Rosja prowadzi szeroko zakrojoną akcję, która ma wpłynąć na wynik wyborów prezydenckich w USA, tak aby nie wygrał ich kandydat demokratów Joe Biden – ostrzegł dyrektor FBI Christopher Wray. Jego opinia kłóci się z postawą Donalda Trumpa, który bagatelizuje zagrożenie ze strony Moskwy.
Na przesłuchaniu przed komisją bezpieczeństwa kraju Izby Reprezentantów w czwartek Wray powiedział, że działania Rosji to głównie kampania dezinformacji za pomocą mediów społecznościowych i inne propagandowe metody. Celem jest dyskredytowanie Bidena i „antyrosyjskiego establishmentu” w Waszyngtonie. Chodzi także, jak oświadczył szef FBI, o „podsycanie podziałów, sianie niezgody” w społeczeństwie, generalne podważenie zaufania do procedury wyborów w USA i całego demokratycznego systemu.
Czytaj też: Rosjanie oskarżeni o ingerowanie w amerykańskie wybory
Wybory w USA. Patrzą Rosja, Chiny, Iran
Ocena Wraya różni się od tego, jak zwykle wypowiada się na ten temat Trump. Pytany o ingerencję w wybory w USA, odpowiada, że nie ma na to dowodów, i wątpi, czy dopuszcza się tego Rosja, a nie np. Chiny. Dyrektor FBI zapewnił, że jego biuro śledcze stara się blokować wysiłki Rosji, ale apelował o interwencję. Jak przekonuje, nie można dopuścić, by fałszywe konta w sieci zyskały pogłos u zbyt wielu amerykańskich użytkowników.
Wystąpienie Wraya przed komisją Kongresu w czwartek było kolejnym ostrzeżeniem tego rodzaju. Na początku sierpnia dyrektor Krajowego Centrum Kontrwywiadu i Bezpieczeństwa powiedział, że na wynik wyborów próbują wpłynąć Rosja, Chiny i Iran. O ile jednak Rosja ewidentnie faworyzuje Trumpa, o tyle dwa pozostałe kraje nie wydają się wyróżniać żadnego kandydata. Chodzi im głównie o wywołanie chaosu.
Akcja Rosji byłaby powtórką z 2016 r. W czasie ówczesnej kampanii jej agenci włamali się do komputerów komitetu Partii Demokratycznej, zdobyli informacje obciążające Hillary Clinton i przekazali je WikiLeaks. Trump otwarcie zachęcał Moskwę do ujawniania wszystkiego, co dyskredytowałoby jego rywalkę, a już jako prezydent kwestionował, czy rzeczywiście to robili. Minimalna różnica głosów, która zdecydowała o jego zwycięstwie, pozwala przypuszczać, że rosyjska pomoc przeważyła szalę. Dochodzenie prowadzone w tej sprawie przez prokuratora specjalnego Roberta Muellera Trump uznał za „oszustwo” i spisek demokratów.
Trump straszy radykalną lewicą
Wray przestrzegał też przed destabilizacją, która grozi USA z powodu działalności ultraprawicowych ugrupowań używających przemocy i metod terrorystycznych. Dał do zrozumienia, że uznaje je za większe zagrożenie niż lewicowe radykalne organizacje i ruchy takie jak Antifa.
Tego samego dnia Trump odpowiedział na Twitterze, że Antifa to grupa „dobrze finansowanych anarchistów i zbirów”, chronionych rzekomo przez jego politycznych przeciwników. W kampanii prezydent mówi o radykalnej lewicy, organizującej protesty przeciw rasizmowi, jako głównym zagrożeniu dla spokoju Amerykanów. Przekonuje też, że Biden jest jej sojusznikiem, choć były wiceprezydent wielokrotnie potępiał demonstracje z użyciem przemocy.
Czytaj też: Otwarty rasizm wraca na sztandary w USA