– Unia Europejska zgodnie z traktatami nie ma żadnych uprawnień co do przepisów o aborcji. Prawodawstwo w tej dziedzinie należy do krajów UE – przypomniał dziś rzecznik Komisji Europejskiej pytany o Polskę. Istotnie, Malta ze swym kompletnym zakazem aborcji (nawet w przypadkach poważnego zagrożenia dla zdrowia matki) jest głównym przykładem, jak kategorycznie kwestie prawa karnego oraz większość reguł dotyczących opieki zdrowotnej w Unii (a na pewno przepisy o zdrowiu reprodukcyjnym) są wyłączone z zakresu kompetencji instytucji UE. Dlatego Bruksela w żaden sposób nie interweniowała też w Irlandii w czasach sprzed referendum liberalizującego przepisy aborcyjnej w 2018 r.
Komisja Europejska a legalność Trybunału Konstytucyjnego
Komisja Europejska w odpowiedzi na pytanie o TK w kontekście decyzji o aborcji potwierdziła dziś, że aktualne pozostają zastrzeżenia co do jego niezależności oraz prawomocności, które Bruksela podniosła już w 2017 r. w ramach postępowania z art. 7. Tyle że obecnie jest pewne, że Bruksela nie wejdzie w sprawie TK na drogę postępowania przeciwnaruszeniowego (z ewentualnym finałem w TSUE). A zatem wadliwość TK pozostanie „tylko” tematem politycznego grillowania władz Polski w Brukseli bez twardych konsekwencji prawnych, o ile ten nie zacznie orzekać wbrew prawu Unii w dziedzinach unijnych. Ale aborcja do nich nie należy.
Natomiast uprawnienie do głównie protestów rezolucyjnych (bez skutków prawnych) jak zawsze zachowuje Parlament Europejski. Europosłowie zapewne już w najbliższych tygodniach będą przygotowywać kolejną uchwałę o Polsce, tym razem z protestem wobec ograniczania prawa do aborcji. Większość europarlamentarna z początku trzymała się z daleka od tej tematyki w kontekście Polski – Manfred Weber, szef frakcji Europejskiej Partii Ludowej, na spotkaniu z kardynałem Kazimierzem Nyczem w 2016 r. w Warszawie miał uspokajająco zastrzegać, że – o ile Bruksela jest bardzo zainteresowana losami TK – polskie dyskusje o prawie aborcyjnym są dziedziną spoza regulacji unijnych. Zresztą także delegacja PO była przed paru laty, u początku praworządnościowych bojów, niechętna, by rezolucje europoselskie rozszerzać o kwestie ograniczeń dostępu do zdrowia reprodukcyjnego.
UE nie ma kompetencji ws. aborcji
Parlament Europejski już w 2016 r. debatował o prawach kobiet w Polsce, a Vera Jourova przemawiająca w imieniu Komisji Europejskiej ubrała się wtedy na czarno w geście solidarności z czarnym protestem. „Jako kobieta, matka i córka” ostro skrytykowała ówczesny projekt zaostrzenia zakazu aborcji w Polsce. Ale przyznała, że choć „szacunek dla praw kobiet i równouprawnienie płci to element integracji europejskiej”, to Unia „nie ma kompetencji do wchodzenia w rozwiązania krajów członkowskich co do aborcji”.
Europarlament skrytykował plany zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce najpierw w swej rezolucji z 2017 r., a ostatnio wrócił do tego w swej uchwale o stanie praworządności i praw podstawowych w Polsce z września tego roku. Już po wczorajszym orzeczeniu Juan F. López Aguilar, szef europarlamentarnej komisji LIBE (wolności obywatelskie, sprawiedliwość, sprawy wewnętrzne) protestował przeciw „faktycznemu zakazowi aborcji” w Polsce. – Ta decyzja ponownie dowodzi, że ataki na praworządność, demokrację i prawa podstawowe w Polsce to sprawa najwyższej wagi. Nominacje sędziów pochodzących z tej samej partii ułatwiły podjęcie tej decyzji, która wynika z oświadczeń PiS w ostatnich miesiącach. Prawo kobiet do decydowania o własnym ciele nie powinno być niekonstytucyjne w żadnym kraju UE – oświadczył López Aguilar.
Czytaj także: „Telefon dzwoni non stop”. Jak Polki przerywają ciążę w pandemii