Trybunał Sprawiedliwości UE rozpoznawał dziś pytania prejudycjalne (czyli prośby o wiążącą wykładnię prawa Unii) od sądu w Amsterdamie. Wstrzymał on we wrześniu wszystkie ekstradycje do Polski dokonywane w ramach szybkiej i zakładającej wzajemne uznawanie orzeczeń procedury europejskiego nakazu aresztowania (ENA).
Czytaj też: Praworządność pod lupą. Polska i Węgry na widelcu UE
Test irlandzki, pytanie holenderskie
Problem z wydawaniem ściganych do Polski już wcześniej podniósł sąd z Irlandii. W odpowiedzi TSUE w 2018 r. zalecił dwuetapowy test. Po pierwsze sprawdzanie, czy w Polsce (lub innym państwie UE) jest ogólnie zagrożona niezależność sądownictwa, a po drugie – czy rodzi to ryzyko braku rzetelnego procesu w przypadku konkretnej osoby z ENA. Dopiero podwójne „tak” ma prowadzić do odmowy wydania ściganego.
Sędziowie z Amsterdamu teraz pytają TSUE, czy od 2018 r. zmiany sądowe nie zdegenerowały polskiego systemu tak mocno, że należałoby odmówić wydania Polaków już bez drugiego etapu „testu irlandzkiego”.
Wiceminister sprawiedliwości Anna Dalkowska odrzucała dziś w TSUE wszystkie zarzuty wobec stanu praworządności w Polsce, ale i oskarżyła holenderskich sędziów o angażowanie się w politykę, powołując się na twierdzenia z mediów. I szeroko cytowała orzeczenie warszawskiego Sądu Okręgowego sprzed paru tygodni, który odrzucił europejski nakaz aresztowania z Holandii. W tej sprawie chodzi o niepolską parę z Holandii, która wywiozła do Polski syna z autyzmem (powinien przebywać w ośrodku po odebraniu go rodzicom wskutek zaniedbania). „Sąd w Warszawie odmówił przekazania tych osób objętych ENA do Holandii. Stwierdził, że wobec sądu holenderskiego zachodzą podejrzenia działania z motywów politycznych i ideologicznych” – tłumaczyła Dalkowska, nie wdając się w szczegóły sprawy.
Czytaj też: Iustitia publikuje listę prześladowanych sędziów i prokuratorów
Mrożąca Izba Dyscyplinarna
Przedstawiciele Komisji Europejskiej, a także władz Belgii i Irlandii (dobrowolnie przyłączyły się do sprawy), przekonywali dziś, że TSUE powinien pozostać przy dwuetapowym „teście Celmera” (nazwa wzięła się od sprawy irlandzkiej), czyli przy rozpatrywaniu ENA każdorazowo sprawdzać ryzyko braku rzetelnego procesu w przypadku konkretnej osoby w konkretnym sądzie.
Jednak TSUE w 2018 r. orzekł, że takie precyzyjne sprawdzanie powinno się dokonywać w dialogu między sądem wnioskującym a zatwierdzającym ENA. A holenderski prokurator Kasper van der Schaft przypominał dziś w Luksemburgu, że polskie sądy często nie odpowiadają na pytania z Holandii albo odpowiadają w sposób różny nawet co do liczb i faktów. Również w sprawach Polaków podejrzanych o handel narkotykami i oszustwa, które dały początek rozpatrywanym dziś pytaniom prejudycjalnym, z Polski nadeszły odpowiedzi zaledwie na część z ośmiu pytań od sądu holenderskiego zajmującego się ENA. „A co w razie naruszeń systemowych tak rażących, że powstaną pytania, czy można z reguły ufać odpowiedziom od sądów z danego kraju?” – pytał dziś Chorwat Sinisza Rodin, członek 15-osobowej Wielkiej Izby TSUE.
Kluczowym punktem dyskusji w Trybunale był dziś system dyscyplinujący sędziów oraz działanie stworzonej przez PiS Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Przedstawicielka władz Holandii apelowała do TSUE o doprecyzowanie poprzedniego orzeczenia w sprawie ENA, bo wydano je m.in. przed powołaniem Izby Dyscyplinarnej. „Stwierdzenie ryzyka dla niezależności sądów nie musi być jednoznaczne z odmową wydania ściganych. Ale trzeba brać pod uwagę, że ten system dyscyplinarny ma efekt mrożący” – mówiła Mielle Bulterman.
Czytaj też: „Kolejne czerwone linie przekroczone”. O Polsce w Brukseli
Cyniczny argument Polski
Dalkowska przekonywała w Luksemburgu, że ewentualne zredukowanie „testu Celmera” do jednego etapu dawałoby sądom jednego kraju (np. Holandii) możliwość wykluczenia Polski z całego systemu europejskiego nakazu aresztowania. A w Unii – jak przekonywała – decyzje o takim zawieszaniu praw krajów UE mogą być dokonywane tylko w ramach postępowania z art. 7.
„Argument o art. 7 jest najbardziej cyniczny. Polska wie, że to postępowanie jest uzależnione od politycznego głosowania, w którym może liczyć na Węgry. To nie może być droga do zachowania prawa do należytego procesu” – przekonywał już na początku rozprawy Michiel De Bruijn, adwokat jednego z Polaków.
Rzecznik generalny TSUE Manuel Campos Sanchez-Bordona zamierza 12 listopada przedstawić swoją „opinię”, czyli rekomendację co do orzeczenia TSUE.
Czytaj też: Chcą wyrwać zęby wyrokowi Trybunału Sprawiedliwości UE