynajmniej przedmiotem rzetelnych śledztw.
Najbardziej zabawny jest pomysł, by Trump ułaskawił samego siebie. Pytani o to eksperci odpowiadają na ogół, że chociaż prawo amerykańskie jasno nie rozstrzyga, czy to możliwe, to powinna obowiązywać zasada, że nikt nie może być sędzią we własnej sprawie. I chyba zdrowy rozsądek. Ale Trumpowi radzi się także, by ustąpił z urzędu przed 20 stycznia, aby prezydentem został Mike Pence i ułaskawił byłego szefa. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale uwaga – zdarzyło się już w USA wiele rzeczy uważanych dotąd za niewyobrażalne...
W kolejce po akt łaski
Trump ułaskawił niedawno byłego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego, emerytowanego gen. Michaela Flynna, na początku 2017 r. uznanego winnym okłamywania FBI w sprawie kontaktów z ambasadorem Rosji w Waszyngtonie. Nie został ukarany, gdyż poszedł na współpracę z prokuratorem specjalnym Robertem Muellerem badającym podejrzenia zmowy trumpistów z Moskwą, ale w pewnym momencie przestał zeznawać. Najpewniej po uzyskaniu sygnału, że prezydent okaże mu pobłażliwość.
Trump w tym roku złagodził również wyrok na długoletniego doradcę w kampaniach: republikańskiego konsultanta Rogera Stone′a, skazanego za takie przestępstwa jak składanie fałszywych zeznań, matactwa i utrudnianie pracy wymiaru sprawiedliwości.
Przewiduje się, że ułaskawi także innych byłych współpracowników uznanych przez sądy za winnych rozmaitych przestępstw. Liczy na to m.in. były szef jego kampanii w 2016 r. Paul Manafort, skazany na więzienie za wielomilionowe przestępstwa podatkowe w związku z pracą na Ukrainie dla ówczesnego prezydenta Janukowycza, oraz jego zastępca Rick Gates.
W kolejce na ułaskawienie czeka jeszcze były doradca ds. polityki zagranicznej George Papadopoulos, skazany za podobne przestępstwa co Flynn. Były adwokat Trumpa Michael Cohen, skazany na trzy lata więzienia za oszustwa finansowe, raczej chyba nie może liczyć na życzliwość, gdyż zeznawał przeciw niemu i krytykował go publicznie.
Inni też ułaskawiali
Prezydenci USA mają nieograniczone prawo do ułaskawień przed odejściem z urzędu i poprzednicy Trumpa też z niego korzystali. Jimmy Carter (1977–81) ułaskawił „hurtowo” tysiące młodych Amerykanów, którzy nielegalnie uniknęli poboru do wojska w okresie wojny w Wietnamie. Były ułaskawienia jeszcze bardziej kontrowersyjne lub nawet oburzające opinię publiczną, jak w przypadku skorumpowanego multimilionera aferzysty Marka Richa, ułaskawionego przez Clintona, który przyjmował od niego donacje na swoje kampanie.
Trump ułaskawia osoby z kręgu bliskich współpracowników w rządzie. To także zdarzało się w przeszłości. George H.W. Bush (1989–93) ułaskawił sześciu członków administracji Ronalda Reagana uznanych winnymi w aferze Iran-Contras, w tym byłego szefa Pentagonu Caspara Weinbergera. Ekipa Reagana, omijając prawo, sprzedawała broń Iranowi (objętemu sankcjami), aby dochody przeznaczać na broń dla prawicowych rebeliantów w rządzonej przez Daniela Ortegę Nikaragui, którym wysyłano ją, choć zabraniał tego Kongres.
Rosyjska blaga
Postępowanie Reagana było przykładem naruszania prawa krępującego jego swobodę manewru w polityce zagranicznej, dyktowanej zasadą powstrzymywania wpływów ZSRR na świecie. Pozostaje kwestią dyskusji, czy wykroczenie to można zestawić z tym, co robił Trump, zachęcając Rosję, by pomogła mu w 2016 r. wygrać wybory przez dostarczenie materiałów obciążających Hillary Clinton.
Krytycy Trumpa podejrzewają, że celem ułaskawienia Flynna i ewentualnych kolejnych takich decyzji dotyczących byłych współpracowników może być zapewnienie sobie ich milczenia na wypadek dalszych dochodzeń w sprawie jego własnego udziału w kryminalnych sprawach. Niewątpliwie natomiast chodzi mu o kompletne zdyskredytowanie śledztwa Muellera jako „rosyjskiej blagi” – jak je nazywają prawicowi stronnicy prezydenta.
Podkast: Co Biden oznacza dla świata, Europy i Polski
Prezydent ułaskawia prezydenta
Najgłośniejsze w historii USA było ułaskawienie przez Geralda Forda Richarda Nixona, któremu po rezygnacji z urzędu groziło oskarżenie w związku z Watergate. Ford uzasadnił swoją decyzję potrzebą uleczenia narodowej traumy po aferze. W podobnym duchu wypowiedział się kilka dni temu Biden, oświadczając w wywiadzie telewizyjnym, że departament sprawiedliwości pod jego kierownictwem nie będzie prowadził śledztwa w sprawie ewentualnej nielegalnej działań Trumpa.
W czasie swego urzędowania prezydent USA nie może zostać postawiony przed sądem – musi najpierw stracić stanowisko w drodze impeachmentu – ale po odejściu z Białego Domu prawnie nic nie stoi na przeszkodzie. Deklarację Bidena nie wszyscy przyjęli pozytywnie; niektórzy komentatorzy uznali ją za błąd (tak jak często ocenia się krok Forda). Czy Trump rzeczywiście – jeśli zbierze się dość dowodów na postawienie mu np. zarzutu obstrukcji wymiaru sprawiedliwości – powinien, jak pytają krytycy Bidena, pozostać bezkarny? Wszystko chyba zależy od tego, jakie były motywacje odchodzącego prezydenta. Czy chodziło mu o dobro kraju, czy o własny interes? Zostawmy to pytanie w zawieszeniu.
Czytaj też: Biden wygrywa, trumpizm pozostaje