Świat

Sezon narciarski w Europie: co kraj, to inne restrykcje

Włoski premier też chce zamknąć stoki. Włoski premier też chce zamknąć stoki. Ritten_Renon / Flickr CC by 2.0
To zimowi turyści roznieśli koronawirusa po kontynencie, więc operatorzy stoków robią wszystko, by tym razem przygotować się lepiej. Ich plany mogą jednak pokrzyżować politycy.

Jeszcze kilka miesięcy temu sektor zimowej turystyki był uwerturą dla wielkiego nieszczęścia, które zaraz miało spaść na cały Stary Kontynent. Panowała bowiem opinia, że Europejczycy pozakażali się koronawirusem właśnie na nartach – nie podczas szusowania, ale w czasie przynajmniej tak samo popularnych après-ski, wypoczynku po nartach, często przyjmującego formę imprez i masowych wydarzeń.

Biorąc pod uwagę, że liczba osób aktywnie uprawiających ten sport rośnie z roku na rok (w Polsce 5 mln, w Niemczech 15, we Francji – 8,5 mln), a co sezon ośrodki w Alpach odwiedza 120 mln narciarzy, łatwo wyobrazić sobie skalę rozprzestrzeniania się wirusa w tamtych dniach i tempo, z jakim goście rozwieźli go po najdalszych krańcach planety.

Sezon narciarski w cieniu pandemii

W tym roku będzie inaczej, nie tylko z powodu obaw samych turystów. Wielu z nich w ogóle do swoich ulubionych kurortów nie pojedzie, nawet jeśli będą w pełni czynne. Nadal bowiem nie przywrócono pełnej swobody podróżowania, zwłaszcza międzykontynentalnego, a druga fala pandemii w Europie sprawiła, że niektóre kraje wróciły do wiosennych restrykcji na granicach. I tak np. w Alpy nie przybędą narciarze z USA. Problemy będą mieli też sami Europejczycy. Zwłaszcza że wciąż nie wiadomo, jak sezon będzie przebiegał.

Sprawujące prezydencję w Unii Niemcy próbują namówić resztę kontynentu na całkowite zamknięcie stoków. Kanclerz Angela Merkel przedłużyła niedawno do 20 grudnia częściowy lockdown w swoim kraju, utrzymując w mocy wiele obostrzeń dotyczących przemieszczania się.

Reklama