Według sondaży i analiz przedwyborczych demokraci powinni odzyskać większość w Senacie i zachować, a nawet powiększyć liczebną przewagę w Izbie Reprezentantów. Oznaczałoby to perspektywę przesunięcia polityki amerykańskiej w lewo.
Można tak przewidywać, ponieważ w wyborach do władz federalnych zdecydowana większość Amerykanów głosuje, kierując się preferencjami partyjnymi, tzn. popiera kandydatów na prezydenta i do Kongresu z tej samej partii. Wyniki wyborów do władz lokalnych i stanowych bardziej zależą od oceny, jak kandydaci rozwiązują miejscowe problemy. Za sukcesem demokratów w Senacie przemawia też układ sił w stanach, gdzie wybory się w tym roku odbywają, oraz większe fundusze na kampanię, które udało się zebrać ich partii.
Czytaj też: Trump czy Biden? O wyborach przesądzi poczta
W Izbie Reprezentantów zasiada dziś 232 demokratów i 197 republikanów. Pracownia analityczna FiveThirtyEight ocenia z 98-proc. pewnością, że demokraci zachowają większość, a ośrodek Cook Political Report przewiduje, że zdobędą 5–15 dodatkowych mandatów. Republikanie stracili kontrolę nad Izbą już w wyborach do Kongresu w 2018 r., głównie dzięki rozczarowaniu – partią i Trumpem – wykształconych wyborców z przedmieść wielkich miast, zwłaszcza kobiet. Ten rok, w którym na wszystkim ciąży koronawirus, odciągnął od republikanów emerytów, którzy cztery lata temu poparli Trumpa, a zraża ich lekceważenie pandemii i próby odwołania reformy ubezpieczeń zdrowotnych uchwalonej za rządów Baracka Obamy.
Demokraci odbiją Senat USA?
W Senacie republikanie mają większość: 53 do 47 mandatów (dla ścisłości: demokratów zasiada tam 45, ale dwóch senatorów niezależnych zawsze głosuje wraz z nimi). Jeżeli Trump wygra walkę o reelekcję, demokraci, aby odzyskać kontrolę, muszą zdobyć dodatkowe cztery mandaty. Jeśli zwycięży Biden, obie partie będą miały taką samą liczbę senatorów i o losie ustaw decyduje wtedy głos wiceprezydenta, którym w takim wypadku będzie Kamala Harris. Tygodnik „The Economist” ocenił na 75 proc. prawdopodobieństwo przejęcia dominacji w Senacie przez Partię Demokratyczną.
W większości 35 stanów, w których w tym roku odbywają się wybory do Senatu (w 33, gdzie senatorom kończy się kadencja, i w dwóch, w których są wybory uzupełniające), wynik jest raczej przesądzony, bo urzędujący senatorowie mają zdecydowaną przewagę w sondażach nad oponentami. W kilkunastu, gdzie mandat sprawują senatorowie republikańscy, siły są wyrównane i demokratyczni challengerzy mogą wygrać z republikanami, natomiast tylko dwóch urzędujących senatorów demokratycznych jest zagrożonych porażką z kandydatem GOP.
Czytaj też: Joe Biden nie może spać spokojnie
Zagrożone mandaty republikanów
Przegrana grozi natomiast kilkunastu senatorom republikańskim, z czego dwóch, jak wskazują sondaże, wydaje się na straconej pozycji. W Kolorado faworytem jest były demokratyczny gubernator stanu John Hickenloper, który powinien wyraźnie pokonać urzędującego republikanina Cory′ego Gardnera. Podobnie w Arizonie, gdzie przewiduje się zwycięstwo astronauty Marka Kelly′ego, reprezentującego demokratów, nad Marthą McSally z GOP. Zagrożony jest także mandat Joni Ernst w stanie Iowa, gdzie sondaże przewidują sukces demokratki Theresy Greenfield.
W Karolinie Północnej wygrana demokraty Cala Cunninghama długo wydawała się niezagrożona, dopóki nie wyszło na jaw, że zdradzał żonę. Skandale seksualne w Ameryce częściej niż w Europie pogrążają kandydata w oczach opinii publicznej. Sondaże nadal jednak wskazują na zwycięstwo Cunnignhama z urzędującym republikaninem Tomem Tillisem.
W Maine o reelekcję ubiega się długoletnia senator Susan Collins, jedna z nielicznych umiarkowanych przedstawicieli GOP w Senacie. Wyborcy z tego liberalnego stanu zrazili się do niej, kiedy wraz z całą partią poparła zatwierdzenie konserwatywnego sędziego Bretta Kavanaugh, nominata Trumpa do Sądu Najwyższego. Ostatnio Collins dystansuje się od prezydenta – uchyliła się od odpowiedzi, czy popiera jego drugą kadencję.
Niektórzy republikańscy senatorowie, którzy w tym roku stają do wyborów (każdy musi walczyć o reelekcję co sześć lat), podobnie jak Collins starają się odżegnywać od bliskich związków z Trumpem, którego źle ocenia 55–60 proc. Amerykanów. Większość nadal okazuje mu lojalność. W konserwatywnych stanach zachodniego i południowego interioru prezydent wciąż jest popularny.
Czytaj też: John Kennedy i Donald Trump. Ile ich łączy?