Transakcja ogłoszona za pośrednictwem amerykańskiej agencji eksportu uzbrojenia DSCA wygląda imponująco. Zjednoczone Emiraty Arabskie dostały zgodę administracji Donalda Trumpa na zakup 50 samolotów piątej generacji F-35, 18 bezzałogowców MQ-9B Reaper oraz przebogatego zestawu amunicji precyzyjnej, będącej uzbrojeniem obu tych maszyn i nie tylko. Wszystko razem ma kosztować wedle wstępnej wyceny niemal 24 mld dol.
Na biednego nie trafiło i na razie nie wiemy, jak uparcie Emiratczycy będą negocjować, choć gdyby chcieć dzielić cenę wywoławczą przez liczbę samolotów, wyjdzie, że każdy „statystyczny” F-35 zaoferowany ZEA kosztuje ponad 200 mln dol. (amerykańskie siły zbrojne płacą już poniżej 80 mln). Nawet jeśli jednak cena spadnie, a tak się z reguły dzieje, wszystkie pozostałe elementy dealu sprawiają, że ma on przełomowe znaczenie.
Czytaj też: Czy tureckie F-35 ostatecznie trafią do Polski?
Cenna umowa z Emiratami
Dlaczego ta umowa tak wiele znaczy? Po pierwsze dlatego, że Emiraty będą pierwszym arabskim klientem zamawiającym F-35. Do tej pory maszyny piątej generacji, mające wiele istotnych przewag nad tradycyjnymi myśliwcami wielozadaniowymi, zarezerwowane były dla najbliższych sojuszników USA w Europie i wschodniej Azji. Na Bliskim Wschodzie ma je tylko Izrael, planowała Turcja (wykluczona z programu za zakup rosyjskich systemów obrony powietrznej i inne grzechy).