Znacząca jest już nawet okładka. Raport powołanej w marcu dziesięcioosobowej grupy ekspertów, polityków i intelektualistów na temat wyzwań i wizji sojuszu do 2030 r. opakowany jest w preambułę i kilka wstępnych artykułów traktatu waszyngtońskiego z 1949 r. Na co dzień powszechną uwagę przyciąga art. 5 mówiący o kolektywnej obronie. Czasem art. 3, zobowiązujący kraje sygnatariuszy do utrzymywania i rozwoju własnych i wspólnych zdolności obronnych. Rzadko cytuje się preambułę, mimo że we wszelkich ważnych aktach to ona mówi, po co ustanawia się dane prawo, uchwala konstytucję itd.
W dyskusjach o NATO zwykle dużo jest o tym, jak i przed kim ma nas bronić, ale zaskakująco mało o tym, czego ma bronić i po co. Twórcy raportu o przyszłości sojuszu zdecydowali się więc przypomnieć, że jego członkowie przez uczestnictwo w nim wyrażają przywiązanie do celów i zasad Karty Narodów Zjednoczonych (kto dziś ją pamięta?) oraz „pragnienie życia w pokoju ze wszystkimi narodami i wszystkimi rządami”. Że są zdecydowani „ochraniać wolność, wspólne dziedzictwo i cywilizację swych narodów, oparte na zasadach demokracji, wolności jednostki i rządów prawa”. I „dążą do umacniania stabilizacji i dobrobytu na obszarze północnoatlantyckim”.
Czytaj też: Bombowce przeleciały nad krajami NATO
NATO i jego zapomniane fundamenty
Przypominają też nieco zapomniane dwa pierwsze artykuły traktatu, rozszerzające formułę z preambuły i podkreślające, że nadrzędną zasadą współżycia międzynarodowego, przyjętą w chwili otrzeźwienia po szoku dwóch światowych wojen, jest pokojowe rozwiązywanie konfliktów, oparte na sprawiedliwości, bez użycia siły.